Architektura felietonu

W TP nr 38/05 Michał Komar odniósł się w swym felietonie do artykułów naszego autorstwa o Michale Borowskim, naczelnym architekcie Warszawy. Zarzucił nam kłamstwo. Swój zarzut oparł wyłącznie na wynikach kontroli przeprowadzonej na zlecenie władz stolicy.

Nie zadał sobie jednak trudu, by sprawdzić, na ile są one rzetelne. Choćby dzwoniąc do nas i konfrontując je z naszymi informacjami. Nie przyszło mu na myśl, że jeśli ktoś sam siebie kontroluje (a tak było w tym przypadku: jeden wydział miasta kontrolował drugi), to taka kontrola może być mało wiarygodna. Tym bardziej, że jej negatywne wyniki obciążałyby samego Lecha Kaczyńskiego, który dostawał sygnały o nieprawidłowościach w Biurze Naczelnego Architekta Miasta, ale nie reagował na nie.

Felietonista “TP" pisze, powołując się na informacje podawane przez władze Warszawy, że obroty Domu Architektury, dawnej spółki Michała Borowskiego, w latach 2001-04 spadły, a zysk brutto był w 2004 r. niższy aniżeli trzy lata wcześniej. To wybiórcze i zmanipulowane dane. Jak wynika z Krajowego Rejestru Sądowego, w okresie sprawowania przez Borowskiego funkcji naczelnego architekta (lata 2003-2004) obroty Domu Architektury były na podobnym poziomie. Zysk netto tej spółki zaś, a więc zysk na czysto (czyli to, co najważniejsze z punktu widzenia właściciela), w 2004 r. zwiększył się w porównaniu z poprzednim rokiem niemal czterokrotnie. Zysk operacyjny wzrósł o 266 proc. Obniżka podatku CIT, która wedle warszawskiego magistratu miała spowodować ten wzrost, wyniosła 8 proc. i nie jest możliwe, żeby spowodowała taki skok zysku. Bo jak się ma te osiem procent do 266 czy 400? Powodem tak dużego skoku, który właścicielom innych biur projektowych wydaje się podejrzany, musiały być jakieś lukratywne zlecenia, skoro obroty utrzymały się na zbliżonym poziomie.

Michał Komar naśmiewa się z zarzutu, że naczelny architekt sprzedał kamienicę ze 100-procentowym zyskiem. Nie kwapi się jednak poinformować czytelników, iż sprzedał ją firmie, której wydał - zdaniem ekspertów niezgodnie z prawem - pozwolenie na budowę. Carl Cederschiöld - do 2002 r. burmistrz Sztokholmu - nie miał problemu z kwalifikacją czynu Borowskiego, mówiąc “Rzeczpospolitej", że po takiej transakcji natychmiast usunąłby architekta ze stanowiska.

Następna sprawa: Michał Komar powołując się na dane władz Warszawy, pisze, że odkąd Borowski sprawuje funkcję naczelnego architekta, wydał 40 tys. pozwoleń budowlanych, a tylko trzy dotyczyły projektów Domu Architektury. To następna manipulacja, bo po pierwsze te 40 tysięcy obejmuje zezwolenia na wszelkie prace budowlane, w tym niewielkie remonty, takie jak np. wymiana okien. A po drugie, te trzy decyzje (teraz Michał Borowski mówi już o czterech) to pozwolenia już wydane. A ile z nich jest w trakcie? Dom Architektury to maleńkie biuro, które robi rocznie 1-2 większe projekty. Te trzy projekty, o których wyżej mowa, mogły być jej głównymi zleceniami. Zresztą to nieważne, jak dużo decyzji naczelnego architekta Warszawy dotyczy jego dawnej spółki. Wystarczy, że wydał jedną decyzję sprzeczną z prawem, ale zbieżną z prywatnym interesem, by żądać wyciągnięcia konsekwencji. Taką decyzję w naszych tekstach opisaliśmy.

W swoich artykułach dopuściliśmy się tylko jednej nieścisłości, którą sprostowaliśmy na łamach “Rz". Opisując historię zlecania projektu żonie przyjaciela Michała Borowskiego, pomyliliśmy firmę Mostostal Invest z inną. Stało się tak dlatego, że ani Mostostal, ani jego projektant nie chcieli nam udzielić informacji. Musieliśmy więc weryfikować je innym sposobem, który w tym przypadku zawiódł. Poza tą feralną pomyłką historia jest jednak prawdziwa. Michał Komar w swoim felietonie nie wspomniał o tym sprostowaniu. I tak dobrał treści z naszych artykułów oraz ze stanowiska władz Warszawy, żeby pasowały mu do z góry założonej tezy: “skrzywdziliście niewinnego człowieka". Władze stolicy mówią: ci dziennikarze kłamią. A władzy trzeba przecież wierzyć. Felietonista “TP" doskonale zdaje sobie sprawę, że za epitety, którymi nas obrzucił, trudno w Polsce pociągnąć do odpowiedzialności. I zapewne dlatego tak łatwo wyszły mu spod pióra.

Jacek Krzemiński, Maciej Szczepaniuk ("Rzeczpospolita")

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2005