Zagłuszane sumienia

W Egipcie szykuje się nowa konfrontacja między islamistami a generałami. Pierwsi nie dają za wygraną, drudzy są silni poparciem znacznej części narodu. Dla zwykłych Egipcjan najważniejsze jest dziś pragnienie bezpieczeństwa, a nie wolności.

04.01.2014

Czyta się kilka minut

Kobiety popierające Bractwo Muzułmańskie gromadzą kamienie do walk z policją. Kair, sierpień 2013 r. / Fot. Mosaab El-Shamy / AFP / EAST NEWS
Kobiety popierające Bractwo Muzułmańskie gromadzą kamienie do walk z policją. Kair, sierpień 2013 r. / Fot. Mosaab El-Shamy / AFP / EAST NEWS

W ostatnich tygodniach nad Nilem znów wybuchały bomby, studenci religijnego Uniwersytetu Al-Azhar kontynuowali protest, próbując storpedować zimową sesję egzaminacyjną. Kulminacja (chwilowa) nastąpiła 24 grudnia, gdy bomba w Mansurze zniszczyła regionalną siedzibę policji i służb specjalnych. Zginęło 16 osób, głównie policjantów, od zwykłych poborowych po wyższych oficerów.

Już następnego dnia po zamachu rząd egipski pospieszył z ogłoszeniem Braci Muzułmanów organizacją terrorystyczną. Od razu nasuwają się skojarzenia z rozprawą z Bractwem w czasach prezydenta Gamala Abdula Nasera: w latach 50. i 60. XX wieku w obozach na pustyni trzymano tysiące przeciwników „arabskiego socjalizmu”, głównie Braci Muzułmanów i komunistów.

Trochę na uboczu tych dwóch głównych sił protestują – przeciw autorytarnym zapędom władzy – młodzi obrońcy praw człowieka, aktywiści radykalnej lewicy i artyści-graficiarze. W Kairze szybko można się przekonać, jak wielką niechęcią większości Egipcjan cieszą się oni – ci, którzy obu stronom konfliktu głośno wypominają dyktatorskie zapędy. Ale demokratycznie nastawiona młodzież jest ciągle za słaba: może zorganizować demonstracje, lecz przy swych słabościach kadrowych nie wytrzyma masowych aresztowań. Pozbawiona poparcia dużych partii lewicowych i liberalnych, które pośpieszyły poprzeć rządy silnej ręki generała Abdela Fatteha El-Sisiego, młodzież wróciła do punktu wyjścia – na powrót próbuje przekonywać do demokracji przywykłych do różnych form autorytaryzmu Egipcjan.

„W BURZLIWYM OKRESIE”

– Ludzie chcą władzy, która przeprowadzi kraj przez ten burzliwy okres, da nam trochę poczucia bezpieczeństwa – przekonuje Muhamad. Skonfrontowany z setkami ofiar na placu Rabaa al-Adawyja, gdzie 14 sierpnia 2013 r. policja krwawo rozprawiła się z okupującymi plac islamistami, przyznaje, że śmierć tylu ludzi była niepotrzebna. Odzyskując jakby na chwilę empatię, dzieli się obawami: – Krew tylu Egipcjan nie przyniesie niczego dobrego, to przez nią wrócił terroryzm.

Z Muhamadem rozmawialiśmy na uboczu rodzinnego spotkania. Nie wiem, czy powtórzyłby swe słowa przed rodziną, która popiera siłową rozprawę z islamistami. Jego kuzyn z Gizy, Ahmed, pytany o ofiary wśród islamistów, odparł krótko: sami są sobie winni, przecież przez sześć tygodni przekonywano ich do opuszczenia placu, a armia używała ostrej amunicji tylko we własnej obronie.

Podczas spotkania wydawało się, że będąc w grupie, członkowie rodziny dodają sobie odwagi. I że gdybym mógł rozmawiać z każdym na osobności, mógłbym usłyszeć inne opinie.

Kilka dni później na Zameleku, eleganckiej wyspie w sercu Kairu, rozmawiam z Basmą, młodą pracownicą niemieckiej agencji pomocy. – Wszyscy próbujemy teraz stłamsić nasze ludzkie odruchy, nie dopuszczamy do świadomości kłopotliwych faktów. Wolimy nie dostrzegać, jakimi metodami działa armia i ludzie ze służb specjalnych – mówi Basma. – Gdy koleżankom w pracy opowiadałam historię kilkunastu dziewczyn z listopadowego protestu na placu Tahrir, pobitych po zatrzymaniu przez policję, a później wywiezionych i pozostawionych za karę na pustynnym bezludziu, nie chciały mi wierzyć. Przekonywałam, że wśród nich była moja znajoma, że nie zmyśla, że dziewczyny nie były z Bractwa, tylko z organizacji praw człowieka. Tylko rozdrażniłam moje otoczenie. Zaczęła się krytyka wszystkich, którzy ośmielają się protestować w tak trudnym czasie dla kraju.

– W tym burzliwym okresie armia daje milionom Egipcjan, w tym również mnie i mojej rodzinie, poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście ich obecne działania nie mają nic wspólnego z demokracją – konstatuje podczas naszej rozmowy w Aleksandrii Piotr Ibrahim Kalwas, polski pisarz i muzułmanin, mieszkający w Egipcie.

Według szacunków zagranicznych obserwatorów, w aresztach przebywa dziś około dwóch tysięcy Braci Muzułmanów i kilkudziesięciu lewicowych aktywistów.

PAŃSTWO W ZAPAŚCI

W opowieściach egipskich rozmówców powtarza się jeden wątek: przez rok rządów prezydenta-islamisty Mursiego Egipcjanie na serio wystraszyli się o przyszłość swej egzystencji. Wielu straciło pracę, a kraj dosłownie utonął w śmieciach i zakorkował się w kolejkach po benzynę i butle z gazem.

Kondycja infrastruktury publicznej w egipskich miastach i służbie zdrowia jest od lat w opłakanym stanie. Tymczasem sklepy z elektroniką wydają się w ogóle nie odstawać od globalnych trendów. Na wystawach te same telewizory LCD, które przed kilkoma tygodniami pojawiły się w sprzedaży w Pradze, Warszawie czy Berlinie.

Za to ciągle można usłyszeć narzekania na stan opieki zdrowotnej, a właściwie jej zapaść. Ponad 10 proc. Egipcjan jest zarażonych wirusem żółtaczki typu C, na niektórych obszarach wiejskich nawet ponad 20 proc.! Podczas wizyty u kuzyna żony w podkairskim Heluan usłyszałem historię Osamy, 40-latka zwolnionego bez odprawy po 10 latach pracy w Arabii Saudyjskiej. Nieszczęśnik po powrocie do kraju zachorował na kamicę nerkową. Operację usunięcia kamieni w polecanym przez zamożniejszych członków rodziny szpitalu wyceniono na równowartość 17 tys. złotych, Osama tyle nie miał. W tajemnicy przed rodziną postanowił zaoszczędzić, znajdując tańszą ofertę na rynku usług medycznych. Udało mu się usunąć kamienie za równowartość 7 tys. zł, pozbył się przy tym oszczędności z Arabii Saudyjskiej. Niestety, zabieg wykonano niechlujnie, w zabrudzoną ranę wdało się zakażenie. Z pomocą rodziny wrócił do niekompetentnej kliniki z reklamacją; ten sam lekarz podjął się oczyszczenia rany.

Jeśli nie pomoże, Osama będzie musiał się zadłużyć, by starczyło na dobry, to znaczy drogi szpital.

STYCZNIOWA PRÓBA SIŁ

Teraz wielu Egipcjan znów obawia się o najbliższe tygodnie. Styczeń może przynieść nową konfrontację między niedającymi za wygraną Braćmi Muzułmanami a armią, silną poparciem znacznej części narodu. – Obawiam się o 7 stycznia, gdy nasi Koptowie obchodzą Boże Narodzenie, w 2013 r. było wiele ataków na ich kościoły. A na 14 stycznia rząd przygotował kolejne referendum konstytucyjne. Bracia Muzułmanie nawołują do jego bojkotu, będą chcieli wykorzystać tę okazję do destabilizowania kraju – mówi wuj Sajid, nestor rodziny mojej żony i umiarkowany zwolennik generała Sisiego, mieszkający w kairskiej dzielnicy Heliopolis.

– A na generalną próbę sił zanosi się 25 stycznia, w trzecią rocznicę rewolucji – dodaje nestor Sajid. – Boję się o ten dzień. Jeśli władzy uda się go przetrwać, to powinni ostatecznie zapanować nad sytuacją w kraju i zacząć reformy. Ale jeśli sytuacja wymknie im się z rąk, kraj pogrąży się w chaosie.

Próbkę tego, co wkrótce może się zdarzyć, mogłem zobaczyć na jednym z głównych placów dzielnicy Heliopolis, gdzie zatrzymałem się w mieszkaniu rodziców mojej żony. Wczesnym popołudniem 28 grudnia funkcjonariusze służb specjalnych w cywilu odgrodzili cały plac wraz z pobliską zajezdnią autobusów.

Patrzyliśmy z okna na rozgrywające się sceny. Po półgodzinie z autobusu, który stał pośrodku placu, policjanci wynieśli jakiś ładunek. Po kolejnej chwili udało im się go rozbroić, przy aplauzie mieszkańców. Nikt potem nie pytał, kto podłożył ten ładunek domowej roboty. Strach przed bombami jest paraliżujący. Ten, kto przywróci poczucie bezpieczeństwa Egipcjanom, uzyska ich poparcie.

Takie pojęcia jak demokracja i wolność zeszły na dalszy plan. Przynajmniej na razie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2014