Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przemysław Czarnek podzielił się w radiu opinią o Barbarze Engelking i o proteście przeciwko państwowej nagonce na nią, podpisanym przez ponad tysiąc przedstawicieli świata nauki. Mówił o „zwykłym antypolskim chamstwie” oraz odbieraniu środków Instytutowi Filozofii i Socjologii PAN, który badaczkę Zagłady zatrudnia („Pieniądze państwowe nie są od tego, by profesorowie utrzymywani za pieniądze polskich podatników szkalowali Polskę i dobre imię Polaków (...). Proszę to sobie robić za własne pieniądze”). Były także groźby pod adresem sygnatariuszy listu („Oczywiście widziałem te nazwiska, będziemy na to reagować”).
MINISTER CZARNEK I CZARA DOTACJI
RÓŻA RZEPLIŃSKA, działaczka pozarządowa: W aferze z pieniędzmi od resortu edukacji mamy do czynienia albo z ordynarną próbą uwłaszczenia się rządzących na publicznym majątku, albo z przygotowaniami do jesiennej kampanii wyborczej >>>>
Wygląda na to, że minister chciałby ograniczać środki nie tylko badaczom, których uważa za „antypolskich”, ale wszystkim, którzy przypominają, że miejscem naukowej debaty są specjalistyczne czasopisma, a nie polityczne wiece. Jednak nawet jeśli podejmie taką decyzję – co potrafię sobie wyobrazić – to ona niewiele zmieni, bo w polskiej nauce i tak pieniędzy nie ma. Inflacja dobija akademię, bo rosną koszty życia i prowadzenia badań. Narodowe Centrum Nauki, nadal nieskolonizowane przez władzę, finansuje już tylko 7-13 proc. projektów zgłoszonych w różnych konkursach. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju – nadzorowane przez inne ministerstwo – należałoby zlikwidować po tym, jak wykryto w nim szajkę wyprowadzającą granty dla osób powiązanych z politykami prawicy.
Postronnym obserwatorom pozostaje tylko żenujące przypominanie ministrowi o możliwości nietraktowania środowiska naukowego jak stada baranów, a publicznych środków – jak prywatnego pastwiska.