Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Cytat nie jest krótki, ale pokazuje wszystko, co najpiękniejsze w pisarstwie Pawła Huellego. Wspaniale budowane zdania, które dają zmysłową radość i proszą o głośną lekturę, przenikające odczucie czegoś niedocieczonego i fascynującego, a zarazem niepokój, opuszczenie, pustka wypełniona drobinami pyłu, który pozostaje po ludzkiej obecności...
***
To fragment opowiadania "Mimesis", otwierającego nowy zbiór gdańskiego prozaika - "Opowieści chłodnego morza". Bałtyk, zimne morze i północ to kraina melancholii i zwątpienia. A także miejsce, gdzie dokonała się tragedia mennonitów, radykalną wiernością Biblii i odcięciem od otaczającego świata próbujących bronić się przed grzechem.
Huelle powraca do podstawowych pytań: skąd bierze się zło? Czy jesteśmy igraszką przypadku, czy też życiem rządzi jakiś plan? Śmierć jest granią, z której spadamy w pustkę czy wielkim odnalezieniem? Jego bohaterowie to często zbliżający się do starości mężczyźni, którzy doznali już miłości i rozpaczy, a teraz chętnie zawędrowaliby na pustynię, by gotować się do ostatniej podróży. Wertują Biblię, dzieła filozofów i księgi wróżb, choć wszystkie one to może tylko falsyfikaty, dalekie kopie mitycznej pra-Księgi, zagubionej prawdy, która jak u Schulza może być ukrytym zwojem lub dziecięcym markownikiem, która "starsza jest od Biblii i zawiera wszystko, co było, co jest i co dopiero będzie".
Pasterz z opowiadania "Öland" zobaczy w końcu bijący z Księgi blask, ale stanie się to w chwili, gdy będzie umierał. Bohater "Doktora Czeng" wróci do rodzinnego kraju po dokonujące się poprzez śmierć szczęście odzyskania tego, co minęło. "Niewidzialną furtkę czasu" przekracza też mężczyzna z opowiadania "Franz Carl Weber" - jemu uda się raz jeszcze napotkać miłość, ale happy end tej prozy ma w sobie zbyt dużo i farsy, i literackiej kliszy, byśmy chcieli weń uwierzyć. Dla bohatera prozy "Ukiel" powrót znów oznacza kres, ale zarazem odnalezienie dawnego uczucia. Czy więc śmierć to tylko otchłań czasu? Czy początek, granica, a właściwie próg domu, na którym dokonuje się scena dławiąca wzruszeniem gardło, bo nie można wyobrazić sobie myśli piękniejszej od tej, że po tamtej stronie powita nas ukochana kobieta - w rozciągniętej po wieczność chwili największej miłości.
Mężczyzna z opowiadania "Abulafia" nie odnajdzie prajęzyka, zamiast kamiennych tablic spotka Parki, ale umierając, będzie szczęśliwy - wróci do najdawniejszego siebie, dokładnie tak jak w wierszu Miłosza: "I zapach mnie ogarnął, ustało wszelkie wiedzenie. / Nagle poczułem, że znikam i płaczę ze szczęścia".
***
Bardzo to piękne, a przecież książka budzi przynajmniej niedosyt. Najlepsze jest opowiadanie "Mimesis", tym bardziej więc szkoda, że pochodzi z tomu "Pierwsza miłość...", czyli sprzed 12 lat. Autobiograficzna "Poczta rowerowa" pozostawia nas obojętnymi, "Depka - Rzepka" zatrzymuje się właściwie na poziomie anegdoty, "Piętnaście kieliszków żandarma Polanke" - stylistycznej wprawki.
Ale i w ważniejszych fragmentach tomu widać, że wybitny przecież pisarz ulega dwóm pokusom. Jedna z nich to jakieś zbrzydzenie współczesnością, którą portretuje - jak w niedawnej "Ostatniej Wieczerzy" - zgryźliwie, ale nieprzekonująco, dając metaforę naszych czasów zbyt sztuczną i błahą. Druga wydaje się groźniejsza. Bo jest nią powielanie własnych pomysłów czy chwytów, gdy znakomitość ukazywania mitycznej, tajemniczej rzeczywistości snu, marzenia, wspomnienia wyradza się w szablon, jakąś niepokojącą łatwość. Tajemnica nie może być opisywana seryjnie i bardzo wiele niestety dzieli ciemny niedocieczony punkt, jakim był Weiser Dawidek z debiutanckiej książki Huellego, od doktora Paj Chi Wo, który powraca do umysłu jednego z bohaterów "Opowieści...".
***
Tom rozpięty jest między dwoma opowiadaniami. W "Mimesis" przegląda się finałowe "Pierwsze lato", rozkwitającej miłości odpowiada jej kres, na miejscu ruin zboru zbudowano pensjonat, potomkowie dawnych mennonitów biorą udział w gejowskim ślubie, a ocalała od ognia Biblia trafia w nurt obojętnej rzeki. Niegdyś czarne jak sadza litery ustępowały przed pocałunkami kobiety, teraz jest już tylko pustka. Zło "nie daje się wyplenić" i może nie ma już dla nas żadnej nadziei.
"Wierzy pan w Boga? - powtórzyła. Tak - powiedziałem - mimo wszystko" - czytamy, ale bardziej przekonują inne tropy. Powracający obraz pyłu, drobin kurzu wirujących w powietrzu czy pustego kielicha, w którym po krwi Boga został "ślad wilgoci", "zaschnięta kropla wina". Nie jest to nawet świat wydany diabłu, ale świat Nieobecności.
"Byłem samotny i szczęśliwy" - mówił o sobie bohater jednej z dawnych próz Pawła Huellego. Mężczyźni w jego ostatniej książce często są samotni, ale szczęśliwi zdają się być tylko w chwili, gdy ich los się dopełnia. Wcześniej oczekują, przygotowują się, gorzknieją i może im też - jak napisał angielski poeta, który winien być bliski autorowi "Opowieści..." - "coraz trudniej i trudniej przychodzi znajdywać / Słowa jeśli nie naraz czułe i prawdziwe, / To choćby nie nieczułe i nie nieprawdziwe".
Paweł Huelle, Opowieści chłodnego morza , Wydawnictwo Znak, Kraków 2008