Puszka Pandory czy błogosławieństwo

8 grudnia mija czterdziesta rocznica zakończenia Soboru Watykańskiego II, który wstrząsnął Kościołem XX wieku i wstrząsa Kościołem wieku XXI. Od czterdziestu lat sprawy toczą się - dla jednych - w blasku Soboru, a dla innych - w jego cieniu.

11.12.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

W oczach Jana Pawła II Sobór był wydarzeniem przełomowym i błogosławionym. “Stojąc na progu trzeciego tysiąclecia in medio Ecclesiae, pragnę raz jeszcze wyrazić wdzięczność Duchowi Świętemu za wielki dar Soboru Watykańskiego II, którego wraz z całym Kościołem - a w szczególności z całym episkopatem - czuję się dłużnikiem" - czytamy w papieskim testamencie. Tak też ocenia go wielu katolików, ale przecież nie wszyscy. Coraz częstsze i śmielsze są głosy krytyki.

Ocena

Radykalni tradycjonaliści twierdzą, że Sobór był przełomem, tyle że negatywnym - największym nieszczęściem Kościoła minionego stulecia. Słyszymy, że właśnie na nim kościelni liberałowie - marginalizując, za pomocą nieczystych gier, ortodoksyjnych biskupów - mieli otworzyć puszkę Pandory. W rezultacie do Kościoła, ostoi świętości i prawdy, przeniknął grzech świata. Zatarła się granica między chrześcijańskim sacrum i światowym, czyli modernistycznym i liberalnym, profanum. Dewastacja liturgii, chaos doktrynalny, brak powołań, skandale wśród duchownych - to tylko niektóre z owoców soborowego nieszczęścia.

Tradycjonaliści umiarkowani widzą w Vaticanum II ważne wydarzenie, ale dyskredytują skutki reform. Winę ponosi zresztą nie tyle sam Sobór, ile błędna, a nawet fałszywa jego interpretacja. Co gorsza, szerzący błędy progresiści odwołują się do nieokreślonego “ducha Soboru", gdy tymczasem liczyć się powinna jego “litera". Ta zaś - w łączności z zasadą, że Sobór należy odczytywać przez przedsoborową Tradycję, nie na odwrót - usprawiedliwia pogląd, że w życiu i doktrynie Kościoła niewiele się zmieniło.

Progresiści - po chwilowym zachłyśnięciu się Soborem - ogłosili coś na kształt dogmatu o wyczerpaniu się jego błogosławionych, jednak nazbyt płytkich mocy. Sobór był przełomem, ale za mało radykalnym; jedynie uwerturą do właściwych reform (daleko idąca demokratyzacja i liberalizacja struktur kościelnych). Żeby ziścił się sen progresistów, należy zwołać kolejny sobór.

O potrzebie nowego soboru mówią zresztą również niektórzy katolicy umiarkowani, dla których Sobór Watykański II był wprawdzie przełomowy i błogosławiony, ale jego ojcowie nie byli w stanie przewidzieć rozgrywających się na naszych oczach przeobrażeń. Gwałtowny rozwój technologiczny, rozprzestrzenianie się demokracji, sekularyzacja, kwestionowanie tradycyjnej etyki czy terroryzm sugerują konieczność nowego soboru, by Kościół mógł się dopracować programu odpowiedniego do tych wyzwań.

Wszystkie przedstawione stanowiska grzeszą jedną słabością: jakkolwiek uznają wagę Soboru, jednak mijają się z jego wielkością rzeczywistą. W istocie Vaticanum Secundum okazało się jednym z kilku absolutnie kluczowych wydarzeń w całych dziejach Kościoła. Jak trafnie konstatował niemiecki teolog Johannes B. Metz, począwszy od Vaticanum II “Kościół katolicki przeżywa przełom najgłębszy (...) od czasów Kościoła pierwotnego" - przełom, oczywiście, błogosławiony, choć trudny, stawiający wiele nowych pytań i problemów.

Lek

Między bajki należy włożyć tezę, że Sobór stał się źródłem kryzysu Kościoła. Przeciwnie, Kościół “przedsoborowy - mówił ks. Józef Tischner - był Kościołem obumierającym i w dodatku wielce antypatycznym. Nie jest prawdą, że kryzys Kościoła zaczął się na Soborze. Kryzys Kościoła zaczął się o wiele wcześniej i Sobór miał być odpowiedzią na kryzys". Kościół - jak stwierdził Stefan Swieżawski, reprezentujący wówczas w Watykanie świeckich ze Wschodu - “intelektualnie powoli wyobcowywał się z kultury, bo - zamiast odpowiadać na pytania współczesnych - szukanie prawdy zaczął zastępować ideologią".

Kultura euroatlantycka końca XIX i pierwszego pięćdziesięciolecia XX wieku nie rozpieszczała chrześcijaństwa. Postoświeceniowe prądy - ruch robotniczy, socjalizm, racjonalizm, modernizm, pozytywizm itp. - były do niego ustosunkowane krytycznie bądź bardzo krytycznie. Ale i vice versa: Kościół - przede wszystkim wszechwładna kuria rzymska - przyjął postawę krytyczno-obronną, okopując się w twierdzy jedynego prawdziwego i czystego katolicyzmu.

Ks. Tomáš Halík ów proces nazywa odchodzeniem Kościoła od pełnej oddechu i świeżości “katolickości" ku dusznemu i zamkniętemu “katolicyzmowi" jako ideologii. “Przez »katolicyzm« - pisał - rozumiem (...) taką postać Kościoła, która powstała jako reakcja na europejską nowożytność, Reformację i proces modernizacji. Był to owoc mentalności obronnej, zapoczątkowanej w czasach kontrreformacji i osiągającej szczyt na Soborze Watykańskim I, przez tendencje do budowania ściśle ograniczonego doktrynalnie instytucjonalnego systemu. Kościół, »Mistyczne Ciało Chrystusa«, coraz bardziej zaczął się identyfikować ze ściśle określoną organizacją, instytucją i jej systematycznie opracowywaną doktryną - tak rozumiane chrześcijaństwo stawało się coraz bardziej »izmem« między innymi »izmami« nowożytności". Tak też w owych czasach coraz częściej myślały niektóre środowiska katolików, doświadczające duchoty “katolicyzmu" i tęskniące za świeżością “katolickości".

Rodziły się zatem ruchy odnowy: liturgiczny, biblijny, patrystyczny, społeczny czy zawodowy, które spotykały się z podejrzliwością władz kościelnych. Głowy zaczęli podnosić bibliści i teologowie, ale również nie mieli łatwego życia. Symbolem tego procesu stał się francuski dominikanin Yves Congar, któremu zakazano wykładania, nakazano przedkładać do cenzury każdą napisaną linijkę albo skazywano go na milczenie.

Jednak gdy Jan XXIII zwołał Sobór Watykański II, zaprosił Congara do udziału w obradach. Podobna rehabilitacja na najwyższym szczeblu spotkała grono innych wybitnych teologów. Kto zna przebieg obrad, wie, że właśnie ci teologowie odegrali w nich kluczową rolę.

Starcie

Sobór miał być lekiem na kryzys przedsoborowego Kościoła, chociaż trudno zgodzić się z tezą, że dokładnie właśnie po to zwołał go Jan XXIII, a planowali Pius XI i Pius XII.

Pius XI zapowiadany przez siebie sobór widział przede wszystkim jako dopełnienie Soboru Watykańskiego I, który został przerwany z powodu toczących się we Włoszech działań wojennych. Podobnie myślał Pius XII, który nawet zarządził - w tajemnicy (!) - rozpoczęcie prac przygotowawczych. Jan XXIII zamiar zwołania soboru ogłosił 25 stycznia 1959 r., co wywołało “zdumienie i opozycję ze strony różnych kręgów kościelnych, w tym kurialnych" (ks. Alfons Skowronek). Sam papież - podczas ceremonii otwarcia Vaticanum Secundum 11 października 1962 r. - tak wyłożył jego cel: “Powinno nastąpić odnowienie nauczania Kościoła (...), przeprowadzone w sposób klarowny i prosty, tak aby doktryny jaśniały wciąż takim blaskiem, jakiego przydał im Sobór Trydencki i Watykański I. (...) Substancja pradawnej doktryny jako Depozytu Wiary to jedna rzecz, a sposób jej prezentowania to zupełnie inna. (...) Niezbędna jest wielka ostrożność, aby nauczanie Kościoła, przepracowane przez Sobór, miało w przeważającej mierze charakter duszpasterski". Papież mówił o “zagrożeniu błędami", które Kościół “często potępiał z całą surowością", ale w jego przemówieniu dominował optymizm: dziś Kościół “woli zastosować medycynę miłosierdzia". To znaczy “wyjść naprzeciw potrzebom dnia dzisiejszego, demonstrując bardziej wartość nauczania Kościoła, niż posługując się potępieniem".

Kierunek, jaki ostatecznie obrał Sobór, nie musiał wypaść po myśli Jana XXIII. W rozmowie z jednym z kardynałów Papież miał powiedzieć: “Oni mnie nie zrozumieli". “Sądzę - pisał Yves Congar - że jego zdaniem obrady poszły w kierunku zbyt teoretycznym. On wolałby prawdopodobnie perspektywę bardziej praktyczną, katechetyczną, coś w rodzaju orędzia skierowanego do świata", utrzymanego “w języku mniej skomplikowanym".

Komisje, które przygotowały tzw. schematy soborowe (projekty dokumentów) - a było ich, bagatela, 74 - pracowały pod okiem kurii rzymskiej. Ta zaś funkcjonowała zgodnie z zasadą Roma locuta, causa finita, zakładając posłuch. Spodziewano się krótkich obrad: jedna sesja (maksymalnie kilka miesięcy), może dwie. Jednak od początku uformowały się na Soborze dwie grupy biskupów: większościowa, która nadała kierunek ku odnowie, i mniejszościowa opozycyjna. Większość błyskawicznie zdecydowała o zmianach w komisjach teologicznych i zażądała nowego opracowania schematów. Wystarczy powiedzieć, że z 74 pierwotnych dokumentów ostało się 16 - i tyle Sobór uchwalił.

Podczas obrad starły się też dwie szkoły teologiczne. Jedna, pod okiem kurii rzymskiej, nieufna wobec świata i bazująca na scholastyce, pragnęła zachować status quo: Kościół sklerykalizowany i jurydyczny, zasadniczo europejski. Hasłem było: Ecclesia semper eadem, Kościół zawsze ten sam. Druga miała wizję historiozbawczą: odwoływała się do Biblii i Ojców Kościoła, była otwarta na kultury inne niż europejska. Kościół widziała jako komunię i pielgrzymujący Lud Boży, świeckich i duchownych. Tym biskupom i teologom przyświecało hasło: Ecclesia semper reformanda.

Soborowe spotkanie tych wizji przyjęło postać gorących, wręcz dramatycznych debat i sporów. Gdy jednak nastawał czas ostatecznych głosowań, w każdym przypadku przemawiał przez ojców soborowych jeden duch (wierzę, że Duch). Jest coś zdumiewającego w fakcie, że wszystkie dokumenty akceptowano przytłaczającą większością głosów.

Ks. Halík trafnie ujął zasadniczą wymowę Vaticanum II: “Podczas Soboru Kościół podjął trud obalenia murów obronnych, jakimi się w »wieku katolicyzmu« ze strachu odgrodził. Usuwanie murów miało otworzyć mu drogę w trzech kierunkach: ku innym Kościołom chrześcijańskim, ku religiom niechrześcijańskim i ku współczesnej zlaicyzowanej kulturze, włącznie z ateizmem. Ten potrójny wyłom znalazł swój teologiczny wyraz w dokumentach Soboru (zwłaszcza w »Lumen gentium« [Konstytucja dogmatyczna o Kościele], »Gaudium et spes« [Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym], »Dignitatis humanae« [Deklaracja o wolności religijnej] i »Nostra aetate« [Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich]), a także w instytucjonalnej formie - w powstaniu trzech Sekretariatów, później Papieskich Rad - ds. Jedności Chrześcijan, Dialogu z Religiami Niechrześcijańskimi i Dialogu z Niewierzącymi. Czwartym wyłomem, o nie mniejszym historycznym znaczeniu, było wyraźne wyprowadzenie Kościoła z pułapki »eurocentryzmu« i doprowadzenie do prawdziwego powszechnego umiędzynarodowienia. Przejawiło się to również w składzie kolegium kardynalskiego, dykasterii watykańskich oraz episkopatów krajów tzw. Trzeciego Świata".

Przełom

Chociaż na Soborze przeważyła szkoła historiozbawcza, jednak podczas obrad dochodziło do kompromisów czy marginalizowania problemów, które mogły rodzić zbyt głębokie podziały. “Byłoby absurdem myśleć, że sprawy winny pozostać w tym stanie, w jakim znalazły się w dniu zamknięcia Soboru 8 grudnia 1965 r. (...) Cała praca Soboru została doprowadzona do jakiegoś półmetka. (...) Usiłowano osiągnąć możliwie najwyższą jednomyślność. (...) W konsekwencji stanęliśmy w połowie drogi" (Congar).

Mimo to Sobór rozpoczął przełom, o jakim nikomu się nie śniło, porównywalny jedynie z tym, który dokonał się w chrześcijaństwie u zarania jego dziejów. Tego zdania są tak wybitni teologowie jak Johannes B. Metz, Walbert Bühlmann, Avery Dulles czy Karl Rahner. Ten ostatni, w słynnym tekście “Ku fundamentalnej interpretacji teologicznej Vaticanum II", mówi o trzech wielkich epokach w dziejach Kościoła. Pierwsza to krótki okres chrześcijaństwa żydowskiego. Druga - dziewiętnaście stuleci Kościoła rozwijającego się na terytorium kultury hellenistycznej, potem europejskiej. Trzecia to czas, gdy Kościół otworzył się na inne kultury i rzeczywiście zaczął obejmować cały świat. U początku pierwszej epoki stoi Jezus, drugiej - św. Paweł, trzeciej - Sobór Watykański II. Wielkość Soborowego przełomu można przyrównać do przejścia (dokonanego zasadniczo dzięki Apostołowi Narodów) od chrześcijaństwa Żydów do chrześcijaństwa pogan. Paweł zwolnił nawracających się z pogaństwa z konieczności obrzezania. To tak, jakbyśmy dziś zdecydowali, że nawracającym się na chrześcijaństwo nie jest potrzebny chrzest.

Na Soborze Kościół objawia się jako światowy (Weltkirche, World Church), a nie tylko europejski. Konstytucja o Liturgii otwiera liturgię na języki narodowe. W Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Kościół staje się świadomy odpowiedzialności za rodzącą się historię całej ludzkości. Konstytucja dogmatyczna o Kościele kładzie fundamenty pod właściwie rozumianą kolegialność (kierowanie Kościołem przez biskupów Kościołów lokalnych wraz z i na czele z biskupem Rzymu, a nie przez samego papieża). Konstytucja o Objawieniu i Deklaracja o religiach niechrześcijańskich po raz pierwszy w dziejach prezentują pozytywną ocenę innych religii. W tym kontekście Kościół światowy otrzymał wielkie wsparcie ze strony Dekretu o ekumenizmie, stwarzającego możliwość pojednania wspólnot chrześcijańskich. W Deklaracji o wolności religijnej Kościół wyrzeka się stosowania jakichkolwiek środków przymusu w głoszeniu wiary.

Kościoły lokalne nie mogą już być traktowane jako regiony eksportu chrześcijaństwa zachodniego, uważanego dotychczas za nieprześcigniony model Kościoła, ale powinny cieszyć się właściwą niezależnością i wolnością w ramach Kościoła powszechnego. Innymi słowy, Sobór zapoczątkował inkulturację Kościoła w glebę terenów, które tradycyjnie określano jako “misyjne". To oznacza konieczność jakościowej transformacji, która z wolna już się zaczęła dokonywać, wywołując nowe, nieraz zdumiewające problemy. Są wśród nich pluralizm form orędzia chrześcijańskiego, liturgii, prawa kanonicznego i innych form życia Kościoła w różnych regionach świata. Proces ten można - za J. B. Metzem - nazwać przechodzeniem Kościoła kultury monocentrycznej (europejskiej) ku Kościołowi kultury policentrycznej (azjatyckiej, afrykańskiej, świata islamu, buddyzmu czy hinduizmu). Jakie mają być jednak uprawnione granice pluralizmu w jednym Kościele? Jakie są granice jedności w różnorodności Kościoła? Kto ma mieć decydujący głos w tworzeniu różnych form jednego orędzia: rzymskie centrum czy centra Kościołów lokalnych? Jak miałaby wyglądać kolegialność biskupów na czele i pod kierunkiem biskupa Rzymu? Rahner pyta: “Czy istnieje formalne kryterium dla określenia, co naprawdę może, a co nie może należeć zasadniczo i pierwotnie do nadprzyrodzonego objawienia w ścisłym sensie tego pojęcia?". Jeśli zdefiniowalibyśmy takie kryterium, mielibyśmy do czynienia “z rzeczywiście autentycznym pluralizmem, o wiele więcej znaczącym niż istniejący pluralizm proklamacji i teologii w łonie Kościoła zachodniego".

***

Rangę pytań i problemów, jakie stają przed Kościołem za sprawą Soboru, można przyrównać jedynie do tych, przed jakimi stał Kościół pierwszych wieków. Nie była to era sielankowa, ale burzliwa, naznaczona niekończącymi się sporami wokół tajemnic Chrystusa i Trójcy. Sobory Kościoła starożytnego w istocie dawały impuls do kolejnych, które - niestety - prowadziły do podziałów, nawet wojen. Dziś, dzięki Bogu, wojny religijne między wyznawcami Chrystusa należą do przeszłości, ale debaty trwają, chociaż wokół innych pytań, w istocie dotyczących tajemnicy Kościoła. A i czas jest niespokojny, nierzadko bolesny, nie wolny od kryzysów i prób hamowania reform. Zadanie przezwyciężenia zrodzonego przed Soborem kryzysu okazało się trudniejsze, niż się spodziewano, a nowe problemy i wyzwania płynące z wnętrza Kościoła i ze świata jeszcze komplikują i tak zawiłą sytuację.

Jednak historia - również historia Kościoła - lubi się powtarzać. Jeśli era soborów starożytności, mimo wielkich wstrząsów, była czasem dynamicznego wzrostu chrześcijaństwa, dlaczego takim czasem nie ma być era, którą otworzył Sobór Watykański II?

---ramka 401197|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2005