Z Lutosławskim i bez

Ciepły, spowity burymi chmurami przedjesienny wieczór. Dużo kabli, elektroniczna maszyneria i żywe instrumenty (fortepian, wiolonczela). I muzyka Witolda Lutosławskiego.

26.09.2004

Czyta się kilka minut

Frazy, motywy z jego utworów, głos, jego pełne dystansu wypowiedzi, które nagle dostają skrzydeł i zmieniają wszystko - muzykę, słowa, sensy i znaczenia. I przenoszą sztukę układania dźwięków w przestrzeń, w której Lutosławski sam nigdy nie przebywał. Wszystko za sprawą trzech artystów, za którymi stoją osobne doświadczenia, dążenia, inna wrażliwość. A jednak z tego zderzenia kilku muzycznych światów powstaje nowa dźwiękowa jakość. Muzycy o diametralnie odmiennych wrażliwościach spotykają się ponad podziałami. Są przyczajeni, może odrobinę za grzeczni...

Pianista Leszek Możdżer. Chudy, długopalcy jegomość we wzorzystym garniturze. Precyzyjny, szybki jak komputerowy program do grania na biało-czarnych klawiszach. Wykształcone pianistyczne zwierzę z duszą naturszczyka. Muzyka pod jego palcami przybiera kształty geometrycznych struktur tak pewnych siebie, tak pozbawionych przypadku, że aż nie chce się wierzyć, że to improwizacja. Logiczny, konsekwentny, jak maszyna, a nie człowiek. Motywy z wczesnych utworów Lutosławskiego pachną folklorem - może za bardzo folklorem, a za mało Lutosławskim... A może brakuje tu szczypty szaleństwa?

Wiolonczelista Andrzej Bauer. Filharmonijny muzyk, tym razem w czerwonej koszulce i ciemnej marynarce, w adidasach. “Przestraja" liryczną wiolonczelę rodem z XIX-wiecznych salonów na nowe brzmienia wzmocnione delayem. Wiolonczela piszczy flażoletami, skowycze glissandami, czasem podśpiewuje, czasem maszeruje energicznie. Blisko Lutosławskiego. Wrażenie robi zwłaszcza wniknięcie Bauera w dźwiękowy pył, rozsypane drobinki solowych fraz “Koncertu wiolonczelowego" zespolone z działaniami pozostałych muzyków. To jedna z najbardziej udanych sfer lutosfery.

Wreszcie Michał Skrok, czyli m.bunio.s hit maker, zwany też po prostu DJ Bunio. Chłopiec w jaskrawo-morskim dresie, przy skomputeryzowanej konsoli. Wydobywa ze swych instrumentów dźwięki najbardziej radykalne: zgrzyty, zrytmizowane pętle, wypreparowane, “sztuczne" brzmienia. Właśnie jego muzyka, rodem z miejskich zakamarków, subkulturowych kodów dalekich od sztuki wysokiej, wnosi najwięcej energii, kolorów, ekspresji. Przetworzony elektronicznie głos Lutosławskiego przechodzi w rap, tworząc pulsujący kolaż sylab i pojedynczych słów. To najbardziej zaskakujący punkt koncertu! Najwięcej tu wolności, nieskrępowania, wyobraźni, akcje m.bunia.s (dalekie od osobowości samego Lutosławskiego) nie tylko tchną w zespołowe muzykowanie świeżego ducha. Lepią także lutosferę, czyniąc z niej spójną przestrzeń.

Nad wszystkim unosi się zsamplowany głos Lutosławskiego: wycinki wypowiedzi kompozytora pochodzące z nagrań Polskiego Radia, całe zdania, fragmenty - tak ułożone, że zmieniają sens tych wypowiedzi. Bawią się nimi. Dalej: pojedyncze słowa, w końcu gołe sylaby, głoski; zapętlone, zbite, ustrukturowane w taneczne niemal rytmy. Lutosławski bez kompleksów, ale też bez obrazy, w poprzek, wspak, z przymrużeniem oka.

Leszek Możdżer - autor tych słownych gierek - zachował sympatię do kompozytora, wykazał się też nadzwyczajnym poczuciem smaku i humoru. Lutosławski odarty z Lutosławskiego, Lutosławski ŕ la Możdżer. A jednak zostało coś z charakterystycznej dla kompozytora melodii, intonacji. Możdżer wydobył z osobowości stojącego na piedestale mistrza coś, co w nim oczywiście jest, tyle że mało kto chciał to dostrzec - urok bawiącego się słowem, a nawet pojedynczymi sylabami i głoskami dziecka.

Czy “Lutosphere" Możdżera-Bauera-bunia może przybliżyć twórczość Lutosławskiego? Raczej nie. Czy zabiera coś jego muzyce? Z pewnością nie, za to przekształca pomnik w żywy organizm, odbrązawia go.

“Lutosphere" - jazzowe wizje muzyki Witolda Lutosławskiego. ANDRZEJ BAUER (wiolonczela elektroniczna), LESZEK MOŻDŻER (fortepian, instrumenty klawiszowe), M.BUNIO.S HIT MAKER (elektronika). Dziedziniec Zamku Ujazdowskiego w Warszawie, 15 września 2004 (koncert w ramach Galerii Muzyki aukso).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2004