Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika też, że między 11 a 15 maja miało zostać otwartych kolejne kilkanaście procent żłobków. To nadal – w sumie – tylko co trzecia placówka w pierwszych dwóch tygodniach zielonego światła, jakie rząd dał dla instytucji opiekuńczych. A to i tak bardzo dużo w porównaniu z przedszkolami. MEN podaje, że 6 maja otwarto 1600 z 22 tys. placówek, co stanowi 7 proc. ogółu (taką decyzję podejmowano głównie w małych miejscowościach). Dane te wyglądałyby jeszcze gorzej, gdyby dotyczyły dzieci, a nie instytucji – nawet tam, gdzie organy prowadzące (samorządy w przypadku placówek publicznych, właściciele w przypadku niepublicznych) odważyły się zapewnić opiekę, wielu rodziców pozostawiło dzieci w domach.
To wszystko nie przeszkadza przedstawicielom odpowiedzialnych za opiekę instytucjonalną resortów trwać w przyjętym na początku maja „przekazie miesiąca” – ze słowem „bezpieczeństwo” odmienianym przez przypadki i odpowiedzialnością zrzucaną na samorządy. „Bardzo dobra wiadomość dla rodziców, którzy mogą wrócić do pracy bez obaw o to, kto zajmie się ich pociechą” – komentowała decyzję własnego rządu Marlena Moląg, szefowa MRPiPS. „Pozostałe samorządy – mówiła z kolei rzeczniczka MEN Anna Ostrowska o miejscach, w których placówki nie ruszyły – niestety nie były jeszcze gotowe. (...) Wierzymy, że jak najszybciej uruchomią one opiekę, tak aby wesprzeć tych rodziców, którzy ze względu na charakter pracy nie mogą zostać ze swoimi dziećmi w domu”. Najwyraźniej priorytety samorządów, właścicieli placówek i większości rodziców – komfort pracy zawodowej versus bezpieczeństwo – są na razie niezgodne z przekazem miesiąca.
Czytaj także: Przemysław Wilczyński: Rząd się wybroni