Ścinanie

To musi być jesienny, pogodny świt. W nocy był przymrozek i trawa w plamach cienia jest jeszcze srebrzysta. I musi być bezwietrznie.

30.09.2019

Czyta się kilka minut

Wychodzi się wtedy z domu i w całkowitej ciszy słychać tylko jeden dźwięk: delikatny, powolny szelest. To spadają wielopalczaste liście jesionów. Mają jasnożółty kolor. Po drodze potrącają o gałęzie. Są dość duże i stąd ten wyraźny dźwięk w ciszy poranka. Zawsze lubiłem te drzewa. Już za samą nazwę można je było polubić: jesion wyniosły. Rzeczywiście często rósł w pojedynkę na otwartej przestrzeni. Wyrazisty, pięknie uformowany, harmonijny. Jego kształt można by wziąć za graficzny symbol drzewa w ogóle. No i to złoto zwiastujące, że jesień nieodwołalnie nadeszła. Złoto, cisza i światło poranka. Albo kolor jego młodego pnia: szaro­zielony, subtelny i pociągający. Aż chce się dotknąć i przesunąć dłonią w górę i w dół.

A teraz wszystkie umierają. Wiosną liście pojawiają się późno, a jesienią już nie żółkną, tylko w połowie lata zaczynają ciemnieć i nabierają czarnobrązowej barwy. Z roku na rok stają się wątlejsze i zanim obumrą ostatecznie, wyglądają jak szkielety. Stoją wynędzniałe, a ich wyniosłość przypomina rozpaczliwą wyniosłość kościotrupa. Jakiś gatunek grzyba przywleczony ponoć z Japonii atakuje ich korzenie. I nie ma na to lekarstwa. Naukowcy twierdzą, że tak musi być do momentu, aż genetyka uformuje jakąś bardziej odporną odmianę. Na naszych łąkach rośnie ich kilkadziesiąt. Niektóre są ogromne, może i stuletnie. To są właśnie te „wyniosłe”, pojedyncze samotniki. Ale w jarach wiosennych cieków rosną dość gęsto jeden obok drugiego. Cóż, wycinam je, zanim upadną ostatecznie i zamienią się w próchno. Myślę: one z próchna. Ich drewno jest jasne, mocno zbite, twarde i sprężyste. Znawcy twierdzą, że tylko dębowe jest lepsze. Ale dębów tutaj prawie nie ma. No więc wycinam.

Biorę piłę łańcuchową, pickupa i ruszam na ten niewesoły obrzęd. Co roku wyprawiam wczesny pogrzeb kilku drzewom. Zenek powiedział, żeby zostawić parę dla dzięciołów. Zenek pracuje w parku narodowym i się zna. Rzeczywiście dzięciołów w okolicy przybyło. Polatują w koronach. I zielony, i białoszyi, i dzięciołek. Stukają i nawołują. No więc te bardziej spróchniałe, porośnięte grzybami zostawiam. Ale inne wycinam, zanim upadną. Desek już z tego nie będzie, bo miejscami są już zmartwiałe, nadżarte chorobą, ale na porządny opał jeszcze się nadadzą. Ścinam ostrożnie. Makowskiego wiosną zabił właśnie jesion. Makowski nie bardzo potrafił pisać i liczyć, ale całe życie przepracował piłą w lesie. Lecz wtedy miał chyba ze dwa promile i to nie było nawet w lesie, tylko we wsi, bo go sąsiad poprosił, a drzewo miało ponad pół metra u podstawy i coś poszło nie tak. Stracił refleks i zmiażdżyło mu pierś. Więc jestem ostrożny. Obliczam, na którą stronę mniej więcej poleci, jak jest pochylone, z której strony więcej gałęzi. Wycinam krzaki, żeby przygotować sobie drogę odwrotu, gdy drzewo będzie padało z tym ostatecznym odgłosem, głuchym, potężnym trzaskiem, w którym słychać i wielkość, i spokojną tragedię. Tak. Nie ma podobnego dźwięku.

A potem zapinam na jesionowym ciele gruby łańcuch, drugi koniec do pickupa i wywlekam z jaru na łąkę bezlistnego rosocha. Stróżyny spod piły są jasne, prawie białe. Ich zapach miesza się z zapachem spalin. Tnę na trzydziestocentymetrowe kawałki i ładuję na pakę. To nie jest wesołe. W krajobrazie, na który patrzyłem przez wiele lat, pojawiają się nowe prześwity. Trzeba się będzie do nich przyzwyczaić. Krajobraz wcześniej czy później się zasklepi. Dojdzie do siebie. No i mam nadzieję, że wiele nasion – lekkich, niemal przejrzystych, przypominających skrzydła ważki – upadło gdzieś na wilgotną, przychylną ziemię i rosną już następne pokolenia, które dadzą radę japońskiemu grzybowi. Czego sobie i państwu życzę. Amen. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2019