Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Miał przypomnieć, kto może, a kto nie może przystępować do komunii św. i pod jakim warunkiem Kościół udziela rozgrzeszenia rozwiedzionym i żyjącym w nowym związku. Miał też ostrzec przed szkodliwymi ideologiami, jak np. gender.
W jednym, stosunkowo krótkim tekście nie można pisać o wszystkim. Chciałbym napisać o tym, o czym w liście Episkopatu nie było, a co mnie w końcowym dokumencie Synodu szczególnie zastanowiło. Nasi biskupi do Synodu kilkukrotnie się odwołują. Synody biskupów mają, jak wiadomo, charakter doradczy. Promulgacji dorobku tych zgromadzeń dokonuje dopiero papież w adhortacji apostolskiej, wchodzącej w zakres zwyczajnego nauczania papieża. Jednak synody, gromadząc przedstawicieli biskupów całego Kościoła, są także znakiem i wyrazem jego kolegialności. To relacje końcowe synodów stanowią podstawę papieskich adhortacji. Jako owoc pracy oraz modlitwy biskupiego kolegium godne są uwagi. Ukazują, co się dzieje w Kościele na różnych kontynentach, czyli – używając języka św. Jana – co Duch mówi Kościołowi. Tak też należy czytać ostatnią relatio synodi. Mnie uderzyła w niej zmiana tonacji w głosie Kościoła.
Dawniej tym, którzy po rozwodzie żyli w nowym związku, duszpasterz miał twardo mówić, że powinni zerwać grzeszne relacje. W synodalnym dokumencie czytam, że „duszpasterstwo wyraźnie proponuje orędzie ewangeliczne i dostrzega elementy pozytywne obecne w tych sytuacjach, które jemu [temu orędziu] jeszcze albo już nie odpowiadają”.
Dawniej się głosiło, że młodzi ludzie żyjący ze sobą bez ślubu kościelnego nie zawierają małżeństwa, bo uciekają przed odpowiedzialnością i kierują się egoizmem oraz skrajnym subiektywizmem. Na Synodzie biskupi wzięli pod uwagę jeszcze i takie wytłumaczenie: „Wybór ślubu cywilnego lub, w różnych przypadkach, życia razem bez ślubu często nie jest motywowany uprzedzeniami lub oporami wobec związku sakramentalnego, ale sytuacjami kulturowymi lub okolicznościami przypadkowymi”. Oraz że wprawdzie „pożycie bez ślubu jest często wybierane z powodu ogólnej mentalności przeciwnej instytucjom i podejmowaniu ostatecznych zobowiązań, ale także z powodu oczekiwania na bezpieczeństwo egzystencjalne (praca i stały zarobek)”. Taka decyzja – czytamy – bywa powzięta „nie tylko wskutek odrzucenia wartości rodziny i małżeństwa, ale przede wszystkim dlatego, że zawieranie małżeństwa jest postrzegane jako luksus ze względu na uwarunkowania społeczne, tak więc bieda materialna popycha do życia w związkach nieformalnych”. Synod oczywiście nie pochwala związków niesakramentalnych, ale stwierdza, że jeżeli w takim związku istnieje dążenie do stabilności, „które się przekłada na więź trwałą, niezawodną i otwartą na życie, [to owa sytuacja] może być uważana za zaangażowanie na drodze do sakramentu małżeństwa”. Zamiast potępienia biskupi zalecają więc „uznanie [w takich związkach] cech właściwych miłości wielkodusznej i trwałej: pragnienia dobra drugiej osoby bardziej niż własnego; doświadczenia prośby o przebaczenie i otrzymania przebaczenia; dążenia do założenia rodziny nie zamkniętej w sobie”.
Wymieniając akty miłosierdzia, papież Franciszek najpierw wskazał na powstrzymanie się od osądzania bliźnich. Zasadę, by potępiać zło, ale nie człowieka, chętnie akceptujemy, kiedy chodzi o nasze winy. Gdy chodzi o innych, to bez zająknienia ich osądzamy, przekonani, że czynimy to z pozycji bardzo chrześcijańskich. Papież Franciszek napisał: „przede wszystkim nie sądzić i nie potępiać. (...) Ludzie bowiem z ich osądem zatrzymują się zwykle na tym, co zewnętrzne, podczas gdy Bóg patrzy na to, co w środku”. A co, jeśli „to, co w środku” wychodzi na jaw i jest przerażające? Pozostaje wtedy sprawiedliwość, ewentualnie miarkowana miłosierdziem. ©℗