Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dla milionów ludzi na świecie tradycyjna medycyna jest pierwszym krokiem do zdrowia i dobrostanu. Ajurweda, akupunktura, ziołolecznictwo, homeopatia, naturopatia, osteopatia, unani, tradycyjna medycyna chińska – czy kiedykolwiek stosowaliście coś z tej listy?”.
Wpis o tej treści, opublikowany 12 sierpnia przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) na Twitterze, wywołał w środowisku naukowym konsternację. Na profilu WHO pojawiła się także wzmianka o tym, iż „40 proc. farmaceutyków opiera się na składnikach występujących naturalnie”, czy krótki film o Abigail Irozuru, brytyjskiej lekkoatletce, która „włączyła tradycyjne praktyki lecznicze – jogę, medytacyjne spacery przyrodnicze – do swojego codziennego treningu i procesu regeneracji”, i której przykład przekonuje, że „konwencjonalna i tradycyjna medycyna mogą iść w parze”. WHO w komunikacji medialnej zastosowała więc metodę, jakiej nie powstydziliby się piewcy pseudonauki, którzy powołując się na przypadkowe statystyki i pojedyncze szczęśliwe historie, idące w poprzek obowiązującym standardom, próbują reklamować swoje „terapie”.
Te materiały zapowiadały pierwszy w historii globalny szczyt WHO poświęcony medycynie tradycyjnej, który odbył się właśnie w Indiach. Zgodnie z komunikatem organizacji podczas wykładów i obrad obowiązywać miało podejście oparte na faktach. Jednak organizatorzy szczytu, jak zauważyła w „Nature” Gayathri Vaidyanathan, opublikowali z tej okazji edytorial w „Journal of Ayurveda and Integrative Medicine”, w którym przeciwstawiali redukcjonistyczne podejście naukowej medycyny z obecnym w tradycyjnych nurtach podejściem holistycznym, pokazującym „wzajemne połączenia umysłu, ciała i ducha”.
Samo zainteresowanie medycyną tradycyjną ze strony WHO nie jest niczym niepokojącym. W nauce odróżnia się kontekst odkrycia od kontekstu uzasadnienia – tylko w tym drugim obowiązują ścisłe reguły. Stosowane przez medycynę tradycyjną specyfiki i procedury są warte drobiazgowego sprawdzenia. Można mieć jednak obawy, czy otwartość WHO na niekonwencjonalną medycynę i doświadczenia rdzennych kultur połączone z nieprzemyślaną strategią komunikacji nie staną się niechcący impulsem do promocji pseudonauki.©℗