Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Uwaga, seryjny matkobójca Xavier Dolan znowu w akcji. Tak to przynajmniej wygląda na pierwszy rzut oka: w „Mamie” tytułową rolę zagrała Anne Dorval znana z debiutanckiego filmu „Zabiłem moją matkę” (2009), całość zaś dotyczy jeszcze bardziej skomplikowanej relacji między matką a synem odmieńcem. Tym razem jednak 25-letni Dolan ustępuje z pozycji oskarżyciela i powściąga swoje synowskie fantazje. Balansując między histerią i ekstazą, stworzył realistyczne do bólu studium macierzyńskiej miłości.
Jak to jest być matką kosmity? W życiu Diane Després spełnia się właśnie jeden z największych rodzicielskich koszmarów: świeżo owdowiała, zdegradowana ekonomicznie, musi rozpocząć nowe życie z 15-letnim Steve’em – nabuzowanym hormonami potworem, cierpiącym na wyjątkowo destrukcyjną postać ADHD. Chłopakowi, który niedawno podpalił kafejkę, grozi sprawa w sądzie, chyba że Diane umieści go w zakładzie psychiatrycznym. Na przekór wszystkim i wszystkiemu kobieta wierzy jednak, że Steve nie jest definitywnie dla świata stracony. Jak kochać dziecko, które w żaden sposób nie spełnia pokładanych w nim nadziei? Jak chronić je przed samym sobą? – to kolejne rozdzierające pytania stawiane przez Dolana w „Mamie”.
Patrząc na nią z daleka, nie dalibyśmy za taką matkę przysłowiowego funta kłaków: ubrana tak, jakby ciągle byłą dziewczyną z lat 90. (dżinsowe dzwony, pasemka, tatuaż), hałaśliwa, z niewyparzonym językiem. Jej bliskość ze Steve’em wydaje się dwuznaczna: nieustające bluzgi, wzajemne wyrzuty, czasem nawet rękoczyny, a jednocześnie niezwykła, ryzykowna wręcz zażyłość. Sceny domowego piekła podgląda nowa sąsiadka z naprzeciwka. Kyla posiada wszystko, czego tak bardzo brakuje Diane (materialne bezpieczeństwo, solidne małżeństwo, ułożone dziecko), ale ma też za sobą traumę, która objawia się jąkaniem. Zamknięta w sobie była nauczycielka zaprzyjaźnia się z rockandrollową mamuśką i jej zaburzonym synem. To jeden z jaśniejszych akcentów w całym filmie, podważający pewne tabu – bliska rodzina wcale nie musi być najbliższa.
Dolan pokazuje ludzi niesformatowanych, dlatego rozsadza wzorce dotyczące macierzyństwa, przyjaźni, rodziny. Nie po to jednak, by je niszczyć, ale wręcz przeciwnie – by ocalić to, co najcenniejsze.
Diane ma w sobie coś z barwnych, silnych kobiet Almodóvara. Walczy o syna niejako wbrew samej sobie, a jej poświęcenie ma kilka pięter. Dlatego stężenie emocji czasem osiąga w „Mamie” poziom trudno przyswajalny dla widza. Przez prawie dwie i pół godziny siedzimy na beczce prochu. Również zastosowany przez Dolana format kadru, zawężonego do wymiarów kwadratu, zamyka nas wraz z bohaterami w przyciasnej przestrzeni bez wyjścia. Kiedy nagle obraz rozszerza się na kilka minut do standardowej wielkości i rzeczywistość zaczyna nabierać oddechu, okazuje się, że to tylko wizualizacja marzeń Diane.
Kanadyjczyk Xavier Dolan zadebiutował w wieku 19 lat i został obwołany Mozartem kina. Każdym kolejnym filmem udowadniał, że nie przeszacowano jego talentu. W „Wyśnionych miłościach”, „Na zawsze Laurence”, „Tomie” objawił się zarówno jako wytrawny stylista, czujący jak mało kto filmową materię, jak i nad wiek dojrzały znawca natury ludzkiej, w szczególności tej nieprzystosowanej, odmiennej od wzorców heteronormatywnych.
Również w „Mamie” co i raz odzywa się wspomniany Dolan esteta, który lubuje się w ujęciach w zwolnionym tempie, długo smakuje poszczególne sceny, fetyszyzuje detale. Czasem przejmuje nerwowe spojrzenie swoich bohaterów (stąd ostre cięcia, gwałtowne ruchy kamery), to znów montuje rzeczywistość pod liryczne popowe melodie Céline Dion, Oasis czy Lany Del Rey.
Wydłużony ponad miarę metraż filmu wskazuje wyraźnie, że Dolan za bardzo przywiązuje się do swoich bohaterów, do smakowitych ujęć i sugestywnych obrazów. Te wszystkie audiowizualne fajerwerki są jednak czymś więcej niż ornamentem. „Mama” jest przede wszystkim przemyślanym i głęboko przeżytym obrazem szarpaniny dwojga najbliższych sobie ludzi. Opowieścią o nadziei bez sacharyny i bez lukru. Kiedy na ostatnim festiwalu w Cannes Dolan otrzymał za ten film Nagrodę Jury wespół z samym Godardem, uhonorowanym za film „Pożegnanie z językiem”, dla wielu był to gest symboliczny – przekazanie pałeczki młodemu mistrzowi.
„MAMA” (Mommy) – scen i reż. Xavier Dolan, zdj. André Turpin, muz. Noia, wyst. Anne Dorval, Antoine-Olivier Pilon, Suzanne Clément i inni. Prod. Kanada 2014. W kinach od 17 października.