Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie dziwota przeto, że jego Amazon jest wszędzie, w każdym obejściu, że wie o nas, śmiertelnikach, więcej, niż sami ośmielamy się o sobie pomyśleć. Ale ten rynek jest skończony, wszyscy żywi już zagospodarowani, wszystkie włosy na ich głowach policzone, a zatem czas na umarłych.
Na dniach gruchnęła wieść, że sprzęt Amazona będzie mieć możliwość mówienia głosem zmarłego. Którego zmarłego? Korporacja twierdzi, że jej urządzenia są w stanie z jednej minuty nagranego materiału dźwiękowego zrobić nam dowolny dźwiękowy awatar. Wystarczy poczekać, aż dany klient przeniesie się na tamten świat, i zaoferować jego bliskim nową dźwiękową usługę... dajmy na to, spersonalizowaną pogodynkę albo samochodową nawigację.
W zeszłym stuleciu ekscentryczny doktor Konstantin Raudive nagrywał głosy zmarłych, polecam płytę „The Voices of the Dead”, ale Jeff Bezos przeniesie naiwnie chałupniczą ideę w inny wymiar. Po przedśmiertnym skatalogowaniu głosów wszystkich istot żywych (to już mamy z głowy), korporacja z pewnością znajdzie sposób, aby uzyskać głosy martwych, działając retroaktywnie. Wtedy otworzą się bramy zaświatów i (za drobną opłatą) przemówią martwe dusze.
Wschodnia Europa jawi się jako szczególnie przyszłościowy rynek dla wizjonerskiego produktu koncernu Amazon. Wydaje mi się, że u nas będą się sprzedawać miliony egzemplarzy asystenta głosowego Alexy, zwłaszcza 1 listopada każdy będzie chciał pojechać na groby z jedną lub kilkoma sztukami takich urządzeń, żeby pogadać z bliskimi. Wniebogłośny chór zmarłych będzie się klimatycznie komponował ze światłem zniczy. Obole się posypią. Już słyszę ich stukot o lastryko. ©