Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nowe przekłady dwudziestowiecznej klasyki, głównie anglosaskiej, płyną szeroką falą. „Ulisses” Joyce’a (Maciej Świerkocki), „Pani Dalloway” Virginii Woolf i opowiadania Katherine Mansfield (Magda Heydel), dawno nie przypominany Faulkner: „Światłość w sierpniu” (Piotr Tarczyński) i nietłumaczona u nas wcześniej pierwotna, obszerniejsza wersja „Sartorisa”, czyli „Flagi pokrył kurz” (Maciej Płaza) – to tylko wybrane przykłady.
Maciej Świerkocki sięgnął teraz po jedną z najważniejszych i bodaj najszerzej zakrojoną powieść Conrada, powstałą u progu zeszłego wieku. Miał poprzedników: Stanisława Wyrzykowskiego, Jadwigę Korniłowicz (córkę Henryka Sienkiewicza) i Jana Józefa Szczepańskiego. Prawdziwie hipnotyczne doświadczenia lekturowe z przeszłości – a do takich należy dla mnie wykreowany przez Conrada zatrważająco realistyczny i szczegółowy obraz Costaguany, fikcyjnej republiki latynoamerykańskiej – zawsze kojarzą mi się z konkretnym miejscem i konkretnym egzemplarzem książki. W tym przypadku – ze starym drewnianym domem w Kościelisku i pożółkłym przedwojennym wydaniem nieco archaicznego przekładu Wyrzykowskiego. Podhalańska zima i amerykańskie tropiki? – cóż, tak już u mnie zostanie. Tyle że teraz lepiej się czyta. Może więc i was olśni.
Norman Sherry w „Zachodnim świecie Conrada” zauważył, że „Nostromo” to obraz formującego się społeczeństwa, gdzie trwa nieustanna walka: „Działające tu siły – chciwość, głód władzy i straszliwe okrucieństwo – na ślepo wspierają lub hamują, albo też są pobudzane przez faktycznie umacniającą się bazę gospodarczą”. Rzecz o bezwzględnej rywalizacji, rewolucji i srebrze. Ale też gorzka opowieść o miłości i honorze. A wizja Costaguany – oparta zresztą bardziej na rozlicznych lekturach i świadectwach XIX-wiecznych niż na doświadczeniu – zapowiada zarówno przyszłość wielu krajów Latynoameryki, jak i cały nurt tamtejszej prozy.
Michał Komar, nasz wspaniały conradysta, pisze w posłowiu: „Przed pół wiekiem czytałem »Nostroma«, podziwiając sposób, w jaki Conrad tworzył powieść. Dziś wydaje mi się, że mam przed sobą wielki reportaż, fikcję-niefikcję, opisanie już nie tylko Ameryki Południowej, lecz całego świata, opisanie prześwietlające totalność przeznaczenia gatunku ludzkiego”. Mrocznego przeznaczenia.