We władzy rocznic

Ogólnie uważa się, że rocznice robią nam dobrze. Są inspiracją i źródłem ożywienia społecznego albo narodowego, podnoszą temperaturę przeżyć, dają okazję do uczczenia zasług, spłacania długów wdzięczności. A przede wszystkim uczą, bo pielęgnują pamięć przeszłości. I wszystko to bardzo piękne i słuszne. Ale przecież nie na tym kończy się sprawa.

03.10.2004

Czyta się kilka minut

Rocznic, jubileuszy i obchodów może być tak dużo, że się nawzajem zdewaluują. Powstaje też natychmiast pokusa dyskontowania kalendarza na rzecz własnych, personalnych lub grupowych interesów. Czyż nie oglądaliśmy tego setki razy? Zdawałoby się, że czczona historia może być tylko jedna - zamiast tego jednak mamy natychmiast tezy dominujące, szyldy z najwłaściwszą artykulacją haseł, skrzętne dobieranie uczestników obchodów tak, aby pożądana słuszność wystąpiła możliwie bez zakłóceń. A jeszcze wyścigi próżności, gdy rocznicę uważa się za własną przede wszystkim zasługę...

Szykuje się za rok dwudziestopięciolecie powstania “Solidarności". Ma być tak ważne, że już słychać o projekcie uchwały, którą na wniosek polskich europarlamentarzystów miałby podjąć parlament w Strasburgu. Więcej: mówi się już o zamiarze zaproszenia na obchody samego Jana Pawła II. To znaczy, że organizatorzy chcieliby tę datę (zapewne datę gdańskich porozumień sierpniowych?) potraktować w wymiarze uniwersalnym. Czy można nieśmiało wyrazić życzenie, aby zanim to wszystko dziać się zacznie, nie zabrakło refleksji nad najważniejszymi pytaniami? A pierwsze z nich byłoby takie: czy to rocznica będzie, czy jubileusz? Rocznica to tylko przypomnienie - któreś z rzędu, w wypadku okrągłej liczby szczególnie eksponowane - ważnego, także wyjątkowo ważnego wydarzenia z przeszłości. Jubileusz to okrągła data znacząca trwanie tego, co jest świętowane, co dalej dzieje się jako rzeczywistość z nami współczesna. Jest dla mnie pytaniem wręcz podstawowym, czy “Solidarność" - ta, która w roku 1980 “ruszyła z posad bryłę świata" - istnieje i działa aż dotąd, kreując rzeczywistość polską - i nie tylko - w sposób niewątpliwy i zgodny z tamtym pierwszym pchnięciem?

Drugie pytanie byłoby o bohaterów tych obchodów. Czy zgodzimy się wszyscy w tej mierze, nie wszczynając wojny o nazwiska, nie usuwając nikogo z najgodniejszych i reagując na wpychanie się do pierwszego rzędu najmniej powołanych? I trzecie wreszcie pytanie wstępne: jak zadbać, by jubileusz (jeśli tak to ogłosimy) poprzedzony został rachunkiem sumienia, gwarantującym, że lekcja z historii wyciągnięta zostanie bez fałszów, bez zaślepienia, z pokorą, potrzebną wtedy równie jak duma, co do której wątpliwości na pewno nie będzie?

Mamy na szczęście wiele czasu, by się o to wszystko zatroszczyć.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2004