Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To był czarny piątek – skarży się dyrektor Starego Teatru Jan Klata w felietonie „Dożywocie artysty z czasów młodości”. Przygoda w warzywniaku z kąśliwą komarzycą, brak uszanowania osoby przez gołębia, a jeszcze do tego smutna konstatacja o nieuchronnej zagładzie świata, a także trudne rozmowy z dziesiątką aktorów, którym wręczył wymówienia z pracy... Rzeczywiście można współczuć.
Jednak w tak poważnej chwili nie jestem skłonny do żartów. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie młoda, utalentowana, piękna aktorka w żałobie, która wymownie zaznaczyła swoją porażkę w pojedynku z nowym dyrektorem. Tak, to Zosia z nagrodzonego ostatnio „Pana Tadeusza” – spektaklu w reżyserii byłego dyrektora Mikołaja Grabowskiego.
Przedmiotowy tekst wymaga szerszego, szczegółowego omówienia i może zrobią to bezpośrednio zainteresowani. Natomiast stwierdzenie o pobieraniu pensji za „gotowość” bez dodatkowego wyjaśnienia o dwuczęściowym wynagrodzeniu trąci pomówieniem aktorów o wyłudzanie pieniędzy za bezczynność. To wymaga poważnej interwencji wyjaśniającej ze strony przedstawicieli środowiska i organu założycielskiego. Podatnik musi mieć jasność w tej kwestii.
Przywołanie przez dyrektora Klatę okrucieństwa futbolu jako argumentu przy zwolnieniach, według mnie jest nietrafne. Po kilku przegranych meczach trenera się odwołuje. Dyrektora zaś, po kilku artystyczno-recenzencko-frekwencyjnych porażkach, z reguły nie, gdyż chroni go trzy- lub pięcioletni kontrakt (patrz ustawa). Czas ucieka razem z pieniędzmi, a organy założycielskie są z natury ospałe.
Bardzo ważnym argumentem w sprawie zwolnień jest pytanie o zakres i moc sprawczą swobodnej oceny zarządzającego publiczną instytucją artystyczną. Czy istnieje jej granica, kto ją wyznacza i stwierdza jej skuteczność?
Rajmund Jarosz, członek rzeczywisty ZASP Starego Teatru