Listy do redakcji 17/08

"TP" 09/08

Ostrożnie z "Ogniem"

W "TP" z 2 marca ukazał się artykuł Macieja Korkucia komentujący fragment książki J. T. Grossa "Strach", dotyczący zbrodni dokonanej na Żydach przez oddział Józefa Kurasia "Ognia".

Stosunek zbrojnego podziemia do Żydów był podobny do tego, jaki panował w całym społeczeństwie. Widziałem Ukraińców udzielających pomocy Polakom, słyszałem o Niemcach ratujących Polaków, a nawet Żydów. Te fakty nie mogą być usprawiedliwieniem dla innych, którzy kierowali się ideologią czy chęcią zysku. Zabójstw nie usprawiedliwiają nawet wcześniej doznane krzywdy - wszak jesteśmy chrześcijanami. Nie róbmy z siebie herosów tam, gdzie widać nasze skarlenie.

W artykule widzę wiele tendencyjności. Maciej Korkuć pisze: "Natomiast gdyby Gross czytał opracowania o powojennych podziemiach, wiedziałby, dlaczego w całej Małopolsce ludowcy wysyłali swoich ludzi do UB i MO, oraz w jakich okolicznościach te przedsięwzięcia kończyły się fiaskiem". I tu tkwi jeden z zasadniczych problemów. Czy dzisiaj łatwo zweryfikować, kto spełniał jakąś misję, a kto wstąpił do tych organów dla kariery, a nawet by odegrać się na swoim sąsiedzie?

Oto przykład. W 2004 r. w Stalowej Woli z inicjatywy rzeszowskiego oddziału IPN zorganizowano wystawę zatytułowaną "Aparat represyjny na Rzeszowszczyźnie 1944-1956", na której pokazano dziadka i ojca Danuty Hübner. "Nasz Dziennik" wykorzystał wystawę do zniesławienia tej kobiety, mimo że obaj mężczyźni mogli być delegowani przez podziemie - jeden z nich działał wcześniej w AK. Józef Młynarski zginął w tajemniczych okolicznościach, możliwe, że namierzony przez NKWD.

Maciej Korkuć rozprawia się z Władysławem Machejkiem i jego pamiętnikiem. Większość dokumentów, którymi posługują się lustratorzy, stworzyli ludzie znacznie mniej wiarygodni niż Machejek, a jednak opierając się na nich, sporządza się listy współpracowników i agentów. Autorowi życzę powodzenia w odkrywaniu prawdy dotyczącej działalności Kurasia. Czy jednak nie należało najpierw dociec prawdy, a później dopiero stawiać pomnik, święcąc go w asyście prezydenta? Co się stanie, jeśli potwierdzą się zarzuty stawiane Kurasiowi i jego partyzantom czy pomnik zostanie rozebrany?

Jan Kozłowski

(Przemyśl)

Od autora:

W apelu o wykorzystywanie źródeł historycznych a nie fałszywek, spreparowanych na użytek propagandy, nie ma tendencyjności. Jeślibyśmy z tego zrezygnowali, na uniwersytetach uczono by dzisiaj studentów z książek opartych na "Protokołach Mędrców Syjonu", spreparowanych przez carską Ochranę.

Jest już dobrze udokumentowane, że pozostający w konspiracji nowotarscy ludowcy powierzyli Józefowi Kurasiowi zadanie przejęcia służb bezpieczeństwa na Podhalu. Fakt objęcia stanowiska kierownika powiatowego UB był ich olbrzymim sukcesem. Jednak pozornym i krótkotrwałym. To wiedza, a nie przypuszczenia.

Historyk może stwierdzić takie przypadki tylko wtedy, kiedy znajdzie wiarygodne źródła. To są poważne rzeczy, a nie zabawa w bezpodstawne przypuszczenia. Skądinąd trudno, żeby Danuta Hübner odpowiadała za przeszłość swojego ojca czy dziadka. Przecież nie miała żadnego wpływu na ich decyzje.

Akta współpracowników i agentów Gestapo, NKWD, KGB, UB/SB nie są wynikiem radosnej twórczości, jak się to często próbuje przedstawiać. Były tworzone w służbach zmilitaryzowanych, o rozbudowanym aparacie kontroli. Na zawsze miały pozostać niedostępne dla zwykłych ludzi. Inaczej jest z fałszywkami typu twórczości Machejka. One od razu były preparowane z myślą o druku w tysiącach egzemplarzy w celu kształtowania w społeczeństwie fałszywego obrazu historii.

Pomnik postawiony w Zakopanem ludziom poległym w walce z Niemcami, NKWD i komunistami jest wynikiem dociekania prawdy. Ma Pan rację: najpierw analiza faktów, potem pomnik. Tak było i w tym przypadku. Wszyscy tam wypisani zginęli w walce o niepodległość Polski.

dr Maciej Korkuć

"TP" 11/08

O dyskomforcie

W tekście "Odrobinę nieczyste sumienie" ("TP" nr 11/2008) napisałam, że sędzia Trybunału Konstytucyjnego Teresa Liszcz miała powiedzieć, że czuje się zhańbiona udziałem w wydaniu wyroku Trybunału w sprawie tzw. ustawy lustracyjnej. W odpowiedzi otrzymałam pisemne uzasadnienie votum separatum sędzi Liszcz, w którym, na szczęście, nie ma mowy ani o hańbie, ani o wstydzie, a jedynie o... dyskomforcie psychicznym. Oto zakończenie uzasadnienia: "Na koniec powiem, że czuję duży dyskomfort psychiczny w związku z tym wyrokiem, ponieważ może on sprawiać wrażenie, iż oto Trybunał Konstytucyjny, ważąc różne wartości, opowiedział się za petryfikacją środowiska, do którego w pewnym zakresie członkowie Trybunału należą".

Anna Mateja

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2008