Wojna bez końca

W 1993 r., podczas przełomowych rozmów palestyńsko-izraelskich w Oslo, palestyński negocjator Abu Alaa zapytał izraelskiego dyplomatę Uri Savira, dlaczego regionalne mocarstwo militarne, jakim jest Izrael, uważa Palestyńczyków za egzystencjalne zagrożenie dla swego istnienia.

04.04.2004

Czyta się kilka minut

“Dlatego - odparł Savir - że chce pan zamieszkać w moim domu". “A skąd pan jest?" “Z Jerozolimy" - odparł Izraelczyk. “To tak, jak ja. A pański ojciec?" “Z Niemiec" - odrzekł Savira. Na to Alaa: “Mój urodził się Jerozolimie i nadal tam mieszka". “Tak możemy cofać się aż do króla Dawida - odparował Izraelczyk - O przeszłości możemy mówić w nieskończoność i nie dojdziemy do porozumienia. Zobaczmy, czy nie uda nam się dogadać co do przyszłości". Jeszcze gdy Arafat i Rabin ściskali sobie dłonie, wydawało się to możliwe. Ale wybuch trwającej do dziś drugiej intifady (wrzesień 2000) pokazał, jak mylił się Savira.

Jeśli wierzyć Konstantemu Gebertowi, dzieje konfliktu między Arabami a Izraelem od 1967 r. - od “wojny sześciodniowej", która skończyła się zwycięstwem Izraela, ale dała początek okupacji Gazy i Zachodniego Brzegu, stwarzając dzisiejszy problem palestyński - to ciąg pomyłek, fałszywych deklaracji, nieprawdziwych obietnic, zmarnowanych szans i nie podjętych w porę propozycji. Ale stosunki Izraela z arabskimi sąsiadami naprawdę tragiczne są dlatego, że gdyby politykom z obu stron udało się uniknąć tych wszystkich błędów, historia wyglądałaby zapewne tak samo.

Prawdziwym powodem wojen na Bliskim Wschodzie jest sam Izrael. A dokładniej: negowanie prawa Żydów do posiadania państwa w tym właśnie miejscu. Póki Palestyńczycy nie zaakceptują Izraela, póty będzie dochodzić, jeśli już nie do “klasycznych" wojen jak w 1967 i 1973 r., to do aktów terroru.

Wydarzenia na Bliskim Wschodzie toczą się według logiki, której politycy okiełznać nie potrafią. Konflikt rozgrywa się na wielu płaszczyznach. Są tu i spory wewnątrz samego Izraela, i pełne wewnętrznych waśni dzieje arabskich państw. Są także dwa elementy, których politycy obu stron są zakładnikami: w Izraelu (państwie demokratycznym) to wyborcy, w Autonomii Palestyńskiej - ulica. W czasach “zimnej wojny" nakładała się na to jeszcze rywalizacja mocarstw.

Wszystko to prowadziło do piętrowych nieporozumień. Jak wtedy, gdy i ZSSR, i USA starały się powstrzymać wybuch wojny sześciodniowej (czerwiec 1967 r.), a w efekcie przyczyniły się do jej przyspieszenia. Ta wojna - podczas której Egipt i Syria uderzyły z zaskoczenia i o mały włos nie zniszczyły Izraela - po prostu musiała wybuchnąć. Tak jak musiała się skończyć, gdy Egipt doszedł do wniosku, że dłużej nie chce wojować z Izraelem, bo swój cel polityczny (odzyskanie Synaju) może osiągnąć inaczej. Ale i wtedy mogło nie dojść do rozmów o rozejmie: obie strony umówiły się na pustyni, z tym, że Izraelczycy przygotowując obóz do rokowań pomylili się i założyli go w złym miejscu. Egipcjanie i Żydzi spędzili pół dnia oddaleni od siebie o trzy kilometry, nabierając przekonania, że przeciwnik ich oszukał... Ale po obu stronach była wola zawieszenia broni, dlatego po wyjaśnieniu nieporozumienia rozejm stał się faktem. Inaczej jest w stosunkach Izraela z Palestyńczykami: tu woli ciągle brakuje, stąd kolejne inicjatywy pokojowe muszą kończyć się fiaskiem.

Książka Geberta składa się z dwu części. Pierwsze rozdziały rzucają nas w wir wojennych wydarzeń. Nie zaznajomiony z realiami bliskowschodniej polityki czytelnik może zgubić się w kolejnych koalicjach, ofensywach, rajdach czołgów, zakulisowych działaniach (dlatego przydałoby na końcu książki kalendarium i małe “who is who"). O ile ta pierwsza część książki szuka odpowiedzi na pytania “co, kiedy i jak?", o tyle w drugiej części - będącej cyklem reportaży - chodzi o pytanie: “dlaczego?". Tu poznajemy masowych bohaterów: społeczeństwa żydowskie i palestyńskie (choć ten drugi obraz jest uboższy). To, że życie w Izraelu nie sprowadza się do prostego podziału: Żydzi-Arabowie, pokazuje historia pewnej rodziny, która straciła dwa samochody: pierwszy spalili Palestyńczycy, drugi zdemolowali haredim (ortodoksyjni Żydzi) podczas szabasu, gdy rodzina chciała nim wyjechać z domu.

Gebert pisze: “Tytuł, jaki tej książce nadałem, sugeruje, że obecna wojna - bo wydarzenia, jakie po 1967 r. nastąpiły, układają się moim zdaniem w jeden ciąg - zakończy się ostatecznie gdzieś do roku 2007. Gdy powiedziałem o tym tytule izraelskiemu przyjacielowi, ten roześmiał się i poradził, bym książkę wydał szybko, tak by do owego roku wszyscy zdążyli o niej zapomnieć". Czy miał rację? Dziś, po śmierci szejka Jassina, jesteśmy świadkami powstawania ciągu dalszego “wojny czterdziestoletniej".

Konstanty Gebert “Wojna czterdziestoletnia", wyd. Świat Książki, Warszawa 2004.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2004