Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niedzielny wynik raczej rozwiewa wątpliwości, kto powinien być kandydatem KO na prezydenta i czy Rafała Trzaskowskiego nie powinien zastąpić np. Donald Tusk. Jeśli obecny premier rzeczywiście miał przebiegły plan, by zaniżyć wynik Trzaskowskiego (temu, według niektórych spekulacji, miało służyć np. zmuszenie Lewicy do samodzielnego startu i wystawienia swojego kandydata w Warszawie), to ten plan nie wypalił. Oczywiście do wyborów prezydenckich mamy jeszcze ponad rok i wiele może się wydarzyć, ale na dziś Trzaskowski nie ma poważnego rywala wewnątrz KO. Wysoki wynik, jak wiele sukcesów, może okazać się pułapką. Trzaskowski może zbyt uwierzyć w swoje siły, a czym to się kończy, pokazuje przypadek Bronisława Komorowskiego z 2015 roku.
Wynik znacznie poniżej oczekiwań (nawet jak na szanse kandydatów PiS w stolicy) osiągnął Tobiasz Bocheński i raczej na pewno nie będzie kandydatem partii Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta. Brak takiego kandydata o niczym jeszcze nie świadczy – przypomnijmy, że w 2015 roku Komorowski przegrał z Andrzejem Dudą, który jako kandydat wskazany został dopiero 11 listopada 2014 roku.
Na rywalkę dla Trzaskowskiego wyrasta natomiast wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat. Jej wynik w stolicy był wyjątkowo dobry, dużo wyższy niż poparcie dla Lewicy w skali kraju. Zwłaszcza że reprezentowała ona niszową nawet w ramach samej Lewicy Partię Razem. Dynamika poparcia dla Biejat pokazuje, że gdyby kampania potrwała jeszcze jakiś czas, mogłaby mieć szanse zmierzyć się z Trzaskowskim w drugiej turze. To może zadziałać także w wyborach prezydenckich, kandydatura Biejat jest więc bardzo prawdopodobna. Nawet jeśli nie zostanie prezydentką, to może wyrosnąć na liderkę własnej formacji (już dziś częste są postulaty, że szefową Lewicy powinna być kobieta), po drugie umocni Lewicę i własny obóz – Partię Razem.
Rywalizacja Trzaskowskiego z Biejat może też dodać prezydenckich punktów niemal pewnemu kandydatowi Trzeciej Drogi – Szymonowi Hołowni. Brak kandydata TD to największa różnica między warszawskim sparingiem a przyszłorocznym wielkim meczem o Pałac Prezydencki. Już dziś Hołownia może cieszyć się z warszawskiego rozstrzygnięcia. Zwłaszcza, jeśli PiS nie znajdzie dobrego kandydata, skazując bardziej konserwatywnych wyborców na poparcie obecnego marszałka Sejmu.
Jedno ważne pytanie pozostaje otwarte – kto będzie tym kandydatem PiS? A że partia Kaczyńskiego potrafi czasem wynaleźć nieoczywistego zawodnika, który błyśnie formą, pokazała nie raz.