Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Według sekretarza obrony Donalda Rumsfelda zrobiono tysiące takich zdjęć. Ta liczba fotografii każe powątpiewać w oficjalne oświadczenia, że zawiniła garstka szeregowców i podoficerów. Prezydent Bush twierdzi, że nie wiedział o zdjęciach z Abu Ghraib, dopóki nie pokazała ich CBS. Może i nie wiedział. Ale o pozbawieniu jeńców praw wynikających z Konwencji Genewskiej wiedział doskonale, bo sam podpisywał odpowiednie rozporządzenia. Torturtowanie więźniów w Iraku i Afganistanie, to bezpośredni skutek jego antyterrorystycznej obsesji, poczucia misji danej od Boga. Jeszcze niedawno Rumsfeld ucieleśniał imperialną moc Ameryki. W piątek stanął przed senatorami skruszony, pokorny i zatroskany. A jednocześnie stuprocentowo opanowany. Kiedy grupa demonstrantów zaczęła krzyczeć: “Wyrzucić Rumsfelda!", jego twarz nie wyrażała nic.
Co ciekawe, każdy z przesłuchujących senatorów rozpoczynał od deklaracji, w praktyce mającej potwierdzać tezę, że znęcanie się nad jeńcami stanowiło wybryk grupki nieodpowiedzialnych żołdaków a nie element polityki penitencjarnej armii. Na usta cisnęła się puenta piosenki Andrzeja Rosiewicza: “że to nie są milicjanci, że to byli przebierańcy". Szczególnie, gdy do głosu doszła senator Collins i stwierdziła: “Na zdjęciach z Abu Ghraib świat nie zobaczył prawdziwych Amerykanów. My tacy nie jesteśmy". A jacy?