Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Życie w nieco nudnych czasach może być błogosławieństwem. W roku 2023 taki rodzaj błogosławieństwa nie był nam dany i najpewniej nie będzie również w 2024 r.
W ostatnich tygodniach kończącego się roku w polskim internecie – na YouTubie, Twitterze – modne stało się straszenie. I to od razu apokalipsą. „Czy Rosja zaatakuje Polskę lub kraje bałtyckie?”; „Ile czasu ma Polska, by się przygotować?” – brzmią zapowiedzi licznych podkastów, w których publicyści i analitycy rozważają, czy mamy jeszcze 2-3 lata, zanim Putin na nas ruszy, czy może 5-6. Zwykle jest na poważnie, choć są wyjątki. „Plan Rosji to mielonka gdzieś na Wiśle” – takim tytułem pewna gazeta zachęcała do kliknięcia (pewnie skutecznie).
Skąd nagle taki katastrofizm? Dyktator z Kremla nie powiedział ostatnio nic nowego (powtarza, że jego cele nie zmieniły się od grudnia 2021 r., gdy zażądał kontroli nad Ukrainą i wycofania się NATO z Europy Środkowej). Punktem zwrotnym, po którym polscy analitycy zaczęli dość gremialnie odliczać, jak długo przetrwa świat, który zbudowaliśmy po 1989 r., jest chyba kumulacja szeregu okoliczności: słynne wystąpienie gen. Załużnego (przyznał, że wojna staje się konfliktem na wyczerpanie, a w takim Rosja jest na lepszej pozycji); malejąca pomoc Zachodu dla Ukrainy i chaos wokół jej kontynuacji w USA i UE; informacje, jak skutecznie Rosja przestawia gospodarkę na tryb wojenny (i jak niewiele uczyniono w tej kwestii po stronie Europy), wojna w Gazie (absorbująca uwagę i zasoby), wreszcie możliwy wybór Trumpa i jego groźba, że zwinie parasol ochronny USA znad Europy.
Seria złych wiadomości (a to nie wszystkie, listę można ciągnąć) sprawia, że w mroczną przyszłość odsuwa się szansa na koniec wojny na warunkach korzystnych dla Ukrainy. Za to przybliża się perspektywa jej klęski, po której armia Putina stanęłaby nad granicą Polski i państw bałtyckich.
Wyobraźmy sobie, że Ukraina przegrywa. Co się wtedy stanie?
Co więc teraz? Wywiadowany na YouTubie pułkownik i analityk Piotr Lewandowski powiedział: nie należy zadawać pytania, czy Rosja zaatakuje, należy po prostu przygotowywać się na najgorszy scenariusz.
W istocie, po 24 lutego 2022 r. nie ma sensu rozważanie, czy Rosja uderzy na NATO, a Trump nas wtedy porzuci. Po tym, jak 24 lutego 2022 r. stało się to, co było wcześniej niewyobrażalne, trzeba budować własne zdolności obronne, silną armię. Z nadzieją, że Ukraina – to przedmurze Europy – jednak się utrzyma.