Rozmowy w drodze

W jednym z przedświątecznych wydań "Wysokich Obcasów" przeczytałem reportaż o życiu starszych, samotnych kobiet.

01.04.2008

Czyta się kilka minut

Uderzyło mnie wyznanie jednej z pań, że brak partnera do codziennych rozmów sprawia, iż napawa ją niepokój o zachowanie zasobu słownictwa koniecznego do wyrażenia siebie i swoich trosk. Gorzki paradoks: nasza cywilizacja zbudowana jest na słowach, a obok nas żyją ludzie przeżywający swoje dramaty w milczącej samotności, której sobie nigdy nie życzyli.

Piszę o tym, bo w doświadczeniu uczniów uciekających z Jerozolimy słowo i możliwość głośnego wypowiedzenia własnych uczuć w kryzysowej sytuacji gra ważną rolę. Czytając opowiadanie, w którym ludzka niewiara i nadzieja skąpane zostały w barwach słońca zachodzącego nad gospodą w Emaus, zazwyczaj skupiamy uwagę na rozpoznaniu Jezusa przy łamaniu chleba. Jednak zanim do tego doszło, uczniowie rozmawiali o swoich rozczarowaniach ostatnich dni.

Pierwszym i największym rozczarowaniem był Ten, któremu zawierzyli trzy lata wspólnej drogi. Miał być wybawicielem Narodu Wybranego, a pozwolił się schwytać i ukrzyżować niczym pospolity przestępca. Drugim rozczarowaniem byli religijni przywódcy Izraela, podejmujący decyzję schwytania i wydania Jezusa w ręce pogan. Wreszcie trzecie rozczarowanie to oni sami. Jak mogli tak nie znać się na ludziach i dać się zwieść pretendentowi do roli Mesjasza?

Użyte w tym kontekście greckie słowo homilein, rozmawiać, oznacza, że rozmawiali szczerze o tym, co naprawdę myślą i czują. Bóg nie wychodzi na spotkanie z tymi, którzy rozmawiają nieszczerze, skrywają swoje prawdziwe uczucia i intencje. Bogu i sobie warto mówić o najboleśniejszych rozczarowaniach i rozterkach. Rzadko uświadamiamy sobie, że kryzysy naszej drogi życiowej, gdy przeżywane są w samotności, mogą przyczynić się nawet do śmierci. Jeśli nie fizycznej, to z pewnością śmierci duszy. Możliwość otwarcia serca i szczerej rozmowy, choćby nasza ocena rzeczywistości była błędna - bo przecież nikt nie jest nieomylny - jest cennym gruntem, na którym łatwiej odnaleźć nadzieję.

Na ten grunt trafił Zmartwychwstały. Dla Boskiego homilety szczere rozterki i rozczarowania uczniów-uciekinierów stały się okazją przyniesienia pomocy ich skołatanym umysłom. Ich rozmowy w drodze stały się okazją zawiązania wspólnoty i otwarcia oczu. Bo chrześcijaństwo rodzi się zawsze tam, gdzie dochodzi do spotkania osób nie lękających się mówić o swoich rozterkach i nadziejach. Tam, gdzie nie ma takich rozmów, albo gdzie się ich unika, łaska spotkania Jezusa przy łamaniu chleba oddala się niemiłosiernie. A jeśli pomiędzy nami chodzą ludzie, którzy nie mają okazji, by wyrazić siebie, to nie warto czekać, aż przyjdzie do nich Chrystus, lecz samemu stać się Chrystusem i zapytać, jakie rozmowy prowadzą w drodze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2008