Koniec i poczatek

Polska Ludowa kochająca matka na pewno nie była. A jednak i dziś wiosnę 1945 r. wspominam jako czas radosny.

11.05.2010

Czyta się kilka minut

Ma rację prof. Andrzej Paczkowski, kiedy pisze: "wtedy na pewno wspólne było poczucie, że skończył się trwający od ponad pięciu lat koszmar, że (...) gestapo już nikogo nie aresztuje, niemieckie plutony egzekucyjne nie będą już rozstrzeliwać, wsie nie będą palone, a miasta wysadzane w powietrze" (patrz str. 7). W moich wspomnieniach koniec wojny nastąpił wtedy, kiedy weszli do nas Rosjanie, dużo wcześniej niż

8 maja. Pamiętam, że kiedy po kilku dniach i nocach siedzenia w piwnicy wyszliśmy na Boży świat, leżał śnieg. Niedaleko domu leżały pokrwawione trupy dwóch niemieckich czołgistów, za nimi stał czołg. Chyba zabito ich strzałami w głowę, kiedy wyszli z pojazdu. Świeciło zimowe słońce, wokół walało się mnóstwo wojennego sprzętu.

Za nami był koszmar dni i nocy zwierzęcego strachu. Nieustającej, bardzo bliskiej kanonady, odgłosów walki w otaczającym dom parku i oczekiwania, że ten wielki dom się na nas zawali, albo że Niemcy wrzucą do piwnicy granat, albo że wybuchnie pożar... Lękaliśmy się o tych, którzy biegli na strych, sprawdzać, czy się tam nie pali. Obszerne sutereny i piwnice były pełne ludzi z wioski. Zawodziliśmy "Kto się w opiekę", odmawialiśmy różaniec i znów śpiewaliśmy pobożne pieśni. Potem zapadała cisza, zakłócana odgłosami z zewnątrz.

I wreszcie niezapomniany moment. Krasnoarmiejec w drzwiach piwnicy z donośnym pytaniem "Giermancow zdies niet?" i odpowiedź, że "niet", a on obwieszcza, że Niemców już nie ma, że pobici, że uciekli, że teraz ich będą gonić do Berlina.

Tak, to był koniec koszmaru. Pamiętam, że kilka dni później oficer-kościuszkowiec w poufnej rozmowie z moją matką studził naszą radość i ostrzegał, że to, co nadchodzi, jest straszne. Mieliśmy się o tym szybko przekonać: zostaliśmy wygnani z domu, ograbieni ze wszystkiego, zaliczeni do obcych i ex definitione podejrzanych. Tak, Polska Ludowa kochającą matką dla nas na pewno nie była. A jednak i dziś tamten dzień wspominam jako dzień radosny.

W latach, które nadeszły, nie mieliśmy złudzeń co do wolności. Wiedzieliśmy i o Katyniu, i o krzykach dochodzących z "Białego Dworku", w którym miały siedzibę NKWD i UB, o aresztowaniach, o transmitowanych przez radio sfałszowanych procesach polskich patriotów i księży, a jednak wciąż było to nieporównywalne z koszmarem okupacji.

Bo mieliśmy jakieś przestrzenie wolności, Kościół, przez jakiś czas także szkołę z przedwojennymi nauczycielami. Odbudowywaliśmy kraj: z prawdziwym entuzjazmem biegałem w czynie społecznym na odgruzowywanie Warszawy i uciekłem z lekcji, żeby być na placu Zamkowym przy stawianiu kolumny Zygmunta. W otoczeniu nie miałem nikogo,

o kim bym wiedział, że wstąpił do partii, ale miałem tych, którzy planowali odbudowę stolicy, którzy organizowali (chyba jako spółdzielnia) pierwsze podmiejskie autobusy konstruowane z ciężarówek, którzy otwierali pierwsze bary na zburzonej Marszałkowskiej, którzy zatrudniali się w Centralnym Urzędzie Planowania (CUP). Możecie mi wierzyć lub nie, ale widziałem w tych ludziach entuzjazm odbudowy Polski, zrujnowanej przez wojnę i okupację niemiecką.

Wydobywam te wspomnienia, bo chyba należę do ostatnich roczników, które jeszcze to pamiętają. Wydobywam je, by powiedzieć, że bez względu na Jałtę, na wszystkie polsko-radzieckie zaszłości, bez względu na dramatyczne rozczarowania, na ponurą historię PRL-u, koniec II wojny jest dla nas wielką, przełomową datą. Owszem, datą początku końca świata, w którym żyłem i wzrastałem, ale też początkiem świata, w którym kształtowały się pokolenia, które wreszcie potrafiły obalić komunizm. Może dlatego uczyniły to bez rozlewu krwi, bo jeszcze żywa były pamięć koszmaru tamtej wojny i nadzieje rozkwitłe w dniach jej zakończenia...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2010