Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przypowieść o minach jest Łukaszowym odpowiednikiem przypowieści o talentach św. Mateusza (Łk 19, 11-27; por. Mt 25, 14-30). Obaj ewangeliści czerpią z jednego źródła, poddając je jednak osobistej interpretacji; różnice zaś nie mają nas gorszyć, lecz zastanowić, w nich bowiem w szczególny sposób kryje się natchniony przez Ducha Świętego zamysł pisarza.
Pierwszą różnicę stanowi kontekst: Mateuszową przypowieść Jezus wypowiada w Jerozolimie, stanowi ona fragment Jego wielkiej mowy eschatologicznej. U Łukasza Jezus ciągle jest jeszcze w drodze: właśnie wychodzi z domu Zacheusza w Jerychu, by przejść ostatni fragment pielgrzymki do Świętego Miasta. Ten kontekst jest dla Łukasza ważny, dlatego zamykając naszą przypowieść, przypomina: „Po tych słowach szedł naprzód, zdążając do Jerozolimy”.
Jezusowy marsz budzi w otaczającym Jezusa tłumie nadzieje: ludzie są przekonani, że wraz z Jego wejściem do miasta Królestwo Boże się objawi w całej swej wspaniałości. Wypędzi Rzymian, zasiądzie na tronie, a oni, jako wierni towarzysze Jego drogi, będą królować wraz z Nim. Tymczasem Jezus nie zmierza do tronu, lecz do Krzyża. Wie, że nie zostanie przyjęty w Jerozolimie, przeciwnie, zderzy się ze wszystkimi, którzy odrzucają Jego władzę.
Do takiej też drogi Jezus zaprasza aktualnie swoich uczniów. Do doświadczenia królowania Boga, które już jest, nastało wraz z Jego przyjściem, ale objawia się nie w chwale, lecz w Krzyżu, nie w wielkości, lecz w tym, co małe, pokorne i skromne. Nie będą więc teraz królami, lecz pozostają sługami; każdemu z nich zawierza też to, co niewielkie – to też różnica w odniesieniu do Mateusza. Talent – czyli 27 kilogramów złota lub srebra – jest blisko 80 razy większy niż mina (ok. 350 gramów). W Łukaszowej przypowieści to, czym dysponujemy z woli Jezusa, wydaje się bardzo skromne, a zarządzać tym trzeba w nieprzyjaznym środowisku, narażając się na odrzucenie. Czy warto?
Przynajmniej jeden ze sług zdecydował inaczej: umieścił otrzymaną minę w chustce, po to, by ją ewentualnie przekazać panu, jeśli wróci. To nie była zwykła chustka. Łukasz używa tu słowa soudarion – tego samego, którym opisana jest chusta, w jaką zawinięto martwą twarz Łazarza (J 11, 44). Najwyraźniej ów niewolnik potraktował otrzymaną minę jak martwy kawałek metalu, w którym nie ma żadnej siły i potencjału. Pozostali przeciwnie, odkryli jej moc i doświadczyli jej. Kiedy zdają rachunek swemu panu, mówią wyraźnie, iż zysk wziął się z potencjału miny, a nie z ich pracy. „Maleńkość” objawiła ukrytą w sobie „moc”, ale prawdziwa wielkość dopiero nadchodzi.
Teraz wszakże pozostajemy z Jezusem na drodze do Jerozolimy, do Krzyża, i na tej drodze oczekuje od nas wierności w tym, co niewielkie.