Mediowanie praw człowieka

Massimo Faggioli, historyk Kościoła: W kwestii izraelsko-palestyńskiej nikt nie ma możliwości prowadzenia mediacji poza Stanami Zjednoczonymi. Ale Watykan działa, by zapobiegać rozlewowi krwi.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Po ogłoszeniu zawieszenia broni między Izraelem a Hamasem, Chan Junus w południowej Strefie Gazy 21 maja 2021 r. Fot. SAID KHATIB/AFP/East News /
Po ogłoszeniu zawieszenia broni między Izraelem a Hamasem, Chan Junus w południowej Strefie Gazy 21 maja 2021 r. Fot. SAID KHATIB/AFP/East News /

Edward Augustyn: Widział Pan ostatnią okładkę „L’Osservatore Romano” poświęconą wydarzeniom na Bliskim Wschodzie?

Massimo Faggioli: Tak. I jestem nią zaskoczony. Martwe palestyńskie dziecko na pierwszej stronie gazety, która jest oficjalnym dziennikiem Stolicy Apostolskiej, to mocne uderzenie. I nie chodzi mi o względy estetyczne, choć „L’Osservatore Romano” unikało zawsze wszelkiej brawury, także stylistycznej. Zawsze było dalekie od grania na emocjach, no, chyba że chodziło o papieża i sprawy ważne dla Kościoła… Ale w tym przypadku okładka łamie tabu nie tylko z wizualnego punktu widzenia. To stanowisko polityczne.

Czy to oznacza, że ​​dzisiejszy Watykan jest propalestyński? A wcześniej był proizraelski?

Historycznie rzecz biorąc, Watykan zawsze był propalestyński. Zawsze. Trochę to się zmieniło za Jana Pawła II, który nawiązał pełne stosunki dyplomatyczne z Izraelem w 1993 r., a dialog z judaizmem i Izraelem był dla niego sprawą centralną, więc nieco przestawił zwrotnice. Dziś, za Franciszka, następuje jednak kolejna zmiana – zachwianie wcześniejszej równowagi, bo papież nie zgadza się na ścisłe naśladowanie polityki Stanów Zjednoczonych. Watykan za Franciszka nie jest już częścią Zachodu. To papiestwo globalne.

To istotne novum także w porównaniu do pontyfikatu Benedykta XVI, który opowiadał się za obroną międzynarodowego status quo. Papież Ratzinger był pierwszym papieżem wybranym już w świecie po 11 września. Martwił go upadek islamu i opowiadał się za Zachodem, który powinien w jakiś sposób zareagować na islamski radykalizm. Franciszek ma inną wizję. I pokazuje to nie tyle okładka watykańskiej gazety, co wszystkie przemówienia i inicjatywy papieża. Mówią one o tym, że na świecie jest strona silniejsza i słabsza. Franciszek jest jedną z nielicznych osób publicznych, które mogą to powiedzieć. Że jest część świata ekonomicznie i militarnie silna oraz część słaba. I że więcej ofiar jest po drugiej stronie, niż po pierwszej. Takie słowa to wcale nie jest mało. Warto je zauważyć.

Od ponad miesiąca nie ma już nuncjusza apostolskiego w Izraelu i Palestynie. Poprzedni został przeniesiony do Indii, papież nie wyznaczył nowego. W międzyczasie wybuchł konflikt między Izraelem a Hamasem. To stawia Watykan w trudnej sytuacji?

Nie sądzę, by w marcu ktokolwiek spodziewał się tego, co wydarzy się za miesiąc. Sytuacja na pewno się skomplikowała, ale uważam, że Sekretariat Stanu zawsze ma bezpośredni dostęp do informacji od swoich służb i może działać. W nuncjaturze jest charge d’affaire, czyli druga osoba po nuncjuszu. Zresztą wiele państw było takim rozwojem sytuacji zaskoczonych, choćby Stany Zjednoczone. Joe Biden skupiał się na całkiem innych sprawach, wewnętrznych, i moim zdaniem też nie był przygotowany do rozwiązywania konfliktu w Izraelu i Strefie Gazy.

Kardynał Parolin zapewnia, że Stolica Apostolska w tej kwestii nie prowadzi żadnych mediacji. To samo mówi nam watykański minister spraw zagranicznych abp Paul Gallagher. Watykan się trzyma z daleka? 

Nie sądzę, choć na pewno nie podejmuje się roli mediatora w sensie technicznym. Niewątpliwie jest podmiotem, który może zaprosić strony do wznowienia rozmów. Zresztą bardzo rzadko się zdarza, by Watykan w sposób oficjalny podejmował się mediacji. Jeśli już to robi, to zawsze przez pośredników, tak jak w latach 90. w Mozambiku czy na początku tego wieku w Algierii, gdzie skorzystał z pośrednictwa wspólnoty Sant’Egidio. 

Ambasador Izraela przy Stolicy Apostolskiej uchylił się od odpowiedzi na pytanie, jakie kroki podejmuje Watykan, by rozwiązać konflikt [wypowiedzi abp. Gallaghera oraz ambasadorów Izraela i Palestyna publikujemy poniżej – red.]. Może to tylko dyplomatyczne uniki, a tajne negocjacje trwają? 

W kwestii izraelsko-palestyńskiej nikt nie ma możliwości prowadzenia mediacji poza Stanami Zjednoczonymi. Nawet ONZ. Zatem jest oczywiste, że Watykan nie proponuje siebie jako mediatora. Ale na pewno działa, by zapobiec rozlewowi krwi, tyle że nie jest to mediacja. Tu możemy wierzyć kard. Parolinowi. 

Myślę, że Watykan kontaktuje się zwłaszcza z Izraelem, bo ma wiele oficjalnych kanałów przekazywania informacji do władz tego państwa, ale nie jest to mediacja, bo ta polega na posadzeniu naprzeciwko siebie dwóch stron i skłonieniu ich do rozmowy. To dziś niemożliwe.

Ten sam ambasador, zapytany, jak ocenia zaangażowanie Watykanu w rozwiązanie konfliktu na Bliskim Wschodzie, cytuje słowa Franciszka, że antysemityzm to nie tylko ataki na Żydów, ale też każdy zamierzony atak na państwo Izrael.

Oczywiście, część krytyki rządu Izraela ma swoje źródło w antysemityzmie, ale jednak jest zasadnicza różnica między uzasadnioną krytyką polityki izraelskich władz a antysemityzmem. Zresztą dla Watykanu prawo Żydów do własnego państwa nie budzi wątpliwości – wiemy to od co najmniej 50 lat.

A co z Palestyńczykami?

Tradycyjne stanowisko Watykanu nie budzi kontrowersji – to opcja „dwóch państw” i umiędzynarodowienie Jerozolimy. To zresztą jest również oficjalnie stanowisko USA. W latach 90., po porozumieniach w Oslo, opcja ta wydawała się możliwa do zrealizowania, dziś już chyba nie.

Oficjalnie także Izrael popiera ideę dwóch państw.

Cóż, mówić można, co się chce. Ale widzimy, że praktycznie każde działanie Izraela w ciągu ostatnich 25 lat, po odejściu premiera Icchaka Rabina – zwłaszcza polityka osadnictwa – uniemożliwia realizację porozumień. Mówię to nie po to, żeby usprawiedliwiać Hamas, bo on też zmarnował wiele okazji na rozsądny kompromis.

Jakie jest dziś wyjście z sytuacji?

Alternatywą dla dwóch państw może być jedno państwo dwunarodowe. W takim znaczeniu, że Izrael akceptuje Arabów jako obywateli „kategorii A”, podobnie jak Żydów. Ale zdaje się, że rząd izraelski nie jest zainteresowany żadną z tych dwóch propozycji.

Ambasador Palestyny przy Stolicy Apostolskiej, odpowiadając na nasze pytanie, powołuje się na słowa łacińskiego patriarchy Ziemi Świętej, abp. Pierbattisty Pizzaballi, który oskarżył Izrael o sprowokowanie obecnego konfliktu przez zamiar wysiedlenia palestyńskich rodzin z jednej z dzielnic Jerozolimy i uniemożliwienie wyznawcom islamu dostępu do meczetu Al-Aksa podczas ramadanu. Pod nieobecność nuncjusza Pizzaballa jest najwyższym oficjalnym przedstawicielem Kościoła w Ziemi Świętej. Zdaje się, że obie strony, izraelska i palestyńska, chcą przekonać opinię publiczną, że Watykan stoi po ich stronie.

To oczywiste. Choć jeśli chodzi o samą wypowiedź Pizzaballi, musimy pamiętać, że on nie jest ani Izraelczykiem, ani Palestyńczykiem. Jest Włochem, katolikiem, biskupem, który mieszka w Jerozolimie i widzi rzeczywistość inaczej niż ambasador Izraela. I może tak mówić, bo to, co się dzieje w mieście, wpływa również na jego wiernych. Sądzę, że Watykan nigdy by tak nie powiedział, bo wie, jak delikatne są relacje z Izraelem. Miejscowy biskup może mówić rzeczy, których Stolica Apostolska w tym kontekście by nie wypowiedziała.

Zatem obie strony próbują manipulować Watykanem?

Tak, ambasador Palestyny, cytując Pizzaballę, próbuje przeciągnąć Watykan na swoją stronę. Ale ambasador Izraela, cytując słowa papieża o antysemityzmie, robi to samo. Próbuje wyeliminować wszelką krytykę rządu, mówiąc, że jest antysemityzmem. Tymczasem Pizzaballa na pewno nie jest antysemitą ani w żaden sposób nie kwestionuje legitymacji izraelskiego rządu.


Karolina Przewrocka-Aderet z Tel Awiwu: Izrael i Gaza są w ogniu. Rakiety Hamasu ostrzeliwują Tel Awiw, a to tylko jedne z wielu dramatycznych wydarzeń w regionie. Żydzi i Palestyńczycy: „Tkwimy w tym razem, po każdej ze stron”.

 


Izraelska dyplomacja od mniej więcej dwóch dekad próbuje przekonać świat, że krytyka rządu jest równoznaczna z antysemityzmem i odnosi w tym sukcesy. Ambasador Izraela w USA nawet publicznie się tym chwalił, po 11 września 2001 r. A to przecież skrajne wypaczenie faktów, nadużywane do niekoniecznie szlachetnych celów.

Dodać jednak trzeba, że krytykowanie państwa Izrael jest dla Watykanu kłopotliwe, zważywszy na długą historię bardzo trudnych relacji. Izrael jest świadomy tego historycznego wstydu w Kościele i choćby dlatego Watykan nie może pełnić oficjalnie roli mediatora. To moim zdaniem bardzo rozsądne.

Izrael próbuje też przekonać, że nie tylko broni swego terytorium, ale walczy ze światowym terroryzmem. To słuszny argument?

No cóż, mur – cokolwiek by o nim nie powiedzieć – jednak działa. To niepopularne stwierdzenie, ale rzeczywiście oddzielenie się murem po zamachach z początku XXI w. zmniejszyło zagrożenie, czy wręcz całkiem zlikwidowało. Tyle tylko, że ten mur, a jeszcze bardziej polityka osadnictwa, w radykalny sposób uniemożliwia myślenie o dwóch państwach. A nawet w ogóle o państwie palestyńskim, bo cóż to za państwo bez własnego terytorium? Dziś problem Palestyńczyków nie polega na braku władzy państwowej, ale na tym, że nie mają własnego terytorium. Nie mają go nawet na terenach okupowanych, ponieważ zakładane są tam żydowskie osady, które podlegają władzy izraelskiej. Tam, gdzie byli od zawsze, choćby w Jerozolimie, ich świat znika.

Czy jest jakaś nadzieja, że Watykan wpłynie na izraelski rząd oraz na sponsorów Hamasu i nakłoni ich do rozmów i dialogu? Spotkanie papieża z ministrem spraw zagranicznych Iranu i telefoniczna rozmowa z prezydentem Turcji temu służą?

Tak sądzę. Presja polityczna z różnych stron jest ogromna. Europa liczy się dziś znacznie mniej niż kiedyś. Zresztą zawsze miała wpływ jedynie na Palestyńczyków, nie na Izrael. W grę wchodzą więc aktorzy regionalni i na nich trzeba się skoncentrować, bo tylko oni mają realne możliwości działania.

A czy jest nadzieja? Dobre pytanie. Chciałbym bardzo, ale obawiam się, że obie strony są dziś w rękach przywódców, którzy nie są zainteresowani dialogiem, bo są w równym stopniu, choć na różne sposoby, ekstremistami. Zarówno dla premiera Netanjahu, jak i dla Hamasu jedynym sposobem przetrwania jest konfrontacja.

Watykańska dyplomacja uchodzi za najlepszą w świecie. To zasłużona opinia?

Uważam, że tak. To bardzo szczególna dyplomacja, a jednocześnie bardzo stara, o wielowiekowej tradycji. Mam na myśli dyplomację nie tyle watykańską, co papieską, bo historycznie bardziej związaną z władzą papieską niż z nowoczesnym Watykanem. Zawsze odznaczała się świadomością globalną, wizją typową dla katolicyzmu i była dyplomacją odważną w tym sensie, że nie interesowały jej chwilowe efekty polityczne.

Ale na pewno styl i intencje dyplomacji watykańskiej najbardziej zmieniły się na przełomie XIX i XX w., kiedy upada Państwo Kościelne, a papiestwo staje się bardziej międzynarodowe. Stawia sobie za cel mediację w konfliktach międzynarodowych, co było najbardziej widoczne podczas I wojny światowej, po 1917 r.

Czy Watykan interesowała polityka jako polityka czy tylko niektóre jej aspekty?

Można powiedzieć, że Watykan skupia się tylko na niektórych kwestiach, istotnych dla Kościoła katolickiego, ale w rzeczywistości to jego dyplomacja sprawiła, zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach, że ​​głos Kościoła został usłyszany w sprawach, które dotyczą wszystkich, a więc pokoju czy praw człowieka. Na pewno ta dyplomacja jest od lat jednym z najmocniejszych atutów światowego katolicyzmu.

Same sukcesy czy były też jakieś błędy?

Oczywiście zanotowała też różne wpadki. Przypomnijmy choćby niefortunną obsadę niektórych stanowisk w czasie II wojny światowej. Kilku watykańskich dyplomatów było na usługach nazistowskich reżimów i w Watykanie dobrze o tym wiedziano. Taką absolutnie nieodpowiednią z punktu widzenia dyplomacji osobą był abp Cesare Orsenigo w Berlinie. W Watykanie wiedziano o tym już wtedy, nie tylko post factum. Kilka niechlubnych kart dyplomacja Stolicy Apostolskiej zapisała też w Ameryce Łacińskiej, w czasie dyktatur, choćby w Argentynie czy Chile. To sprawy wciąż niezbadane, ponieważ dokumenty są nadal tajne, ale wiadomo, że watykańscy dyplomaci sprzyjali reżimom wojskowym.

To wróćmy do sukcesów. Jakie Pan uważa za najbardziej spektakularne?

Moim zdaniem jednym z największych sukcesów Watykanu była Ostpolitik [relacje z państwami bloku sowieckiego – przyp. red.] po II wojnie światowej. Zdaję sobie sprawę, że to kontrowersyjna opinia, zwłaszcza dla Polaków i w ogóle dla katolików w Europie Wschodniej. Myślę też o tych zabiegach, które doprowadziły do ​​podpisania w Helsinkach aktu końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w 1975 r. Niemal wszystkie państwa europejskie (z wyjątkiem Andory i Albanii) oraz USA i Kanada zgodziły się, że nasza kultura – zarówno w Europie Zachodniej, jak i Wschodniej – jest oparta na poszanowaniu praw człowieka. To było, moim zdaniem, jedną z najważniejszych przyczyn upadku komunizmu.

Gdy zmienia się papież, zmienia się też polityka międzynarodowa Watykanu?

W sensie ścisłym za politykę międzynarodową Stolicy Apostolskiej odpowiada Sekretariat Stanu. Zgodnie z prawem po śmierci papieża sekretarz stanu traci mandat. Nowy papież musi mieć możliwość wyznaczenia nowego sekretarza stanu i tak się najczęściej dzieje, choć na przykład Jan Paweł II potwierdził mandat kard. Agostina Casarolego, mianowanego jeszcze za Pawła VI, tylko dał mu całkiem nowe wytyczne, odmienne od Ostpolitik swego poprzednika. Zatem polityka międzynarodowa rzeczywiście jest w rękach papieża, choć prowadzi ją przy pomocy Sekretariatu Stanu.

Tak zresztą jest mniej więcej od początku XIX w., czyli od końca epoki napoleońskiej, gdy w latach 1814–1815 zaczął się okres tzw. restauracji Europy. To wtedy Sekretariat Stanu przyjął rolę ośrodka myśli i działań politycznych Stolicy Apostolskiej. I odgrywa ją do dziś. Tak na marginesie – trudno sobie wyobrazić, by po zapowiadanej reformie kurii rzymskiej Sekretariat Stanu stał się taką samą dykasterią jak pozostałe. Watykan i papiestwo są podmiotem międzynarodowym i sądzę, że zapowiadane zmiany będą musiały to uwzględnić.

Wróćmy jednak do zmian w polityce Watykanu po wyborze nowego papieża.

W ważnych kwestiach, a więc na przykład w relacjach Watykanu ze światem zewnętrznym, w ostatnich dziesięcioleciach nie było radykalnych zmian. Ale dziś, za pontyfikatu Franciszka, widzimy, że Watykan jest znacznie bardziej zorientowany na resztę świata niż na Stany Zjednoczone, co jest novum w stosunku do epoki Jana Pawła II i Benedykta XVI. I nawet jeśli podstawowe współrzędne polityki międzynarodowej nie uległy radykalnej zmianie, to Kościół dzisiejszy jest na pewno mniej europocentryczny i mniej amerykocentryczny. A to znaczy, że jest mniej ograniczony, czyli bardziej wolny i niezależny w działaniu nie tylko na rzecz katolików, ale całej rodziny ludzkiej.

Papież Franciszek ma inną wizję świata niż jego poprzednicy?

Tak, ma nową wizję, ponieważ sytuacja jest nowa. Jest inna niż dziesięć czy dwadzieścia lat temu. Ale myślę, że to, co mówi Franciszek w kwestiach dotyczących spraw międzypaństwowych, z kim się spotyka, do kogo pisze listy, jest zawsze uzgodnione z sekretarzem stanu, kard. Pietro Parolinem. Nie sądzę, by Franciszek kiedykolwiek działał bez jego wiedzy lub rady. A Parolin to wytrawny dyplomata, który w ostatnich latach nadał ton wielu ważnym sprawom, jak choćby zbliżenie z Chinami, rezerwa wobec Stanów Zjednoczonych, intensywne zabiegi w sprawach Wenezueli i wiele innych.

Co jest dziś najbardziej widoczną cechą polityki międzynarodowej Watykanu?

To polityka niezwykle aktywna. Watykan jest bardzo widoczny na arenie międzynarodowej. Choć wynika to też ze słabości czy wręcz bezczynności innych instytucji, jak Organizacja Narodów Zjednoczonych, Unia Europejska czy NATO. Gdy nie słychać ich głosów, mocniej dostrzega się aktywność Kościoła, który ma po prostu więcej miejsca. I odgrywa coraz ważniejszą rolę. A przede wszystkim Watykan nie czeka już na pozwolenie od Stanów Zjednoczonych, jak to było kiedyś. Przypomnijmy choćby wojnę w Wietnamie – Paweł VI był wtedy bardzo ostrożny i z każdą aktywnością czekał na aprobatę USA. Franciszek jest niezależny. Ale też i ryzykuje dużo bardziej.

We wrześniu 2013 r. napisał list do Putina i do zebranych w Sankt Petersburgu przywódców G20 w sprawie Syrii. Mówi się, że stanowisko papieża wpłynęło na prezydenta Obamę i ten w ostatniej chwili odwołał interwencję militarną USA, na którą – po użyciu przez armię Asada broni chemicznej w Ghucie – już był zdecydowany. Dziś obarcza się papieża odpowiedzialnością za pozostawienie przy władzy Asada, długoletnią wojnę, powstanie tzw. Państwa Islamskiego, a nawet kryzys uchodźczy, który tak bardzo leży mu na sercu. Czy wpływ papieża na rozwój wydarzeń jest rzeczywiście aż tak wielki?

Nie wiem, czy aż tak, ale na pewno w tym konkretnym epizodzie, w tamtym momencie, papież wziął na siebie ogromną odpowiedzialność za zatrzymanie działań zbrojnych w Syrii. Być może amerykańska interwencja zmieniłaby bieg wojny, pewnie obalono by Asada. Kto wie? Faktem jest, że papież wypowiedział się przeciwko interwencji amerykańskiej i rzeczywiście do niej nie doszło – może z tego powodu, może z innych. To kwestia, która będzie wymagała w przyszłości zbadania, ale to może być dobrym przykładem wpływu papieża na rozwój wydarzeń. Dziesięć lat wcześniej Jan Paweł II też się sprzeciwiał interwencji w Iraku, ale Stany Zjednoczone w końcu zaatakowały. Opinie na temat działań papieża Franciszka w pierwszych dniach września 2013 r. są podzielone. Jedni twierdzą, że powstrzymanie Amerykanów było złym pomysłem, inni bronią papieża. Nie wiem, co by było gdyby, ale wiem, że słowa Franciszka mają swoją wagę i mogą zmieniać bieg wydarzeń.

Massimo Faggioli (ur. 1970) jest profesorem ­Uniwersytetu Villanova (Filadelfia, USA), wykładowcą historii Kościoła i teologii historycznej oraz publicystą.

O komentarz w sprawie roli Stolicy Apostolskiej w rozwiązywaniu aktualnego konfliktu na Bliskim Wschodzie poprosiliśmy Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej oraz ambasadorów Izraela i Palestyny przy Watykanie. Poniżej ich wypowiedzi.

Abp Paul Gallagher, sekretarz ds. stosunków z państwami Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, dla „Tygodnika Powszechnego”

Stolica Apostolska z wielką troską śledzi sytuację w Ziemi Świętej i nie ustaje w rozmowach ze wszystkimi podmiotami międzynarodowymi, które mogą przyczynić się do powstrzymania walk między Strefą Gazy a Izraelem, powodujących ofiary wśród osób cywilnych po obu stronach, jak również przemocy w niektórych miastach Izraela. W ostatnią niedzielę, na zakończenie modlitwy Regina Coeli, Ojciec Święty Franciszek wyraził wyraźny i mocny apel, by ucichł zgiełk broni i powrócił pokój – poprzez przebaczenie, dialog i sprawiedliwość. Prosił też o modlitwę – o tym aspekcie mało się myśli, zwłaszcza w sferze dyplomacji, a przecież jest on absolutnie konieczny!

Stolica Apostolska może podjąć się mediacji między stronami konfliktu jedynie, gdy obie strony o to poproszą. Nie nadeszła żadna prośba w tej sprawie, dlatego nie są prowadzone żadne bezpośrednie działania mediacyjne.

Jednocześnie Stolica Apostolska docenia i wspiera wysiłki Narodów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, Egiptu i innych państw, które są podejmowane w celu wstrzymania ognia.

Sekretariat Stanu utrzymuje normalne kontakty z rządami Izraela i Palestyny poprzez akredytowanych przedstawicieli. I jak zawsze potwierdza pragnienie, by któregoś dnia ujrzeć dwa Państwa: Izrael i Palestynę, żyjące bezpiecznie obok siebie, tak aby żydzi, chrześcijanie i muzułmanie mogli współistnieć w pokoju.

 

Issa Kassissieh, ambasador Palestyny przy Stolicy Apostolskiej, dla „Tygodnika Powszechnego”

25 maja 2014 r. Jego Świątobliwość papież Franciszek odwiedził Ziemię Świętą z pielgrzymką pokoju i w obecności tysięcy wiernych odprawił mszę świętą na placu Manger w Betlejem. W tym dniu zatrzymał się przed „murem separacji”, który oddziela święte miasto Jerozolimę od miejsca urodzenia naszego Pana Jezusa Chrystusa. Modlił się, by powstawały mosty, nie mury. Papież Franciszek odmówił również modlitwę pokoju w Rzymie, w obecności prezydenta Mahmuda Abbasa i byłego prezydenta Szimona Peresa.

Najważniejszym krokiem Stolicy Apostolskiej było uznanie Państwa Palestyny ​​w granicach z 1967 r., zgodnie z odpowiednimi uchwałami Rady Bezpieczeństwa i Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Innymi słowy, Stolica Apostolska uznaje formułę „dwóch państw” jako właściwą drogę do współistnienia i trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie.

Ostatnio Jego Świątobliwość dwukrotnie apelował o spokój, braterstwo i pokój w Ziemi Świętej. Podkreślił, że przemoc rodzi przemoc, i wezwał do zatrzymania wszystkich jej aktów. Kościół katolicki, poprzez patriarchat łaciński Jerozolimy, w oświadczeniu prasowym z 10 maja 2021 r., w odważny sposób wyraził się o prowokacji policji Izraela wobec wierzących w pobliżu meczetu Al-Aqsa. Wyraził również zaniepokojenie atakiem na cztery palestyńskie rodziny uchodźców we Wschodniej Jerozolimie, w dzielnicy Sheikh Jarrah, którego celem jest pozbawienie ich domów przez prawicowych osadników izraelskich. Jest to systematyczna polityka mająca na celu zmiany demograficzne i geograficzne w Świętym Mieście, które ma zostać zdominowane wyłącznie przez jeden kolor, zgodnie z zasadą „siła jest prawem”.

Catholic News Agency poinformowała, że ​​Jego Świątobliwość rozmawia z wieloma przywódcami świata, w tym z prezydentem USA Joe Bidenem i prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem. Mam nadzieję, że dojdzie do rozmowy telefonicznej pomiędzy prezydentem Mahmudem Abbasem i papieżem Franciszkiem, jako że obaj pracują nieustannie nad wprowadzeniem pokoju w Ziemi Świętej.

Pokój wymaga zakończenia izraelskiej okupacji wojskowej i dyskryminującej polityki na terytorium palestyńskim, które trwają już od ponad 52 lat. Izraelskie osadnictwo w samym sercu terytorium palestyńskiego jest wciąż głównym czynnikiem destabilizacji w regionie, co zabija wszelką nadzieję na rozwiązanie oparte na zasadzie dwóch państw. Obawiam się, że bez politycznego, międzynarodowego wsparcia dla tego rozwiązania, opartego na prawie międzynarodowym, obecny trend radykalnych zmian stanie się normą. Całe pokolenie Palestyńczyków walczy o sprawiedliwość, wolność i godność oraz o zakończenie okupacji i apartheidu.

 

Oren David, ambasador Izraela przy Stolicy Apostolskiej dla „Tygodnika Powszechnego”

Stolica Apostolska to autorytet moralny, który wywiera wielki wpływ na cały świat. Przez swój głos może pomóc zwalczać religijną nietolerancję, stającą się pretekstem dla fundamentalistycznego terroryzmu, który zagraża nie tylko Izraelowi, ale wszystkim demokracjom. Stolica Apostolska nie przestaje opowiadać się za rozwiązaniem „dwa narody, dwa państwa”.

W Izraelu papież Franciszek jest bardzo ceniony, jego wypowiedzi potępiające antysemityzm są znane. W tym trudnym dla mojego kraju momencie pragnę przypomnieć słowa wypowiedziane przez papieża Franciszka w 2015 r. do przedstawicieli Światowego Kongresu Żydów z okazji 50. rocznicy deklaracji Nostra Aetate: „atakowanie Żydów jest antysemityzmem, ale rozmyślny atak na Państwo Izrael jest także antysemityzmem”. Ważne, by znali te słowa wszyscy, którzy negują istnienie Państwa Izrael. Bez jego uznania dialog jest niemożliwy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2021