Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kukizowcy wierzą w jednomandatowe okręgi wyborcze. Ich zdaniem wraz z nową ordynacją rewolucja na szczytach dokona się sama przez się. Ale poza ideą JOW „armia Kukiza” nie ma programu. Kiedy miesiąc temu rozmawiałem z Robertem Raczyńskim, wieloletnim prezydentem Lubina, działaczem ruchu, przyznawał: „Proszę poczekać jeszcze kilka tygodni. My ciągle poszukujemy odpowiedzi na wiele pytań”.
Te kilka tygodni upłynęły w zeszłą sobotę. Na wielkim spotkaniu w Lubinie zwolennicy Kukiza mieli mówić o swoim ruchu. Ale po drodze wszystko się zmieniło. Raczyński popadł w niełaskę i zamiast na zjeździe był na Islandii. Kukiz powiedział, że programy partyjne to oszustwo, a więc nie będzie „żadnych programów”. Zamiast dyskusji o ruchu, zjazd zmienił się w akcję mobilizacyjną „woJOWników” do walki o frekwencję w zaplanowanym na wrzesień referendum. Oprócz tego Kukiz mówił o zdradzie polityków, dziennikarzach, co sprzedali rodaków za wygodne życie, i o systemie, który umożliwia zdrajcom sprzedaż Polski. Wymienił też kilka osób, które zaprosi na listy: Janusza Korwina-Mikkego, Magdalenę Ogórek, Grzegorza Brauna, Mariana Kowalskiego. Ekspertami ruchu mieliby być m.in. ultraliberał Robert Gwiazdowski i Dominik Kolorz, szef „S” na Śląsku. Od Sasa do Lasa.
Po zjeździe wiemy niewiele więcej niż przed nim. A armii Kukiza pozostaje wiara, że generał wie, co robi. ©℗