Moc w gębie

Sześć milionów ton pomidorów zebrano w tym sezonie we Włoszech. Tych przeznaczonych na przetwory oczywiście, a nie tych krojonych na świeżo do sałatki caprese.

04.10.2021

Czyta się kilka minut

 / PAWEŁ BRAVO
/ PAWEŁ BRAVO

Na rynku globalnym nikt nie liczy waszych sałatek, choćby ociekały serwatką z najświeższej mozzarelli i pachniały szałwią na całe piętro. Tylko puszki, miliardy puszek i butelek. Już za moment, wraz z nadejściem pory błotnej, zapewnią nam najskuteczniejszy surogat słońca w kuchni.

Owe sześć milionów to dużo, powyżej oczekiwań, a także więcej niż w dwóch poprzednich chudych latach – przy czym zeszły rok wypadł marnie nie tyle z powodu złej pogody, ile okołocovidowych kłopotów ze sprowadzeniem wystarczającej liczby ludzi do zbiorów. Cieszą mnie te wieści: Włosi to wszak nasi królowie bez skóry (z prastarej dynastii Pelati), odpowiadają za ponad połowę produkcji w Europie, a na świecie równać się z nimi może jedynie Kalifornia.


SMAKI. Czytaj felietony kulinarne Pawła Bravo w "Tygodniku"


Jeśli zatem puszki zdrożeją, to nie z winy braku surowca, lecz z powodu przerzucania ciężaru inflacji przez największych producentów dzielących rynkowy tort w dalekich krainach deszczowców. W moich oczach liczą się głównie dwaj: jeśli stawiacie wyłącznie na jakość, to liderem smaku jest dla mnie Mutti. Jeśli natomiast bliska jest Wam idea spółdzielczości oraz obchodzi Was bardziej sprawiedliwy udział rolnika w zyskach, to świadomym wyborem niech będzie Cirio – ta marka należy do grupy spółdzielni rolniczych z żyznej Emilii.

Z tym że ta „spółdzielczość” obraca obecnie prawie miliardem euro rocznie, więc nie ma co popadać w sentymentalne wizje straganu przy rodzinnym gospodarstwie, gdzie żona w malowniczo upaćkanym fartuchu wyciera szmatką świeżo napełnione przecierem słoiki, a z tyłu dobiega wrzask dziatwy dźwigającej skrzynki, które ich ojciec wraz z wujem Vincenzo przywieźli traktorem z pola. Traktor już dawno nie spełniał norm spalinowych i dziś po skonsolidowanych uprawach całej rodziny sunie niskoemisyjny kombajn wyposażony w laserowy system oceny owoców.

Brak malowniczych złudzeń nie oznacza jednak popadania w zupełny cynizm. Może wielu z Was nie ma problemu z wyborem marki pomidorów, bo właśnie kończy w domu pracowite zamykanie słoneczek w słoiki. U nas przecież też ostatki sezonu, z coraz większym lękiem wyprawiam się rano na pobliski plac Na Stawach, patrząc, jak tutejszemu dostawcy wybitnych pomidorów powoli kończy się towar. Coraz mniejsze to, bledsze, a jak jeszcze się trafi skrzynka z dorodnymi okazami, to ma to iwaszkiewiczowski urok remisji przed ostatnią fazą gruźlicy. Jakbym zamiast lasu słupków podtrzymujących bazarową wiatę widział bladą brzezinę, a w pani sprzedającej tuż obok majtasy i biustonosze odnajdował oblicze filmowej Maliny.

Wielu z Was zatem jest dobrze zabezpieczonych i nie musi się zastanawiać nad tym, któremu z włoskich pomidorowych kolosów płacić za święty spokój. Ale nikt przecież nie jest samotną wyspą i niejedna spiżarnia na pewno ma braki, które trzeba uzupełniać, wchodząc we frustrujący kontakt ze społeczeństwem i rynkiem. Czasami trzeba iść do sklepu i narazić cnotę na szwank. Może jednak warto zostawić na boku to pojęcie, mocno nadwyrężone przez dyżurnych radykałów, szantażujących tanim maksymalizmem. Pozostaje za to, jako kompas, mało chyba zużyte – bo niegenerujące fejsbukowych zasięgów – pojęcie przyzwoitości, tej skromnej prawie-cnoty obecnej w liberalnym myśleniu z czasów, kiedy więcej było słychać filozofów niż ideologów i prezesów partii. Marcin Król kiedyś celnie wskazywał, że jej proste wskazówki są nie tyle moralne, ile po prostu umożliwiają ludziom wspólne życie.

Było to dlań jedyne słuszne rozwinięcie liberalizmu strachu – czyli szkoły politycznego myślenia, która chciała zapewnić skromny aparat pojęciowy chroniący jednostki przed nadmiernym okrucieństwem władzy. W cieplarnianych warunkach Zachodu, kiedy zapomnieliśmy o powszedniej przemocy, pojawiła się pokusa liberalizmu odwagi. Rozumianej jako moc w gębie, a nie siła uczynków. Nieskromny uniwersalizm, który potem jest nagle rozczarowany tym, że połowa społeczeństwa nie widzi niczego złego w działaniach służb na wschodniej granicy.

Może więc warto cofnąć się w słowach i osądach o pół kroku. Zrobić coś po prostu przyzwoitego. Zamilczeć i puścić przelew tym, którzy tam na wschodzie dadzą uciekinierowi proteinowy baton albo nowe buty. To maksimum tego, co nasza przyzwoitość może wobec tej sytuacji zrobić. Jeśli nie będziemy się zatem czuli aż tak bardzo moralnie słusznymi i pięknymi, jeśli zleziemy z nienależnego nam cokołu, to łatwiej nam będzie się zastanowić, jak na co dzień pędzić jako tako „wspólne życie”. ©℗

Pomidory potrwają może jeszcze tydzień, za to odkryłem poniewczasie, że znacznie się skrócił sezon śliwkowy (przynajmniej na Mazowszu i w Galicji). W zeszłą sobotę byłem na trzech dobrych targach i wszędzie z trudem łapałem ostatki z drzewa, solidnie pomarszczone. Takie, które aż błagają o obróbkę termiczną. Albo na powidła, albo na placek. Upiekłem taką jego wersję: ok. kilo węgierek kroimy na pół, układamy rozciętą stroną na blasze, polewamy trochę miodem, wstawiamy do pieca w 120 st. C na godzinę, aż się trochę skurczą. W tym czasie szykujemy kulę kruchego ciasta wedle waszego ulubionego przepisu, schładzamy ją, a potem wałkujemy tak, by wypełniła prostokątną brytfankę ok. 20 na 30 cm albo okrągłą o podobnej powierzchni, podpiekamy 10 min. w 180 st. C. Mieszamy 150 g mąki migdałowej z 150 g cukru pudru, wkręcamy w to 150 g miękkiego masła, a następnie dwa jajka . Wykładamy ją na przestudzone ciasto i ciasno układamy na wierzchu śliwki. Pieczemy ok. 25-30 minut, aż wierzch się ładnie skarmelizuje, a spód będzie upieczony.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2021