Funkcjonariusze tajnej policji rzucili, aby ubrał się ciepło. Kolejne dwa lata miał spędzić w najgorszym areszcie PRL. Antoni Baraniak jednak nie dał się złamać

Zanim został arcybiskupem Poznania, był sekretarzem prymasów. Dlatego wpadł w tryby UB: komuniści liczyli, że złoży zeznania przeciw Wyszyńskiemu. Nie złożył, ale zapłacił za to wysoką cenę. Antoni Baraniak (1904-1977): jego pamięci poświęcony jest rok 2024. Oto opowieść o nim.

26.03.2024

Czyta się kilka minut

Abp Antoni Baraniak podczas obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski w Drohiczynie, 2 października 1966 r. // Fot. NAC
Abp Antoni Baraniak podczas obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski w Drohiczynie, 2 października 1966 r. // Fot. NAC

Swój pierwszy więzienny poranek opisał potem tak: „Zaprowadzono mnie do pustej, betonowej celi, w której była prycza, taboret, dzban wody z miednicą i kibel. Groźnie zaskrzypiał potężny klucz w żelaznych drzwiach i wreszcie nastała cisza”.

Był 26 września 1953 r. i Antoni Baraniak – ówczesny biskup pomocniczy gnieźnieński, sekretarz prymasa Stefana Wyszyńskiego, a w przeszłości także sekretarz prymasa Augusta Hlonda – właśnie trafił do aresztu śledczego przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie, osławionej komunistycznej katowni. Spędzi w niej kolejnych 27 miesięcy.

O swoich dalszych losach w tym ponurym miejscu będzie później konsekwentnie milczeć. Są zbyt traumatyczne.

Jak do tego doszło? Zacznijmy tę opowieść od początku.

Młody zdolny

Nowy Rok 1904 jest podwójnie radosny dla Franciszki i Franciszka Baraniaków.

Tego dnia w wielkopolskim Sebastianowie – wtedy wsi w zaborze pruskim, dziś w gminie Książ Wielkopolski – przychodzi na świat ich szóste dziecko: Antoni (potem urodzą się kolejne, łącznie mały Antek będzie mieć dziesięcioro rodzeństwa).

Po skończeniu szkoły powszechnej w pobliskich Mchach zdolny trzynastoletni chłopiec rozpoczyna naukę w salezjańskim gimnazjum w Oświęcimiu. Tam budzi się jego powołanie. W 1920 r. wstępuje do nowicjatu Towarzystwa Świętego Franciszka Salezego w Kleczy Dolnej koło Wadowic. W maju 1924 r. zdaje maturę, a w marcu następnego roku składa śluby wieczyste w zgromadzeniu zakonnym salezjanów.

Salezjański charyzmat określają ewangelizacja i wychowanie młodzieży – i przez kilka następnych lat (1924-1927) młody Antoni podejmuje praktykę duszpastersko-wychowawczą kolejno w Kleczy Dolnej, Czerwińsku oraz w Warszawie.

Przełożeni dostrzegają jego inteligencję, pracowitość oraz talenty językowe – i wysyłają na studia do Rzymu. Przebywa tam w latach 1927-1933. Jest to pobyt owocny: uzyskuje doktoraty z teologii i prawa kanonicznego.

W międzyczasie przyjmuje święcenia kapłańskie: 3 sierpnia 1930 r. w Krakowie, z rąk abp. Adama Stefana Sapiehy.

Abp Antoni Baraniak podczas Mszy św. na zakończenie Kongresu Maryjnego w Niepokalanowie, 14 sierpnia 1972 r. // Zbigniew Siemaszko / NAC

Wojenna odyseja

W październiku 1933 r. zostaje osobistym sekretarzem prymasa Polski kard. Augusta Hlonda (zresztą także salezjanina). Odtąd niespełna trzydziestoletni ksiądz Baraniak prowadzi prymasowską kancelarię, koordynuje korespondencję, ustala kalendarz spotkań, spotyka się z ludźmi Kościoła i urzędnikami państwowymi. Z relacji wiemy, że jest dyskretny, nie lubi mówić o sobie (w tym także o swoim słabym zdrowiu) i że jego pasją jest filatelistyka. 

II wojna światowej wywraca tamten świat – również jego świat. Choć nie zwalnia go z obowiązków sekretarza prymasa (w czym pomaga mu ks. Bolesław Filipiak). Gdy 14 września 1939 r., po konsultacjach z władzami II RP, Hlond opuszcza objęty wojenną pożogą kraj, Baraniak razem z nim udaje się na emigrację. Najpierw – do Rzymu. Ponieważ jednak Włochy, sojusznik III Rzeszy, szykują się do wojny z Francją (przystępują do niej w czerwcu 1940 r.), obaj duchowni opuszczają Italię.

W latach 1940-1943 przebywają w miasteczku Lourdes. To południe Francji, które do listopada 1942 r. nie jest okupowane przez Niemcy i tworzy tzw. państwo Vichy – marionetkowe państwo francuskie, powstałe po kapitulacji Francji w 1940 r. i kolaborujące z III Rzeszą.

Z Lourdes muszą się przenieść do opactwa cystersów w Hautecombe w Sabaudii. Kiedy w lutym 1944 r. Hlond zostaje aresztowany przez Gestapo, a następnie internowany, jego sekretarz koordynuje polskie duszpasterstwo w południowej Francji, kontynuuje misję opieki nad uchodźcami z kraju, zabezpiecza archiwum prymasowskie.

Bp Antoni Baraniak i Prymas Polski abp Stefan Wyszyński, 1952 r. // Fot. ze zbiorów Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL

W pojałtańskiej Polsce

W kwietniu 1945 r. Hlond i Baraniak spotykają się ponownie w Paryżu. Po zakończeniu wojny prymas otrzymuje od papieża prerogatywy do odbudowy struktur Kościoła w Polsce. Choć legalne władze RP na emigracji w Londynie nie uznają komunistycznej uzurpacji nad Wisłą, obaj duchowni decydują się na powrót do kraju – i w lipcu 1945 r. są już w Poznaniu.

W kolejnych latach Antoni Baraniak jest cały czas przy prymasie, w tym w latach 1947-1948 zostaje jego osobistym kapelanem. Gdy zaś w październiku 1948 r. Hlond umiera, kieruje Sekretariatem Prymasa Polski jego następcy – Stefana Wyszyńskiego.

Ten ostatni, jako stosunkowo młody, gdyż 47-letni prymas potrzebuje porady osoby obeznanej w sprawach związanych z tą funkcją. Wyszyński wypowiada się o swoim podwładnym w superlatywach – jako o osobie sumiennej, dokładnej, uważnej, delikatnej. Relacje między nim a Baraniakiem utrzymane są wręcz w duchu przyjaźni.

Praktycznie cała działalność sekretariatu spoczywa na barkach Baraniaka, który nawet najdrobniejsze sprawy załatwia sam, uważając je za „doniosłe dla sprawności pracy”. Przynosi to efekty, ale – zważywszy na ogrom obowiązków – procedury czasem szwankują, dochodzi do opóźnień. Po odejściu Baraniaka z sekretariatu prymasa – po jego nominacji na arcybiskupa poznańskiego – taki jednoosobowy i archaiczny już system pracy tej komórki zostaje zreorganizowany.

Potwierdzeniem kompetencji 47-letniego Baraniaka jest jego nominacja w 1951 r. na biskupa pomocniczego diecezji gnieźnieńskiej. W tej roli ma także pomagać Kościołowi w pracy na ziemiach poniemieckich, które przyznano Polsce po wojnie. Jeździ na wizytacje do diecezji gorzowskiej i warmińskiej.

„Ubierzcie się ciepło”

Tymczasem po spacyfikowaniu legalnej (politycznej) i nielegalnej (zbrojnej) opozycji, a także po wygraniu przy pomocy fałszerstw i terroru pseudowyborów do Sejmu w styczniu 1947 r. komuniści przechodzą do następnego etapu monopolizacji władzy. Podejmują walkę z Kościołem, który jest w tym czasie ostatnim już podmiotem niepoddającym się presji totalitarnego państwa.

Celem jest podporządkowanie sobie duchowieństwa i wykorzystanie jego potencjału do budowy nowej Polski. Koncepcji tej sprzeciwia się Wyszyński – zwłaszcza po fiasku zawartego z ekipą Bolesława Bieruta w kwietniu 1950 r. tzw. porozumienia państwa z Kościołem. Partyjni decydenci uważają prymasa za „ostatnią przeszkodę” na drodze do tego, co nazywają „normalizacją” stosunków państwo-Kościół.

W maju 1953 r. Wyszyński stawia tamę koncepcji wpływania przez władze partyjno-państwowe na obsadę stanowisk kościelnych – w dłuższej perspektywie oznaczałoby to całkowite ubezwłasnowolnienie Kościoła. Odpowiedzią na to są dalsze represje.

Ich kulminacja następuje w nocy z 25 na 26 września 1953 r., gdy w Warszawie funkcjonariusze tajnej policji politycznej aresztują Wyszyńskiego. Baraniak trafia do więzienia 26 września – władze PRL liczą na to, że swoimi zeznaniami obwini prymasa.

Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, którzy przyszli po Baraniaka, radzą mu ubrać się „raczej ciepło”. Nie jest to dobra wróżba.

„Pod śledztwem”

Na podstawie przepisów dekretu o „przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy kraju” i kodeksu karnego Wojska Polskiego Baraniak – podobnie jak wielu więźniów politycznych – przechodzi brutalne śledztwo w areszcie na Mokotowie. Ma (sfingowane) zarzuty działalności antypaństwowej, grozi mu kara śmierci. Funkcjonariusze UB przesłuchują go sto kilkadziesiąt razy. Każda indagacja trwa wiele godzin.

Biskup przebywa w karcerze. Ma to nie tylko osłabić go psychicznie i fizycznie, lecz także zmusić do składania spreparowanych świadectw przeciw internowanemu prymasowi.

Baraniak nie daje się złamać, choć pisane pod dyktando śledczych zeznania zapewne mogłyby mu pomóc. Jako wieloletni sekretarz dwóch prymasów bez wątpienia ma wiedzę o „kuchni” ich działalności i kulisach kościelnej dyplomacji. Zwłaszcza kontaktów Kościoła w Polsce z Watykanem, z którym komuniści zerwali konkordat jeszcze w 1945 r.

Internowany w bieszczadzkiej Komańczy, Wyszyński dopiero jesienią 1955 r. dowiaduje się o losie Baraniaka. Pod datą 30 października tego roku pisze w pamiętniku: „Wiedziano w Mokotowie, że biskup Baraniak trzyma się dzielnie i że zajmuje godną postawę wobec swoich śledczych. Wiedziano, że biskup był »pod śledztwem«, że to śledztwo było długotrwałe i bardzo uciążliwe, że biskup nikogo nie obciążył”. Dodaje, że słyszał, iż Baraniak wywiera dobry wpływ na więźniów, których wspiera na duchu.

Wyszyński notuje: „»Zwycięża siebie«, »zadziwia siłą duchową«, chociaż siły fizyczne są tak słabe, że budzą obawę wszystkich współwięźniów”.

„Sprawy ziemskie”

Planowany proces pokazowy Baraniaka (być może podobny do propagandowego pseudosądu nad biskupem kieleckim Czesławem Kaczmarkiem w 1953 r.) nie dochodzi do skutku ze względu na „brak przekonujących materiałów”.

Jednak zadane mu cierpienia pogarszają stan zdrowia. Od września 1954 do maja 1955 r. przebywa w szpitalu więziennym – mimo to nadal jest przesłuchiwany.

Więzienie odciska na nim piętno. Jest na skraju załamania psychicznego. W sierpniu 1955 r. dyrektor odpowiedzialnego za walkę z Kościołem departamentu bezpieki, ppłk Józef Dziemidok, notuje uzyskaną od więziennej agentury wypowiedź biskupa, że gdyby go zwolnili, „zamknąłby się w klasztorze, oddałby się jedynie Bogu, odepchnąłby sprawy ziemskie od siebie”.

W grudniu 1955 r. Baraniak zostaje przeniesiony – jako internowany – do domu salezjańskiego w Marszałkach (w Wielkopolsce), gdzie otrzymuje pomoc od swoich współbraci zakonników. Dzięki staraniom episkopatu od kwietnia 1956 r. leczy się w domu elżbietanek w Krynicy-Zdroju. Cały czas jest inwigilowany.

Na sytuację Kościoła w Polsce wpływają procesy względnej liberalizacji życia społeczno-politycznego, czyli tzw. odwilży – z apogeum w Październiku 1956 r. Nowy pierwszy sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka (szykanowany w okresie stalinizmu przez swoich partyjnych towarzyszy) deklaruje „reset” w polityce wyznaniowej. Ale to iluzja, bo faktycznym celem jest uspokojenie nastrojów społecznych. Zwłaszcza w kontekście powstania na Węgrzech, w listopadzie 1956 r. utopionego przez Sowietów w morzu krwi.

Polacy domagają się rozliczeń ze stalinizmem, co ostatecznie odbywa się minimalnym kosztem dla partii władzy i systemu. Niemniej na fali tej pozornej demokratyzacji Baraniak odzyskuje wolność 30 października 1956 r. i ponownie obejmuje stanowisko kierownika sekretariatu prymasa. Doświadczenia więzienne cementują jego więź z Wyszyńskim.

Do Poznania

W dowód uznania za wierność Kościołowi, a także ze względu na predyspozycje papież Pius XII mianuje Baraniaka 30 maja 1957 r. arcybiskupem metropolitą poznańskim (po śmierci abp. Walentego Dymka funkcja ta jest wolna). Wyszyński dowiaduje się o tym w Rzymie od kard. Antonia Samorégo, który podkreśla, że to „nagroda dla biskupa za cierpienia więzienne”. Podczas audiencji 13 czerwca 1957 r. Baraniak dziękuje papieżowi za nominację.

Jego niewątpliwym atutem w nowym miejscu jest to, że pochodzi z Wielkopolski. Obejmując 2 lipca 1957 r. urząd w Poznaniu, wskazuje na ten właśnie wątek, czym zapewne „kupuje sobie” wiernych: „Nie jestem Wam obcy. Wyrosłem przecież wśród Was na prastarej ziemi wielkopolskiej, w krainie głębokiej i budującej wiary. Wśród Was kształtowałem swoje serce i swój umysł”.

Ingres do Poznania – najstarszej stolicy biskupiej w kraju – odbywa się 6 października 1957 r. Wierni przyjmują go entuzjastycznie.

Choć słabego zdrowia, nie próżnuje. Tworzy ponad 30 nowych parafii, odbywa sto kilkadziesiąt wizytacji, wyświęca ponad 600 księży. Inicjuje tworzenie nowych ośrodków duszpasterskich, wspiera duszpasterstwa świeckich.

Sobór, milenium, synod

Tymczasem w Kościele światowym trwają dyskusje o zmianach. Gdy w 1962 r. w Rzymie zaczyna się Sobór Watykański II (potrwa trzy lata), Baraniak tam jeździ – przewodniczy Komisji Soborowej Episkopatu Polski i zasiada w Komisji do spraw Kościołów Wschodnich. W listopadzie 1965 r. podpisuje Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich ze słynnymi słowami „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”.

Z kolei na gruncie polskim w latach 1957-1966 także Wielkopolanie angażują się w ogólnopolskie obchody Wielkiej Nowenny, która jest przygotowaniem Kościoła do jubileuszu tysiąclecia chrztu Polski.

Na obchodach milenijnych kładzie się jednak cieniem inspirowana przez ekipę Gomułki konfrontacja. Areną tych wydarzeń jest także Wielkopolska, a zwłaszcza Gniezno i Poznań, gdzie od 9 do 17 kwietnia 1966 r. odbywają się ważne uroczystości milenijne (14 kwietnia to umowna data chrztu Mieszka I). Mimo przeciwdziałania władz partyjno-państwowych stają się one manifestacją przywiązania Polaków do wiary, Kościoła i biskupów (na ile jest ono pogłębione, to inna kwestia).

W 1968 r. Baraniak przeprowadza pierwszy od 230 lat Synod Archidiecezji Poznańskiej, który odbywa się w ramach obchodów Tysiąclecia Biskupstwa Poznańskiego. Z jego inicjatywy w 1969 r. przy poznańskim Wyższym Seminarium Duchownym zostaje ustanowiona samodzielna uczelnia – Akademickie Studium Teologiczne, w 1974 r. przemianowane na Papieski Wydział Teologiczny. Jednym z jego ostatnich ważniejszych zadań jest w 1975 r. funkcja przewodniczącego Krajowego Komitetu Roku Świętego.

Spór o „Humanae vitae” 

Podobnie jak prymas Wyszyński, Baraniak jest krytykiem Stowarzyszenia PAX i księży lojalnych wobec państwa. Ale negatywnie ocenia też środowiska „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku” – uznaje je za zbyt postępowe.

Krytykuje więc „Tygodnik” np. za opublikowanie w 1969 r. wywiadu z belgijskim kardynałem Léonem-Josephem Suenensem na temat realizacji Soboru Watykańskiego II. Suenens budzi kontrowersje w Kościele światowym i także wśród polskich biskupów, gdyż jest otwartym krytykiem encykliki papieża Pawła VI „Humanae vitae” w jej części dotyczącej życia małżeńskiego i antykoncepcji.

Członkowie episkopatu uważają, że ten wywiad w „Tygodniku” jest szkodliwy dla Kościoła w Polsce. We wrześniu 1969 r. Baraniak postuluje, aby odnośnie do „pism postępowych katolików” biskupi zajęli „zdecydowane i wyraźne stanowisko”.

Zachowuje również dystans wobec Klubu Inteligencji Katolickiej, obawiając się, że może on zostać wykorzystany do osłabienia Kościoła. Dla Klubu w Poznaniu nie wyznacza asystenta kościelnego, choć zezwala mu na kontakt z biskupami pomocniczymi i objęcie go opieką przez dominikanów.

Równocześnie Baraniak potrafi interweniować w przypadku działań wymierzonych w Kościół. Tak jest np. 23 listopada 1961 r., gdy Służba Bezpieczeństwa nachodzi siłą dominikańskie Duszpasterstwo Akademickie w Poznaniu. Nie boi się utrzymywać tajnych kontaktów z salezjanami z Czechosłowacji.

Na celowniku

Będąc zagorzałym krytykiem systemu, Baraniak pozostaje do końca życia na celowniku komunistycznej tajnej policji. Działania dezintegracyjne i dezinformacyjne mają m.in. na celu wbicie klina między hierarchę a związane z nim środowiska. Dodatkową, niechlubną rolę w ograniczaniu swobodnej działalności arcybiskupa i jego otoczenia odgrywa Urząd do spraw Wyznań i jego poznańska ekspozytura, która – co istotne – jest wysoko oceniana przez centralę w Warszawie.

Arcybiskup umiera po długiej chorobie 13 sierpnia 1977 r. Dwudniowe uroczystości pogrzebowe na Ostrowie Tumskim gromadzą rzesze ludzi. Uczestniczą w nich też członkowie episkopatu z prymasem Wyszyńskim.

Antoni Baraniak zostaje pochowany w podziemiach poznańskiej katedry.

Ponad 40 lat później, w październiku 2017 r. zacznie się jego proces beatyfikacyjny, który trwa do dziś.

„Gdy przyszła godzina”

Tamtego dnia, 5 października 1957 r., Warszawa jest świadkiem protestów w obronie wolności słowa i zamieszek, wywołanych likwidacją przez komunistów liberalizującego pisma „Po Prostu”.

Ale wtedy kończy się też pewien rozdział historii Kościoła w Polsce: w stolicy odbywa się pożegnanie Antoniego Baraniaka, który odjeżdża na ingres do Poznania.

Kardynał Wyszyński zapisze w związku z tym: „Nie spotkałem dotąd w swoim życiu człowieka tak sumiennego, tak dokładnego, tak oddanego sprawom wyższym i drobnym z wyjątkową uwagą, jak bp Baraniak. Nie jest to człowiek skory do mówienia. Ale jednak w sercu swoim rozważa wszystko, co mu jest powiedziane. Oddany był Kościołowi, prymasowi, sekretariatowi, archidiecezji. O wszystko się troszczył, wszystko uważał niemal za swoją sprawę. Nieraz myślałem, że jest lękliwy. Okazało się, że był raczej rozważny i ostrożny niż lękliwy. Gdy przyszła godzina jego, nie ugiął się przed ubowcami. Walczył mężnie o prawdę. I zwyciężył”.

BARTŁOMIEJ NOSZCZAK jest doktorem historii, pracownikiem Oddziału IPN w Warszawie, laureatem Międzynarodowej Nagrody im. Witolda Pileckiego (2023 r.) za książkę „Orient zesłańców”. Autor szeregu książek o dziejach PRL, w tym o relacjach państwo-Kościół. Obecnie pracuje nad monografią o powojennych ekshumacjach w Warszawie. Stale współpracuje z „TP”.

 

 

DODATEK DO „TYGODNIKA POWSZECHNEGO” 13/2024

Redakcja: Wojciech Pięciak

Tp Typografia: Andrzej Leśniak 

Fotoedycja: Edward Augustyn


Okładka: Abp Antoni Baraniak podczas obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski w Drohiczynie, 2 października 1966 r. / NAC
 

Partnerami dodatku są METROPOLIA POZNAŃ oraz WYDAWNICTWO MIEJSKIE POSNANIA

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Zwyciężając siebie