Literatura szpiegowska

Być za Raportem to znaczy być przeciwko komuchom, Okrągłemu Stołowi, Unii Demokratycznej, "Gazecie Wyborczej, a być przeciwko Raportowi - to znaczy być przeciwko oszołomom. Stosunek do tego dokumentu ma się równać stosunkowi do "IV RP. A ja jestem za rozwiązaniem WSI właśnie dlatego, że widzę w tym dalszy ciąg III RP.

27.02.2007

Czyta się kilka minut

rys. A. Pieniek /
rys. A. Pieniek /

Najnowsza wydana w Polsce książka szpiegowska nosi tytuł "Raport o działaniach żołnierzy i pracowników WSI oraz wojskowych jednostek organizacyjnych realizujących zadania w zakresie wywiadu i kontrwywiadu...". Czytelnicy kłócą się, nawet jeśli przyznają, że jeszcze nie przeczytali opowieści do końca. Lektura, trzeba przyznać, nie jest łatwa, nawet jeśli prawie jedną trzecią stanowią tylko załączniki z tabelami i instrukcjami (te części zresztą będą zapewne najsumienniej czytane po przekładach na języki obce, zwłaszcza ościenne). Winny jest widoczny pośpiech redakcyjny sprawiający, że pewne wątki urywają się w niespodziewanym miejscu, a inne się powtarzają. Winny jest język, w którym pospolite są czasowniki takie jak "legendować", "zadaniować" itp., przeciw którym buntuje się nawet komputer. Winna jest niepewność, czy czyta się właściwą wersję tekstu. Wreszcie, winna jest niejasność co do konwencji, w jakiej tekst jest napisany, i jego celu.

Przegadany i bez puenty

Dla zwykłego czytelnika, który nie ma dostępu do tego, co za tekstem Raportu jest ukryte, zastanawiający jest zapał dyskusji rozpętanej wokół niego. Z jednej strony czytamy, że krytyka Raportu może być uzasadniona tylko chęcią obrony Wojskowych Służb Informacyjnych, z drugiej zaś, że w Raporcie interes partykularny PiS został postawiony wyżej niż interes państwa polskiego. Stajemy więc wobec konieczności wyboru między narażeniem się na zarzut o współudział w ukrywaniu przestępstw przeciwko państwu, popełnionych przez WSI, a współodpowiedzialnością (przynajmniej moralną) za osłabienie bezpieczeństwa narodowego. Nie jest to miła perspektywa i sama konieczność takiego wyboru wystarcza do podniesienia temperatury sporu.

O samym Raporcie można powiedzieć to, co Ludwik Dorn powiedział przy podobnej okazji: "Książka jest po prostu przegadana, co zawsze było wadą, a w powieści szpiegowskiej - wadą niewybaczalną" (L. Dorn, "Szpiedzy: zgrzybiałe, niepotrzebne dzieci", "Literatura na Świecie" 7/1989, s. 143). Kiedy nie ma dramatu, trzeba go zbudować. Sławomir Cenckiewicz i Piotr Wojciechowski prezentując ("Wprost" z 25 lutego) digest Raportu swoich kolegów z Komisji Likwidacyjnej, opatrują go "Krótką historią WSI" od powołania w 1991 r. do rozwiązania w 2006 r., gdzie pierwszym wydarzeniem jest rozpracowanie środowiska politycznego braci Kaczyńskich, drugim - akcja "Szpak" na "figuranta" Radosława Sikorskiego, trzecim - zwerbowanie do współpracy z polskim wywiadem Andrzeja Grajewskiego, czwartym - rozpracowanie Bronisława Komorowskiego. Czytelnik pewnie odniesie wrażenie, że niczym innym ważnym służby się nie zajmowały. "Być może największą rewelacją raportu jest - wyjaśniają wreszcie autorzy - ujawnienie roli, jaką za sprawą WSI odegrał niejaki Aleksander Makowski, wieloletni oficer SB, funkcjonariusz Departamentu I MSW (wywiad)". Pytanie, czy publikacja warta była tej świeczki?

Sam Raport konkluzji właściwie nie ma. Jest nią rozwiązanie Wojskowych Służb Informacyjnych. Rozwiązanie nastąpiło jednak wcześniej niż publikacja Raportu. To zbliża nas do prawa i sprawiedliwości. Wszak w życiu też najpierw poznajemy wyrok, a dopiero później jego pisemne uzasadnienie. Znawcy służb specjalnych zajmą się tym, czy uzasadnienie jest zgodne z faktami, czy nie, i czy jego publikacja zlikwidowała także polski wywiad na przyszłość. Czytelnik postronny może zająć się tylko czymś innym, a mianowicie - wstępnym oszacowaniem skutków w sferze jawnej.

Pierwszym celem tekstu, skoro jest publikowany po rozwiązaniu WSI, jest przekonanie nas o tym, że decyzja była słuszna. W to - zdaje się - mało kto wątpi (tyle że Raport z założenia nie pokazuje ewentualnych osiągnięć, ujawniając tylko wady), wątpliwości dotyczą głównie tego, czy słuszne było opublikowanie samego Raportu, prezentujące brudy w kuchni i sypialni wywiadu, który źle czy dobrze służył demokratycznemu państwu polskiemu przez kilkanaście lat.

Stosunek do Raportu

Do pozytywów można zaliczyć zwiększenie przejrzystości państwa polskiego. Wbrew pozorom, poszczególne państwa bardzo się pod tym względem różnią nawet w ramach cywilizacji zachodniej, do której doszlusowaliśmy z trudem po 1989 r. Francuzi czy Izraelczycy działalność swoich tajnych służb okrywają starannie tajemnicą, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych obcy agenci mają szeroki dostęp do rozmaitych informacji, choćby przesłuchań parlamentarnych, a listę agentów można od czasu do czasu przeczytać w internecie czy w jakiejś gazetce anarchistycznej. Nowa Polska odziedziczyła tendencje do sekretności, którą Raport łamie. Oczywiście, jest to złudzenie o tyle, że Raport jest selektywny, nie ujawnia wszystkiego (jak mówią politycy: tylko 5 proc.). I to jednak jest sporo i z pewnością pozwala na zorientowanie się przeciętnego obywatela w tym, jak wywiad czy kontrwywiad działa. Do pozytywów można też dopisać swoiste uodpornienie na pokusy wykraczania poza ściśle rozumiane granice działania. Już nad Rospudą młodzi policjanci z niechęcią reagują na wydane im polecenie nowego komendanta policji, który chciałby - jak kiedyś inne służby - monitorować działalność obywatelską wykonywaną przez ekologów w ramach konstytucyjnie zagwarantowanych wolności ekspresji, zgromadzeń itd. Wydaje się więc, że Raport stanowić będzie memento przeciwdziałające naturalnym u sprawujących władzę dążeniom do owinięcia różnych spraw (i sprawek) tajemnicą państwową i wykorzystania aparatu władzy do zbierania choćby na wszelki wypadek informacji o tym, co robią obywatele.

Dyskusja wokół Raportu stanowi też kolejny element konstrukcji naszej tożsamości politycznej. Kto jest za, a kto przeciw? Już teraz widać, że kto jest za rządem, ten jest z góry do Raportu przekonany, kto zaś przeciw rządowi - ten jest mu z góry przeciwny. Bo być za Raportem to znaczy być przeciwko komuchom, Okrągłemu Stołowi, Unii Demokratycznej, "Gazecie Wyborczej", a być przeciwko Raportowi to znaczy być przeciwko oszołomom. I nic to, że dziwnie wybiórczo autorzy Raportu obciążają polityków, wikłając weń np. ministerium kultury z rządu Jana Olszewskiego, ale nie ministerium obrony czy samego premiera, a przeciwnicy zapominają, że już w sprawie (do dziś niewyjaśnionej) "Olina", dzięki pierwszemu tego typu raportowi, mogliśmy czytać o pijaństwie w pracy naszych funkcjonariuszy.

Stosunek do Raportu ma być też papierkiem lakmusowym stosunku do "IV RP". "Terroryzm ideowy III RP w niektórych mediach trzyma się mocno" - pisze znany jej przeciwnik, red. Marek Król we "Wprost", drwiąc przy tej okazji z Jadzi Staniszkis, która uchodziła do tej pory za orędowniczkę pomysłu IV RP. A ja jestem za rozwiązaniem WSI (choć nie widzę nic w tym wielkiego) właśnie dlatego, że widzę w tym dalszy ciąg III RP, to znaczy - procesu permanentnej, demokratycznej transformacji, trzymającej się (z widocznym trudem) w granicach prawa. "Wolna Polska" wybuchła, ale nie stała się nią z dnia na dzień. W wolnej Polsce dwa lata dochodziliśmy do wolnych wyborów, siedem lat - do uchwalenia nowej Konstytucji, dziewięć lat - do uznania rządów prawa w postaci wiążącej mocy wyroków Trybunału Konstytucyjnego, siedemnaście - do kolejnego przekształcenia służb specjalnych. Tu wszystko trwa powoli, z trudem się dzieje i w zamieszaniu wielkim, choć dzięki Opatrzności - zmierza w dobrym kierunku.

***

Czy na tym koniec? Premier zapowiedział likwidację Polskiej Akademii Nauk jako instytucji utworzonej przez komunistów (i użytej do zamrożenia dysydentów). Lista jest nadal otwarta. Premier wypomniał, że Trybunał Stanu utworzyli komuniści (choć nie wspomniał, że przywrócili w ten sposób po kilkudziesięciu latach instytucję, która powstała w niepodległej Polsce po I wojnie światowej). Premier nie wspomniał - może przez braterską delikatność - o instytucji Prezydenta, którą utworzono przy Okrągłym Stole dla gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Czy jest kres tej pracy? Od chwili, gdy wpisano Pałac Kultury i Nauki do rejestru zabytków - wątpię. Pamiętam Warszawę bez tego symbolu sowieckiej dominacji i myślę, że można by go rozebrać równie dobrze w 1989 r., jak w 2007 r., skoro można było rozebrać Wojskowe Służby Informacyjne.

W cytowanym, do dziś cennym (a przypomnianym mi przez prof. Joannę Kurczewską) eseju Ludwik Dorn przeciwstawia "modernizm" dawnych szpiegowskich opowieści postmodernizmowi i rewizjonizmowi pisarstwa Johna Le Carre'a (ostatnio ukazała się jego książka pt. "Pieśń misji". Nomen omen). Dawniej wierzono w porządek, system i możliwość powrotu do Arkadii, dzisiaj upadła wizja społeczeństwa jako organizmu, a w społeczeństwie chrześcijańskim "nie można dokonać bilansu, w którym szpiegostwo umieszczono by po stronie zysków", bo jest zawsze brudne, a przez to szkodliwe jako takie. Zawsze patriotyzm i idealizm szpiegów kończy się pijaństwem, porubstwem, przekrętami i korupcją. Dorn nie mówi wprost, czy sam też tak uważa, ale reforma służb musi odpowiedzieć wprost na to pytanie. Czy reformujemy służby dlatego, że wierzymy, iż mogą funkcjonować sprawnie, czy faktycznie likwidujemy je dlatego, że w ogóle straciliśmy wiarę w ich użyteczność?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2007