Inżynierowie Dedala

W greckiej mitologii spotkać możemy nie tylko bogów i herosów, ale również roboty. Ich obecność może się wiązać z rozwojem nauki i techniki, który nastąpił w okresie hellenistycznym.

10.02.2020

Czyta się kilka minut

Cyfrowy „koń trojański”, wystawiony w 2016 r. na Cyberweek w Tel Awiwie. / AMIR COHEN / REUTERS / FORUM
Cyfrowy „koń trojański”, wystawiony w 2016 r. na Cyberweek w Tel Awiwie. / AMIR COHEN / REUTERS / FORUM

Mogłoby się wydawać, że narodziny fantastyki naukowej wiązać można dopiero z rewolucją przemysłową, która nakarmiła wyobraźnię pisarzy wizją nieograniczonego postępu technologicznego. Czy jednak wcześniejsze ludy i cywilizacje w swoich wyobrażeniach innych czasów ograniczali się jedynie do magicznego świata bogów i herosów?

A może w odległej przeszłości ludzie – parafrazując pisarza Philipa K. Dicka – również „śnili o elektrycznych owcach”?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy się zastanowić, czy w historii znaleźć możemy okres, który zbliżył się pod względem rozwoju technicznego do nowoczesności. Najwięcej podobieństw możemy znaleźć z czasami hellenistycznymi, w których kultura grecka – dzięki podbojom Aleksandra Wielkiego – swoimi wpływami ogarnęła ziemie od Półwyspu Iberyjskiego po Indie. Wielu następców macedońskiego zdobywcy, oprócz nieustających bojów o spuściznę po nim, wyróżniało się tym, że byli mecenasami nauki i sztuki.

Pod pewnymi względami był to pierwszy w historii ludzkości wiek rozumu. Sam Aleksander był wszak uczniem Arystotelesa, a jego następcy hojnie wspierali filozofów, matematyków i astronomów. To w tym czasie powstał Muzajon – największy w starożytności instytut naukowy, do którego przynależała Biblioteka Aleksandryjska. Działali w nim tacy uczeni jak Archimedes, Euklides czy Arystarch, czyli najwybitniejszy starożytny inżynier, twórca geometrii oraz pierwszy autor modelu heliocentrycznego.

Geocentryczny komputer

W 1900 r. grecki statek, którego załoga trudniła się połowem gąbek, zatrzymał się u wybrzeży wyspy Anthikitera, położonej w połowie drogi między Kretą a Peloponezem. Jeden z poławiaczy trafił na głębokości 42 m na starożytny wrak wypełniony m.in. rzeźbami z kamienia i brązu. Wśród odnalezionych przedmiotów znalazła się niepozorna skrzyneczka z drewna i fragmentów brązu, która trafiła do magazynów Muzeum Archeologicznego w Atenach.

Dopiero jakiś czas później, gdy drewno wysuszyło się i pękło, oczom archeologów ukazał się niespodziewany widok: koła zębate przypominające mechanizm zegarowy.

Początkowo uznano, że znalezisko jest średniowiecznym lub nawet późniejszym „zanieczyszczeniem”, które dostało się na wrak przypadkiem. Jego konserwacja i dokładne oględziny pozwoliły jednak odkryć na nim greckie inskrypcje. Powoli zaczęło się budzić przekonanie, że odkryty mechanizm wykonano rzeczywiście w starożytności, a na dnie morza znalazł się wraz z całym statkiem prawdopodobnie w drugiej połowie II w. p.n.e.

Równocześnie próbowano rozszyfrować, jaką funkcję pełniło odkryte urządzenie. Niektórzy badacze brali je za astrolabium – czyli dość zaawansowane urządzenie astronomiczne, pozwalające na wyznaczanie położenia ciał niebieskich nad horyzontem, używane również w żegludze do określania pozycji statku.

Jednak mechanizm z Anthikitery – jak nazwano potem znalezisko – wygląda na znacznie bardziej skomplikowany. Dopiero w czasach nowożytnych powstały na świecie bardziej złożone urządzenia.

W 1974 r. Derek de Solla Price z Uniwersytetu Yale, który po 20 latach dokonał rekonstrukcji obiektu, stwierdził, że był to przyrząd astronomiczny, który obliczał ruch Słońca i Księżyca (wraz z jego fazami). Dzięki temu możliwa była łatwa synchronizacja kalendarza słonecznego z księżycowym, oraz przewidywanie zaćmień obu ciał niebieskich. Ponadto mechanizm pozwalał na określanie pozycji znanych planet (Merkurego, Wenus, Marsa, Jowisza i Saturna) na niebie.

Sam mechanizm opierał się na geocentrycznym modelu wszechświata, z Ziemią w jego centrum. Co prawda komplikowało to nieco samą konstrukcję, ale nie zakłócało poprawności przewidywań. Warto przy okazji wspomnieć, że obliczenia prowadzone w ramach stworzonego w II w. n.e. modelu geocentrycznego Ptolemeusza dawały dokładniejsze wyniki niż te z użyciem modelu heliocentrycznego Kopernika. Dopiero wprowadzenie eliptycznych orbit przez Keplera zmieniło sytuację.

Kolejnej rekonstrukcji dokonał w 2006 r. zespół Mike’a Edmundsa z Uniwersytetu w Cardiff. Użycie tomografu komputerowego umożliwiło dokładniejsze rozpoznanie poszczególnych części mechanizmu oraz lepsze odczytanie pokrywającej go inskrypcji. Po kolejnych dziesięciu latach badań udało się zidentyfikować aż 82 podzespoły mechanizmu i odczytać prawie 3,5 tys. wyrytych na nich znaków. Wszystko wskazuje, że był on tworem pitagorejczyków. Cyceron w „O naturze bogów” wspomina, że podobny mechanizm pokazujący ruch Słońca i Księżyca oraz pięciu planet skonstruował w I w. p.n.e. jego nauczyciel Posejdonios. Wydaje się więc, że urządzenia tego typu były w starożytności znane, choć z pewnością nie były powszechne.

System obrony Krety

Talos miał zostać zaprojektowany i zbudowany przez Hefajstosa, czyli boga, którego supermocą była przede wszystkim nadludzka zręczność w obróbce metali. Dlatego też jego dzieła uznać należy bardziej za cuda techniki niż magii. Talosa zamówił sam Zeus jako dar dla swego syna Minosa, króla Krety. Ten zbudowany z brązu gigant miał patrolować wybrzeże wyspy, wypatrując pirackich statków, i ciskać w nie głazami. Talos nie był jednak tylko mitologicznym systemem pocisków ziemia–morze. Potrafił również walczyć w zwarciu. Podnosił wówczas swe ofiary i przyciskał mocno do piersi, którą jednocześnie podgrzewał.

Opowieść o tym automatycznym systemie obrony najlepiej znamy z „Argonautiki” Apolloniosa z Rodos, żyjącego w III wieku. Talos napędzany był ichorem – krwią bogów, która płynęła przez całe jego ciało jedną żyłą zatkaną z jednej strony czopem. W jednej z wersji mitu Talosa do zguby doprowadziła chęć nieśmiertelności. Gdy do Krety dopływali Argonauci, zakochana w Jazonie Medea omamiła Talosa obietnicą wiecznego życia. Przekonała „robota”, że może to osiągnąć, jedynie usuwając czop w kostce. Kiedy to zrobił, ichor uleciał z jego ciała, a Talos padł martwy.

Wnikliwa analiza mitów o Talosie, której dokonała w książce „Gods and Robots: Myths, Machines, and Ancient Dreams of Technology” Adrienne Mayor z Uniwersytetu Stanforda, pokazuje ich ewolucję w czasie. Wersja Apolloniosa znacznie się różni od tej z kreteńskich mitów, w której Talos był jedynie skrzydlatym gigantem. Tak też przedstawiany jest na kreteńskich monetach z IV i III w. p.n.e. Choć już przynajmniej od V w. p.n.e. ukazywano go jako wykonanego z metalu, z czasem jego opis coraz bardziej się technicyzował, szczególnie w intelektualnych kręgach związanych z filozofami i wynalazcami.

Nie bez znaczenia było to, że Apollonios kierował Biblioteką Aleksandryjską jako jej drugi dyrektor. Z pewnością śledził więc wszelkie naukowe i techniczne nowinki. Na własne oczy mógł np. widzieć opisywany przez Kaliksenesa z Rodos automat Nysy, piastunki Dionizosa, niesiony w tzw. Wielkiej Procesji ku czci boga wina, którą urządził król Ptolemeusz II (panował w latach 283–246 p.n.e.). Wedle opisu przekazanego nam przez Atenajosa z Naukratis ten ruchomy posąg nie tylko automatycznie wstawał i siadał, ale po powstaniu dokonywał libacji, wylewając mleko ze złotej flaszy, mimo że nikt go nie dotykał. Nad realnością takiego automatu zastanawiali się m.in. historyk nauki Teun Koetsier z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie i inżynier Hanfried Kerle z ­Uniwersytetu Technicznego w Brunszwiku, którzy opublikowali swoje przemyślenia w 2016 r. Doszli do wniosku, że ruch Nysy mógł być związany z ruchem samego wozu, na którym był transportowany, a przekazywał go system przekładni. Trudno więc uznać ruchomy posąg Nysy za prawdziwy automat, choć bez wątpienia robił ogromne wrażenie na widzach.

Zapomniana rewolucja

Wiele wynalazków epoki hellenistycznej stało się jedynie kuriozum zadziwiającym gawiedź, jednak nie brakło takich, które znalazły bardziej praktyczne zastosowania. Za panowania wspominanego Ptolemeusza II w Aleksandrii działał Ktesibios. Syn fryzjera stał się jednym z najbardziej innowacyjnych umysłów swojej epoki. Skonstruował nie tylko pompę wodną i wodne organy, ale również napędzany wodą zegar. Szczegółowy opis tego ostatniego możemy znaleźć w traktacie Witruwiusza. Pozwalał precyzyjnie mierzyć upływ czasu w pochmurne dni, a nawet uruchamiać różne mechanizmy o wyznaczonej godzinie.

Włoski historyk nauki Lucio Russo postawił nawet tezę, że w okresie hellenistycznym, szczególnie między końcem IV a końcem II w. p.n.e., doszło do prawdziwej rewolucji naukowej, podobnej do tej, która ponownie nastąpiła dopiero w czasach nowożytnych. W swojej książce „Zapomniana rewolucja” przekonuje, że rozwój nauki, który miał wtedy miejsce, nie był zwyczajnym okresem kumulacji wiedzy, ale czasem systematycznego tworzenia modeli fizycznych, ich weryfikacji i wykorzystania odkryć w praktyce. Upadek rywalizujących ze sobą również na polu nauki królestw hellenistycznych spowolnił ten rozwój i choć okres wynalazczej płodności trwał jeszcze przez jakiś czas pod panowaniem Rzymian, nie wrócił już w pełnej krasie. W połowie I w. n.e. Heron z Aleksandrii skonstruował m.in. pierwszą w historii turbinę parową (tzw. turbinę Herona). Wynalazek ten prawdopodobnie nie znalazł jednak w starożytności praktycznego zastosowania i pozostał jedynie ciekawostką. Na „rewolucję parową” trzeba było poczekać jeszcze 17 stuleci, do czasów Jamesa Watta.

Już w latach 30. XX w., czyli niedługo po ukuciu słowa „robot” przez czeskiego pisarza Karela Čapka, Evan Sage z Instytutu Pittsburskiego nazwał robotem (właściwie robotką) Apegę. Wedle przekazu Polibiusza była to mechaniczna replika żony króla spartańskiego Nabisa (władał w latach 207–192 p.n.e.), której zadaniem było zbieranie podatków od opornych obywateli. Jej sekretem były ukryte pod szatą kolce sterczące z ramion i piersi. Tuląc „trudnych” Spartan, zmuszała ich do oddania królowi albo należnej daniny, albo życia. Trudno uwierzyć, że mechaniczna Apage rzeczywiście tak łudząco mogła przypominać swój ludzki pierwowzór, niemniej opowieść ta pokazuje, że roboty znajdowały się w imaginarium starożytnych.

Za swoiste automaty można też uznać powstałą z zasiewu smoczych zębów armię, którą według Apolloniosa pokonać musiał Jazon, by zdobyć złote runo. „Zaprogramowana” była do automatycznego ataku. Nie można było nią dowodzić, nie mogła się też wycofać. Sprytem znów wykazała się tu Medea, która rozszyfrowała „kod” smoczej armii. Jak się okazało, między żołnierzy wystarczyło rzucić kamień, a ci, myśląc, że to atak, zaczęli walczyć między sobą.

Olympus Prime Air

W grudniu 2013 r. szef Amazona Jeff Bezos ogłosił, że jednym z flagowych projektów jego firmy będzie opracowanie floty automatycznych dronów, które dostarczać będą paczki prosto pod drzwi zamawiającego. Trzy lata później maszyna Amazon Prime Air – jak nazwano usługę – dostarczyła z powodzeniem pierwszą przesyłkę. Choć maszyna nadal jest w fazie testów, a jej wdrożenie w wielu krajach opóźnia prawo, możemy być niemal pewni, że już niedługo wejdzie na rynek i zrówna nas z greckimi bogami.

Dlaczego? Otóż najstarsza wzmianka o automatach w greckiej literaturze mówi o trójnogach, które „mocą swą własną” dostarczały ambrozję i nektar na bankiety olimpijczyków, a następnie wracały do bazy. Te swoiste drony, o których jako pierwszy pisał już Homer, były oczywiście tworem samego Hefajstosa. Według Filostrata (170–245 n.e.) pośród wielu innych cudów podobne urządzenia miał widzieć w Indiach neopitagorejski filozof Apoloniusz z Tiany. Co prawda trójnogi Hefajstosa nie latały, na co wskazuje podkreślanie, że wyposażone były w złote koła, ale nie znaczy to, że Grecy nie wyobrażali sobie również maszyn latających.

W sztuce starożytnej znaleźć możemy wiele przykładów trójnogów wyposażonych w skrzydła, także wyobrażenia skrzydlatych rydwanów. Autorzy antyczni przekazują nam zaś kilka opisów mechanicznych ptaków, które konstruowane miały być już od V w. p.n.e. Przykładem takiego urządzenia może być drewniany gołąb stworzony przez Archytasa z Tarentu (428–347 p.n.e.). Niestety, opis rzymskiego pisarza Aulusa Gelliusza jest niekompletny, nie znamy więc szczegółów konstrukcyjnych.

Nie przeszkodziło to jednak współczesnym badaczom spekulować nad jego budową. Kostas Kotsanas, twórca Muzeum Starożytnej Techniki Greckiej w Katakolo w zachodniej części Peloponezu, uznał na przykład, że ptak mógł być poruszany sprężonym powietrzem. Inni badacze są bardziej zachowawczy i wskazują na mniej zaawansowane rozwiązania zakładające użycie systemu lin i ciężarków.

 

Pewne elementy charakterystyczne dla dzisiejszej twórczości fantastycznonaukowej nie były obce i starożytnym Grekom. O elektrycznych owcach śnili zaś przede wszystkim ci, którzy mieli kontakt z cudami techniki konstruowanymi w okresie hellenistycznym i wczesnorzymskim. Możemy się tylko zastanawiać, jak wyglądałby świat, gdyby zapomniana rewolucja naukowa doby hellenistycznej trwała nieprzerwanie do dziś. Być może mielibyśmy już latające samochody, a w ciężkiej pracy wyręczałyby nas inteligentne androidy. Oczywiście marzące o prawdziwej wolności. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2020