Statystycznie poprawiło się

Tekst Janusza A. Majcherka czytałem z rozrzewnieniem. Jak z poprzedniej epoki: społeczeństwo narzeka i nie docenia zasług partii i dobrodziejstw socjalizmu... Oto moje wątpliwości.

Bezwarunkowe twierdzenie, jakoby przekształcenia systemowe przyniosły wzrost poziomu życia o połowę (komu i w stosunku do jakiej bazy?), ani fakt, że dwukrotnie wzrosła liczba prywatnych samochodów osobowych itp. nie muszą dowodzić, że większości ludzi żyje się lepiej. Pomińmy nawet trzy miliony bezrobotnych, w większości bez prawa do zasiłku, bo ich poziom życia (i rodzin) na pewno nie wzrósł. Jeśli weźmiemy pod uwagę tych, co mają dochody, może się okazać, że np. na cztery osoby jednej poziom życia wzrósł pięciokrotnie, jednej zmalał o połowę, pozostałym nie uległ zmianie. Statystycznie otrzymamy jednak właśnie wzrost poziomu ich życia mniej więcej o połowę. Znając rozpiętość dochodów, jaką stworzyliśmy w ostatnich latach, podejrzewam, że optymistyczne dane przytaczane przez Autora niekoniecznie muszą opisywać sytuację i odczucia większości społeczeństwa. Złośliwy mógłby posądzić Pana Majcherka, że sam niezupełnie wierzy w cytowaną statystykę i przekonuje czytelnika o dobrej sytuacji materialnej ludzi przez zakwestionowanie powszechnie przyjętych i stosowanych wskaźników społecznego ubóstwa. Lecz czy naprawdę staniemy się bogatsi tylko dlatego, że np. minimum socjalne potraktujemy jako ustalaną arbitralnie i administracyjnie abstrakcję? Skoro wg ONZ minimalnym progiem dochodowym określającym granicę ubóstwa są dwa dolary dziennie na osobę (co innego znaczą jednak dwa dolary w USA, co innego u nas, a jeszcze co innego w Indiach), i skoro 20 proc. Polaków osiąga dochód poniżej tej kwoty, jak można obwiniać społeczeństwo o głupotę i nieuczciwość?

Nie tęsknię za czasami realnego socjalizmu, doceniam przemiany - w tym głównie zasługi Tadeusza Mazowieckiego i Leszka Balcerowicza, którzy je zapoczątkowali - a mimo to jestem pełen niepokoju. Głównie z powodu braku perspektyw dla młodych Polaków. Jestem emerytowanym inżynierem górnikiem, w kopalniach pod ziemią przepracowałem 30 lat. Prawie całe zawodowe życie przeżyłem w okresie - jak pisze Autor - cenzury, kartek na różne towary, bez paszportu itd. Ale kończąc studia moje pokolenie miało jakieś, choć i tak nie najwyższego lotu, perspektywy. Natomiast moje dzieci, przynajmniej w przewidywalnej przyszłości, perspektyw nie mają. I póki nie zostanę przekonany, że nie mam racji, uważam to za najważniejszą okoliczność, o której nie wolno zapominać podczas bicia się w piersi społeczeństwa i wystawiania mu cenzurek.

Po lekturze tekstu miałem jeszcze jedną refleksję. Bez szkła powiększającego widać, jak często ludzie są odzierani z godności i poniżani tylko dlatego, że są pracobiorcami. Czy uwierzyliśmy może, że dzieje się to w majestacie prawa? Dlaczego państwo w to nie ingeruje (kto i kiedy personalnie odpowiadał np. za niepłacenie pensji pracownikom)? Związki zawodowe wolą wojny i spektakularne akcje, najlepiej polityczne, natomiast Kościół dopiero od zeszłorocznego wystąpienia arcybiskupa katowickiego Damiana Zimonia zaczyna dostrzegać zjawisko.

ANDRZEJ PODGÓRSKI (Katowice)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2003