Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Aż 91 proc. pytanych stwierdziło, że nie spotkało się z przypadkiem, by ksiądz na kazaniu wskazywał, na kogo głosować. 5 proc. uznało, że w kazaniach "kilkakrotnie" do tego dochodziło. Agitację dostrzega 60 proc. niepraktykujących i 82 proc. popierających antyklerykalny Ruch Palikota. Ale uwaga: prawie jedna czwarta badanych (23 proc.) o agitacji w kościołach "słyszała od znajomych czy sąsiadów".
Socjologowie przynoszą więc dwie wiadomości - dobrą i złą. Dobrą: że Kościół wyleczył się z zaangażowania politycznego w stylu pierwszej połowy lat 90. i skupił się, zgodnie z własnym nauczaniem, na wskazywaniu wartości moralnych koniecznych w polityce. Dyktowanie nazwisk i tak miało ograniczoną skuteczność (wynik Wyborczej Akcji Katolickiej w 1991 r. był znacznie poniżej oczekiwań), a efekty tych błędów ciągną się za Kościołem niczym przysłowiowy smród za wojskiem (dziś 34 proc. Polaków ocenia, nawet pomimo wyjątkowej wstrzemięźliwości biskupów, że podczas kampanii Kościół był zaangażowany politycznie, wspierając głównie PiS).
Zła wiadomość wynika natomiast z tego, że propagandy politycznej z ambony nie dostrzegamy, ale o niej słyszeliśmy, więc ona na pewno gdzieś jest. Czy ogólny kryzys zaufania nauczył nas nie ufać nawet sobie samym i temu, co widzimy? Wszyscy, którzy mieli okazję poznawać język starożytnych Rzymian, z pewnością pamiętają składnię "N.C.I." i królujące tam słówko dicitur. Mówi się, że... I owo dicitur - sfera stereotypu, wypełniana nie przez sąsiadów i znajomych, ale przez media nagłaśniające wszelkie negatywne incydenty - jest dla nas wykładnią rzeczywistości bardziej wiarygodną niż własne doświadczenie.