Wypchany kot

Nowy film François Ozona należałoby potraktować jako okazję do zabawy kinem. Kto będzie szukał przepastnych głębin, ten trąba.

22.08.2017

Czyta się kilka minut

Marine Vacth w „Podwójnym kochanku” / GUTEK FILM / MATERIAŁY PRASOWE
Marine Vacth w „Podwójnym kochanku” / GUTEK FILM / MATERIAŁY PRASOWE

Jeszcze z naszych kin nie wyszedł na dobre „Frantz”, ubiegłoroczny film Ozona, a już depcze mu po piętach „Podwójny kochanek” – najnowsze dzieło francuskiego reżysera. I kolejna w jego bujnej twórczości perwersyjna „stylówka”, wykoncypowana w najdrobniejszych detalach. Najczęściej zaczerpniętych skądinąd.

W poprzednim filmie tytułowy Frantz był duchem niemieckiego żołnierza poległego na frontach I wojny światowej. Czarno-biały retromelodramat opowiadał o procesie żałoby, w którym bliscy zmarłego tworzą sobie pocieszycielskie fikcje. Widzimy w ludziach, zarówno w tych żywych, jak i tych martwych, jedynie to, co pragniemy widzieć – podpowiadał Ozon. I budował kolejne piętra mistyfikacji, mnożąc zwierciadlane odbicia, emocjonalne przeniesienia i psychoanalityczne tropy. Staroświecka stylizacja narzuciła jednak „Frantzowi” pewną powściągliwość, czego nie można powiedzieć o najnowszym filmie Ozona, rozbuchanym do granic powagi. I właśnie tak należałoby potraktować „Podwójnego kochanka” – jako okazję do zabawy kinem. Kto będzie szukał przepastnych głębin, ten trąba.

Już sam tytuł i czołówka filmu dublująca nazwiska twórców w zasadzie wyczerpują temat. Bliźniactwo, sobowtórstwo czy rozdwojenie jaźni to zjawiska konsumowane przez kino od czasów co najmniej ekspresjonizmu niemieckiego, dodatkowo uszlachetnione przez Hitch­cocka, a następnie odkurzone przez De Palmę, Cronenberga czy Polańskiego.

Lista tych nazwisk powtarza się w niemal każdym omówieniu „Podwójnego kochanka”, co świadczy o tym, że Ozon nie namęczył się zbytnio w doborze cytatów. Bo też nie o erudycyjny popis mu chodzi, ale o kolejną grę z fikcją, która drwi sobie z prawdopodobieństwa czy dobrego smaku. I która co chwila wskazuje nam palcem na swój podrobiony charakter pisma, a mimo to wciąga, tumani i wodzi za nos.

Kiedy w pierwszej scenie kamera zamienia się w ginekologiczny wziernik, sygnalizuje tym samym, że właściwie wolno jej wszystko.

W następnej scenie, podczas sesji psychoterapeutycznej, kamera może podwoić twarz pacjentki Chloé (gra ją Marine Vacth znana z „Młodej i pięknej” Ozona). Może też zestawić ją w nienaturalnie ciasnym kadrze z twarzą psychoterapeuty Paula (w tej roli Jérémie Renier, aktor odkryty przez braci Dardenne), sugerując istnienie między nimi „pozaregulaminowej” więzi. Zamieniwszy kamerę w psychoanalityczny wziernik, Ozon prześwietla mokre sny i fantazje głównych postaci, a zarazem pomnaża je szkatułkowo, osiągając efekt absurdu.

Jak przystało na thriller rozgrywający się przede wszystkim w głowach bohaterów, trudno tu odróżnić wymiar rzeczywisty od patologicznej projekcji. Louis, wkraczający nagle do akcji bliźniaczy brat Paula, również parający się psychoterapią, może być mrocznym negatywem jego osobowości, ale równie dobrze tworem wyobraźni Chloé. Taka alternatywa nie wystarcza jednak Ozonowi, który przeszczepia tę bliźniaczo-kanibalistyczną narośl również innym bohaterom, włączając w to kota – w wersji żywej i wypchanej. Szaleństwo bohaterów, ich obsesyjna zazdrość, skrywane kompleksy i seksualne pragnienia znajdują w ten sposób kolejne, coraz bardziej wymyślne wizualizacje. Kiedy już, już wydaje nam się, że psychologiczna układanka jakoś się dopełnia, z pudełka wyskakuje następny diabeł. I tak bez końca. W pewnym momencie przestaje już mieć znaczenie, kto tu jest kim i w czyjej głowie aktualnie przebywamy. Intelekt ualna łamigłówka traci sens na rzecz produkowanych bez wytchnienia psychoanalitycznych klisz.

W dobie napierających zewsząd wirtualnych obrazów dokonywany przez Ozona recykling musi trącić naftaliną. Nawet kiedy reżyser próbuje ożywić te posthitchcockowskie truchła, zderzając na przykład luksusowo-sterylny świat bohaterów z żywym „mięsem” ludzkiej fizjologii, czego przykładem wspomniana już kamera w drogach rodnych czy pojawiający się w tle świat „zdegenerowanej” sztuki współczesnej (Chloé pracuje jako strażniczka w galerii).

Jednakże przebijanie banału kolejną atrakcją staje się za każdym razem tak samo banalne. Ozon, na szczęście, od początku do końca ma tego świadomość i co chwila puszcza do nas oko. Bezwstydnie oszukuje, ale jednocześnie pozwala nam czuć się współuczestnikami w tym oszustwie. ©

PODWÓJNY KOCHANEK („L’amant double”) – reż. François Ozon. Prod. Francja/Belgia 2017. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 25 sierpnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2017