Wystrugaj sobie Ukraińca

Oj, nie lubimy my, Polacy, Ukraińców.

17.12.2013

Czyta się kilka minut

Za sympatycznych ma ich tylko co czwarty z nas – tak wynika z sondażu Instytutu Spraw Publicznych dla „Rzeczpospolitej”.

Od razu trzeba zaznaczyć, że sondaż jest już nieważny, bo był robiony przed wydarzeniami na kijowskim Majdanie. Przed pobiciem demonstrantów przez milicję i przed ich romantycznymi manifestacjami na rzecz przyłączenia się do UE.

Gdyby sondaż robić teraz, lubilibyśmy Ukraińców znacznie bardziej, może nawet tak bardzo jak po Pomarańczowej Rewolucji.

Założę się, że w Rosji byłoby zupełnie inaczej. Odkopałem listopadowy sondaż rosyjskiego, niezależnego i przyzwoitego ośrodka Levada Centr. Okazało się, że co trzeci Rosjanin uważa, że podpisanie przez Kijów umowy z UE będzie zdradą idei słowiańskiej jedności.

Choć Wiktor Janukowycz umowy stowarzyszeniowej z UE nie podpisał, to przecież społeczeństwo dało wyraz, jak bardzo jest zdradzieckie – i to, jak sądzę, odbije się w sondażach. Tym bardziej że większość Rosjan ciągle nie uważa Ukrainy za zagranicę.

To chyba wspólna cecha łącząca Polaków i Rosjan: tak bardzo lubimy Ukraińców, jak bardzo ich zachowanie odpowiada naszym geopolitycznym interesom.

Dla przeciętnego moskwianina dobry Ukrainiec mówi po rosyjsku, jego dziadek służył w armii sowieckiej, a on sam chce wstąpić do Unii Celnej. Gdy zajdzie potrzeba, bez kwękania odda Krym, Odessę i jeszcze kilka wschodnich regionów. Koniec końców – w imię słowiańskiej solidarności – przyłączy się razem z całym bałaganem do odbudowywanego w trudzie imperium. Za to dobry Ukrainiec będzie mógł przyjeżdżać do Rosji, handlować sałem, pracować i być obiektem niewyszukanych dowcipów.

Dla Polaka dobry Ukrainiec mówi po polsku (zabawnie kalecząc mowę Mickiewicza), poprawnie kładzie glazurę, jest grzeczny, przesiąknięty lekkim, właściwym mało cywilizowanym narodom kompleksem niższości. Jego dziadek w czasie wojny nie walczył w żadnej armii. Nasz Ukrainiec przez całą noc gotowy jest przepraszać za UPA, a nad ranem stanie po stronie lwowskich Orląt. Polskę lubi jego babcia mieszkająca we Lwowie. Starowina wspomina II RP z nostalgią. Gdyby była taka możliwość – nasz Ukrainiec chętnie by się z tym całym Lwowem i Galicją do nas przyłączył.

No i to właściwie tyle. Nie lubimy tych Ukraińców, którzy istnieją, tylko tych, których sobie sami potrafimy wystrugać na potrzeby politycznych wydarzeń – np. tych na Majdanie Niezałeżnosti. Wejść w buty tych, co istnieją, nie bardzo mamy ochotę. Nie mamy zamiaru oglądać świata oczami nieszczęsnego narodu, z nieszczęsną historią. Kraju bez państwowości, wtłoczonego między dwa młyńskie koła. Ludzi, którzy dokonywali wyborów – czasem bohaterskich, czasem zbrodniczych, a niemal zawsze tragicznych. Takie spojrzenie jest trudne, bo wtedy trzeba byłoby także popatrzeć nieco inaczej na samego siebie.

Pisarka Oksana Zabużko w wydanej niedawno książce „Ukraiński palimpsest” (wywiad rzeka z Izą Chruścińską, zob. recenzja pt. "Oczami Fortynbrasa" w dziale "Kultura") cytuje swojego mistrza Jurija Szewelowa: „Wybór, aby być Ukraińcem, nie oznaczał niczego oprócz nieprzyjemności. Był to wybór a priori tragiczny, przynajmniej w ciągu dwóch minionych wieków”. Zabużko recytuje jeszcze wiersz Wasyla Hołoborodki: „My – mazepyńcy, petlurowcy, banderowcy / my chachały z obwisłymi wąsami”.

Nie tak ich widzimy na co dzień?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2013