Nie będziemy okupantami

Rozmowa z Władysławem Bartoszewskim, b. ministrem spraw zagranicznych

18.05.2003

Czyta się kilka minut

Czy Polska mogła odrzucić propozycję objęcia jednej ze stref w Iraku? Tadeusz Mazowiecki twierdzi, że zabrakło nam poważnej dyskusji i powinniśmy czekać na mandat ONZ.
Także jestem zwolennikiem możliwie szerokiego mandatu międzynarodowego, jeśli można go osiągnąć w ramach NATO czy ONZ. Jednak nie uzależniałbym decyzji od rezolucji ONZ. Skoro rząd zdecydował o udziale 200-osobowego kontyngentu w operacji irackiej, miał prawo teraz wyrazić gotowość do zaangażowania się w proces odbudowy Iraku. To mieści się w ramach pokojowego współdziałania na rzecz praw ludzkich i jest mniej dyskusyjne niż udział wojskowy.

Czy jesteśmy do tego gotowi pod względem politycznym?
Bardziej niż pod względem organizacyjnym. Uznaliśmy, że nie należy uchylać się od pomocy przy odbudowie, ale nikt, ani Amerykanie, ani Anglicy nie może od nas oczekiwać entuzjazmu. Nie wiadomo, jak ta pomoc ma wyglądać, jakie będą nasze kompetencje. Czy mamy budować mosty? Pomagać w wyborach? Do tego Polacy byliby zdolni. Ale czy potrafimy pomóc koncepcyjnie przy reorganizacji życia? Zadeklarowaliśmy dobre chęci, natomiast wypełnienie ich treścią to trudne zadanie. Jego realizacji nie można odwlekać, jak najszybciej trzeba stworzyć Irakijczykom możliwość samorządnego decydowania o sobie, przy przejściowym nadzorze sił z zewnątrz.

Objęcie przez Polskę strefy w Iraku zmieni naszą pozycję w Europie. Czy państwa UE są gotowe na bardziej równoprawne traktowanie naszego kraju?
W Europie rysuje się polaryzacja, której nie osłabiło spotkanie Trójkąta Weimarskiego. Polega ona na odrębności stanowisk właśnie Francji i Niemiec. To wprawdzie tylko dwa kraje z piętnastu tworzących Unię, ale ich potencjał oraz znaczenie historyczne i geopolityczne jest dla nas odmienne niż np. Hiszpanii. To dowartościowanie Polski w oczach Niemiec, naszego sąsiada, czy Francji, naszego starego przyjaciela i sojusznika, który przeżywa pewien kryzys życzliwości wobec nas, jest niełatwe do przełknięcia. Mam jednak nadzieję, że doświadczenie i realizm dyplomacji zachodnioeuropejskiej wpłyną na złagodzenie napięć.

Zadanie, którego się podejmujemy, jest trudne i ambitne. Martwiłbym się o nie przede wszystkim ze względu na wewnętrzną kondycję naszego społeczeństwa. Jeżeli kraj jest w kryzysie ekonomicznym, społecznym, intelektualnym, a nawet - wskazuje na to wiele zjawisk parlamentaryzmu - moralnym, osłabia swój prestiż. Boję się, że nie będziemy w stanie polepszyć swego wizerunku tylko sukcesami zewnętrznymi, i to dyskusyjnymi w oczach innych. Wszyscy w Europie widzą, co się u nas dzieje.

Prezydent Kwaśniewski po spotkaniu Trójkąta Weimarskiego powiedział, źe chcemy dobre relacji zarówno z USA, jak Francją i Niemcami. Czy to realne?
Ta zdrowa równowaga nie została naruszona przez nas. Odrębne działania Francji w niektórych sprawach, np. rozmowy w Moskwie o Kaliningradzie bez konsultacji z Polską, były przejawem nierównomiernego traktowania nas przez niektórych członków Unii. To musi budzić reakcję w postaci akcentowania własnej drogi, woli czy decyzji. Jak taki akcent ma wyglądać, to sprawa do dyskusji, ale to nie dotyczy tylko Polski. Do każdego porozumienia trzeba dwóch stron, w tym przypadku nawet trzech.

Chcemy liczyć się z opinią Francji i Niemiec, ale to nie jedyne państwa w Europie. Nie widzę powodu, by opinii polskiej nie przypominać, że nasz kolejny historyczny sojusznik - Wielka Brytania - jest innego zdania i ma inną wizję postępowania wobec Ameryki. Nie ma powodu, byśmy byli zdani tylko na reagowanie na takie czy inne pretensje Paryża i Berlina, bo oba te kraje nie mają niezawodnej recepty na mądrość. Szczególnie Francja, przez swoje dobre relacje z Irakiem, miała dużo czasu na znalezienie rozwiązania problemu Środkowego Wschodu. Nie uczyniła w tej sprawie nic. Pouczanie nie jest więc żadną metodą - z tej fazy trzeba wyjść jak najszybciej.

Jak Polska powinna postępować jako iracki administrator?
Nasi przedstawiciele wojskowi i administracyjni powinni podkreślać, że nie jesteśmy okupantami. Dotychczasowe doświadczenia Polski w Iraku były doświadczeniami ludzi techniki, ekonomii, budownictwa, medycyny, a nie polityków. My nie mamy takich ambicji. Boję się, że media wyolbrzymiają naszą rolę i kompetencje. Może to jest psychologicznie przyjemne, ale potrzeba nam tonu umiarkowania. Powinniśmy widzieć swoje zadania jako rzeczowe, a nie przywódcze.

Rozmawiał Mateusz Flak

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2003