Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kandydatów było czterech, a tak naprawdę dwóch, natomiast wszyscy opowiadali się za niepodległością Katalonii (ale za pozostaniem Barcelony w lidze hiszpańskiej). No i bardzo dobrze, wszak nawet i suto opłacany wyczynowy sportowiec potrzebuje zjeść ciastko i mieć ciastko... Posiadający poparcie Guardioli oraz Cruyffa Laporty (ten drugi kandydat) obiecywał hipertransfery oraz zdrapanie Kataru z kultowych klubowych koszulek, natomiast Bartolomeu (pierwszy kandydat) po prostu przypomniał, że pod jego przewodem w sezonie 2014/2015 Barcelona zdobyła tryplet (Liga Hiszpańska, Liga Mistrzów, Puchar Króla). I tyle. I pierwszy kandydat wygrał z kandydatem drugim 55 do 33, bodajże. Reszta stawki przywlokła się w jednocyfrowych ogonkach.
Ale dlaczego zawracam Państwu głowę odległą, cudzoziemską piłką? Z powodu demokratycznego procesu. Sto tysięcy posiadaczy karnetów ma prawo oddać głos. Przyjeżdżają w niedzielę, spędzają cały dzień, decydują o przyszłości klubu. Znaczy: wybory. Znaczy: mój głos ma znaczenie. Znaczy: demokracja w działaniu. Pięknie. I teraz zagadka: jaka była frekwencja ostatnich wyborów w Barcelonie? 43 procent.
Czy to źle, czy to dobrze – jak swego czasu zwykły pytać mnie córki. Piszę po polsku, bo myślę po polsku, bo wybory ojczyste są mi najbliższe, więc nie mogę, posługując się barcelońskim hasłem „więcej niż klub” nie odnieść się do przykładowej wyborczej frekwencji w kraju Polan i Wiślan. Parlamentarne wybory 1989: 63 proc.; referendum w sprawie wejścia do Unii Europejskiej: 59 proc.; ostatnie wybory prezydenckie: 49 proc. i 55 proc. w kolejnych turach. Wyjątkiem w stosunku do okołopięćdziesięcioprocentowej normy jest frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego: ledwo przekraczająca 20 procent – nasza chata z kraja.
Wakacyjne sondaże sugerują, że do następnych, jesiennych wyborów parlamentarnych wybiera się 20 procent rodaków Roberta Lewandowskiego... Czy to źle, czy to dobrze, czy to kanikuła? Może lepiej przeczekać lato i dopiero później zapytać... Ludzie nie lubią, jak im się zawraca głowę na leżaku, tuszę, oby nie płonnie. ©