Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W sumie, dość łatwo sobie wyobrazić niewyobrażalną skalę megalomanii, w której Speer i Hitler chcieli pogrążyć - to jest wznieść - Berlin. Czyli Germanię. Logiczny ciąg stolic świata na przestrzeni dziejów: Babilon-Rzym-Germania. Ambitny deweloper z wąsikiem przy ochotnej pomocy nie mniej ambitnego młodego architekta nie żałowali sobie niczego. Jak bulwar - to szeroki na 120 m. Jak hala (rzecz jasna "Ludowa") - to wysoka na 300 m, a na dole 180 tys. nazistów. W tym punkcie niestety duetowi Albert&Adolf zaskrzeczała rzeczywistość, a mianowicie pojawił się problem deszczu spowodowanego skraplającą się u szczytu kopuły parą nazistowskich oddechów prawie dwustu tysięcy nordyków. Nie wątpię jednak, że gdyby hitlerowcy wygrali wojnę - znaleźliby również rozwiązanie kwestii skraplających się westchnień.
Przecież tak zgrabnie, przy pomocy Generalplan Ost, zamierzali rozwiązać kwestię polską. Eksterminacja inteligencji, hodowla niewolników, masowe osadnictwo niemieckie. Pokazywana w Instytucie Polskim w Berlinie wirtualna rekonstrukcja hitlerowskiej Warszawy autorstwa Aleksandry Polisiewicz pozwala szczegółowo uzmysłowić sobie, co by było, gdyby taty Eriki Steinbach nie "wypędzono" ze wschodniego garnizonu Wehrmachtu. Redukcja miasta do maksymalnie 40 tys. - rzecz jasna niemieckich - mieszkańców. Plac zebrań, hala ludowa, trochę baraków. I tyle. Senna garnizonowa mieścina. Albert&Adolf tym razem nie wykazali się fantazją. Chyba po prostu im nie zależało.
Nordycka Erika ma pretensje do niedoszłych mieszkańców Wartopii, że ją wypędzili z garnizonu. Gdyby przyszła na wystawę do Instytutu Polskiego, zobaczyłaby, że naprawdę nie ma o co. Niestety nie wiem, co pani Steinbach poczułaby, gdyby zobaczyła ekspozycję: "Mit: Germania".