Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dwa razy niedawno usłyszeliśmy wezwanie do świętości na kształt ojcostwa. Najpierw słyszeliśmy je w zapisie Mateuszowym: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (zob. Mt 5, 48); a następnie w wersji zapamiętanej i uwiecznionej przez św. Łukasza: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (zob. Łk 6, 36). Co to znaczy, że w dążeniu do świętości podstawowym punktem odniesienia dla nas winno być ojcostwo/macierzyństwo? Szukacie doskonałości? Bądźcie ojcami/matkami!
Odpowiedź być może jest taka, że świętość nie jest jakąś abstrakcyjną doskonałością – nie jest jakimś wsobnym, indywidualistycznie pojętym perfekcjonizmem (ja i zestaw cnót). Świętość/doskonałość/dojrzałość ukazuje się nie w odniesieniu do jakiegoś abstrakcyjnego wzorca czy ideału. Nie! Ukazuje się (wychodzi na jaw) w relacjach z innymi ludźmi – w szczególności zaś w relacjach z tymi, którzy w jakiejś mierze „narodzili się z nas” (fizycznie, duchowo, naukowo itd…). Stali się tymi, kim są, jakoś dzięki nam – wzrastali w jakiejś zależności od nas: w pojmowaniu świata, w przeżywaniu wiary, w zdobywaniu wiedzy – w rozumieniu siebie samych.
Mamy takich ludzi wokół siebie? W swoim życiu? Czy wewnątrz siebie odkrywamy poczucie odpowiedzialności za takich – konkretnych – ludzi? Odpowiedzialności, z której nie sposób się zwolnić czy uznać za już nieaktualną? Wszak ojcostwo i macierzyństwo – jako relacja – nigdy się nie kończy; oczywiście zmienia się z upływem czasu: inaczej wygląda w odniesieniu do niemowląt, inaczej w odniesieniu do dorosłych dzieci; pozostaje wszakże na zawsze ojcostwem i macierzyństwem!
Czy jesteśmy na tyle dojrzali/„doskonali”, że można nam zawierzyć (i zawierzono nam!) innych? I to właśnie: nie na moment – na jedną chwilę – ale na całe życie? W trwałej relacji – z której się nigdy nie wycofamy, nie zwolnimy, nie zdezerterujemy?!
I kiedy ta relacja ojcostwa/macierzyństwa faktycznie okazuje się miarą „doskonałości”? Otóż wtedy, gdy zderza się ze złem i niewdzięcznością swoich „dzieci”. Jezus mówi: „Bądźcie jak Ojciec, który sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i dobrymi – jak Ten, który zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5, 45).
Kiedy twoje „dzieci” staną się dla ciebie „nieprzyjaciółmi” i „prześladowcami” (por. w. 44), wtedy zobaczysz rzeczywiście pełną prawdę o swoim rodzicielstwie – o tym, czy jesteś skupiony/zorientowany w swoim życiu na nich, czy na sobie? Zależy ci na nich czy na sobie? Czy twoja miłość do „dzieci” jest miłosierna (zapis św. Łukasza)? Czy potrafi przekroczyć granice sprawiedliwości? Czy jest wierna? Czy jest gotowa rodzić na nowo?
A może woli wyrzucić z domu? Wykluczyć z domowej wspólnoty? Zerwać kontakt na znak „świętego” oburzenia?