Jakiej narodowości jest kebab? Odpowiedź, wbrew pozorom, nie jest prosta

Czy nasz prezydent jest gotów pojechać do Kijowa z miską ruskich pierogów, jak prezydent Niemiec do Ankary z sześćdziesięciokilowym walcem mięsa?

07.05.2024

Czyta się kilka minut

Fot. AS Foodstudio / Shutterstock
Fot. AS Foodstudio / Shutterstock

„Naziole jedzą kebaba po kryjomu” – taki transparent niósł uczestnik jednego z protestów przeciwko partii AfD, które szły ulicami niemieckich miast późną zimą. Podobny rodzaj humoru – w kontekście nie politycznym, ale też okrutnie spolaryzowanym – podnieśli na wyżyny absurdu kibice z naszej Łodzi („ŁKS gotuje herbatę na wodzie po pierogach”, „Widzew myśli, że in vitro to rodzaj pizzy” itd.). Lepiej tak, niż żeby mieli się wdeptywać w glebę dosłownie, choć właściciele pomazanych murów mają inne zdanie.

O tym, czy i jak tamować tzw. falę populizmu, jeszcze się nasłuchacie w rozpoczętej kampanii wyborczej. Różne słonie będą was przekonywać, że są na tyle stare, iż zasłużyły na cmentarzysko w Strasburgu. Faktycznie, od kiedy z ponownego startu zrezygnowali rzetelni do bólu, a zatem niewidoczni w naszym grajdole europosłowie, tacy choćby jak Jerzy Buzek czy Jan Olbrycht (albo z nich zrezygnowano, jak w przypadku pisowskiej tzw. frakcji profesorskiej, prezes nie zdzierżył natężenia fal mózgowych), ta izba, przynajmniej widziana z daleka, traci jeszcze na powadze. Chociaż miewała chwile jasności, gdy np. w 2017 r. utrąciła – ledwo ledwo, trzema głosami – zakaz dodawania fosforanów do mrożonego mięsa na kebab. Zapewniają one soczystość i zwartość nadzianego na rożen walca. Pochłaniamy je praktycznie we wszystkim, a np. w dużej butelce coli jest ich znacznie więcej niż w przeciętnym kebabie.

Sprawa była wówczas głośna w niemieckich mediach, „Bild” robił z tego czołówki, bo wskutek zakazu podskoczyłyby ponad akceptowalny poziom koszty tej plebejskiej odmiany gastronomii. Kebab musi być tani, stąd jego powszechność oraz dysonans, wydobyty dowcipnie na tamtym transparencie. Jak chcesz zjeść szybko i bez ceregieli pełen obiad (pełen, czyli: mięso, skrobia, surówka, a jeśli popijemy to colą, mamy i deser), nie masz praktycznie wyjścia, no chyba że currywurst, ale tam z kolei obca przyprawa i brak warzyw. Jesz, nawet jeśli żywisz pogardę dla grup społecznych, które ten obiad wpuściły w narodowy krwiobieg.

Co roku ktoś wrzuca do sieci w celach szyderczych zdjęcia naszych dziarskich chłopców posilających się kebabem po marszu. Powinni odczuwać podwójny ból pewnej części ciała, bo jest to przecież potrawa turecko-niemiecka (ignoruję tu pretensje Greków, że byli pierwsi ze swoim gyrosem – w latach 60. to Turcy stanowili ogromną większość „gości-robotników”). Tę hybrydowość postanowili niedawno wykorzystać dyplomaci z Berlina. Otóż posłali do Ankary z wizytą pojednawczą prezydenta Steinmeiera, wiozącego w darze 60-kilowy walec mięsa jako wyraz wdzięczności Niemiec za wkład Turcji w niemiecką tożsamość. Ba, nie tylko przywiózł, ale i podał! Dostojnego polityka ubrano w fartuch, wsadzono mu do ręki ogromny nóż i kazano kroić plasterki na bankiecie. Oj, nie czuł się dobrze w tej durnej roli, i to było widać. Ale sam koncept z darem bardzo mi się podoba: świadczy o braku kompleksów po obu stronach. Gdyby Joe Biden pojechał do Włoch z dziękczynną pizzą (np. nowojorską, bo chicagowskiej to ja bym się wstydził przed światem), nienawistny lud Neapolu byłby gotów spalić konsulat za sugestię, że to nie oni wszystko wymyślili. Czy nasz prezydent jest gotów pojechać do Kijowa z miską ruskich pierogów?

A może Turcja jakiś lekki kompleks ma, zgłosiła właśnie do Brukseli wniosek o przyznanie statusu „gwarantowana tradycyjna specjalność” – tak się zwie unijny certyfikat niższego rzędu niż znana wam pewnie lepiej ze sklepów „chroniona nazwa pochodzenia”. Obejmuje składniki i procedury, ale bez związku z miejscem, w Polsce taki stempel mają np. kiełbasa krakowska albo miody pitne, a najbardziej znany przykład to mozzarella. Ściśle rzecz biorąc, wniosek dotycz nazwy döner, właściwszej dla tej potrawy, bo pochodzącej od tureckiego słowa, oznaczającego obrót. Jako taka jest znana w Niemczech, ale większość Europy stosuje słowo kebab, oznaczające dowolne pieczone mięso. Niezależnie więc, co postanowią w Brukseli, będziemy mogli dalej wyczyniać dowolne cuda, ze stosowaniem wieprzowiny włącznie. Ale i tak nie lekceważmy, kogo tam do tej Unii poślemy. A nuż nakażą stosować tylko sos łagodny albo ostry? A ja najbardziej lubię z mieszanym. Co nie jest, oczywiście, sugestią, by głosować na Trzecią Drogę…

Żeby przeprosić się z Grekami, których odesłaliśmy do kąta z gyrosem (nazwa też od obracania), przypomnijmy pyszny grecki przepis na burakowe keftedes, zresztą dziś przydatny, by zutylizować ostatnie stare buraki, które zostały w skrzynkach. Pieczemy zawinięte w folię aluminiową ok. 250 g buraków (gdy bardzo stare, może to zająć nawet godzinę), obieramy i trzemy na grubej tarce. Dodajemy posiekany pęczek szczypiorku i 200 g fety (dla taniości może być tzw. serek sałatkowy). Potem jedno jajko i tyle bułki tartej, żeby masa dała się wygodnie lepić. Chłodzimy godzinę w lodówce, toczymy kulki wielkości dużego orzecha, pieczemy w 180 stopniach około kwadransa, aż na wierzchu powstanie ładna skorupka, a w środku będą jeszcze miękkie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Narodowość kebaba