Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podczas wystąpienia w Pabianicach 15 marca Patryk Jaki nie zostawił suchej nitki na Mateuszu Morawieckim. „Jest bardzo wiele pretensji do nas o to, że byliśmy za słabi wobec Unii Europejskiej, za słabi, jeżeli chodzi o rozbijanie układu III Rzeczpospolitej, jeżeli chodzi o TVN. To nie jest tak, że u nas nie ma ludzi odpowiedzialnych. Ktoś te wszystkie dziadostwa w Unii Europejskiej podpisywał. Jeżeli Morawiecki będzie po raz kolejny premierem, nie daję państwu gwarancji, że nie będzie tak samo” – mówił europoseł Suwerennej Polski.
Były rzecznik rządu Piotr Müller ripostował, że właśnie przez taki radykalizm Zjednoczona Prawica straciła władzę. „Szkoda, że takiej energii nie przełożyliście na działania w prokuraturze, sądach (np. pełnej cyfryzacji – w 8 lat dało się zrobić!)” – napisał na portalu X obecny poseł PiS.
Ostra wymiana zdań skłoniła niektórych do wieszczenia rozpadu Zjednoczonej Prawicy, zwłaszcza że do opinii publicznej docierały też przecieki z narady wąskiego kierownictwa PiS, podczas którego Mateusz Morawiecki miał domagać się wyrzucenia ziobrystów. Z kolei kojarzony z nim Michał Dworczyk porównał w programie radiowym związek Suwerennej Polski z PiS do układu pasożytniczego.
To ryzykowna gra wobec SP, partii posiadającej w Sejmie aż 18 szabel. Odejście tej grupy mocno osłabiłoby PiS, Ziobrze zaś pozwoliłoby stworzyć własny klub poselski: o sile Konfederacji i z prawem do wicemarszałka.
Chcieliby i boją się
Mimo tych niebezpieczeństw miesiąc temu pojawiały się w PiS liczne głosy, że to dobry moment na wyrzucenie ziobrystów. Uważano, że ich lider jest ciężko chory i szybko nie wróci do polityki, a partia bez Ziobry nie stanowi wartości dodanej. Zmuszenie SP do samodzielnego startu w wyborach do europarlamentu miało zweryfikować jej polityczną wartość i wystawić na próbę jej spójność.
Sytuację zmieniła akcja służb i prokuratury w związku ze śledztwem wokół Funduszu Sprawiedliwości. Przeszukania w domach kilku współpracowników Ziobry, a także jego samego znów scaliły Zjednoczoną Prawicę. Politycy PiS poczuli się zobowiązani do obrony kolegów z SP, być może spodziewając się w niedalekiej przyszłości identycznych kłopotów.
Znaczenie miał też nagły powrót Ziobry do Polski i jego pierwszy publiczny występ od rozpoczęcia leczenia, budzący w części społeczeństwa empatię z racji wyraźnych śladów operacji. W tej sytuacji działania rozwodowe ze strony PiS zostałyby odebrane jako dołączenie do „platformerskiej nagonki” na ciężko chorego, wychudzonego Ziobrę.
Jak rozliczyć Ziobrę. Paragrafy dla byłego ministra
W PiS można też usłyszeć, że od październikowych wyborów politykom Suwerennej Polski nic nie można zarzucić, więc uleganie pragnieniom Morawieckiego byłoby błędem. – Są wyjątkowo zgodni i potulni. Wszystkie swoje kroki uzgadniają. Wystąpienie Jakiego było jedyną konfliktową sytuacją, więc można ją uznać za wypadek przy pracy – mówi wpływowy polityk PiS.
Niektórzy sądzą, że słowa Jakiego były rodzajem ataku wyprzedzającego podejrzenia, że to PiS będzie chciał doprowadzić do rozwodu. Podobnymi obawami tłumaczą też zaskakujący powrót Ziobry. Wobec scenariusza zakładającego możliwość, że SP będzie zmuszona walczyć samodzielnie w wyborach europejskich, osłabiony chorobą Ziobro walczący z machiną państwa byłby mocnym atutem, nawet jeśli sam nie wystartuje.
Sami politycy SP zaprzeczają, by rozwód z PiS wchodził w tej chwili w rachubę. – To, że zbliża się koniec Zjednoczonej Prawicy, słyszę, od kiedy w niej jestem – kpi Jacek Ozdoba. – Nic bardziej nie jednoczy PiS z Suwerenną Polską niż działania rządu Donalda Tuska i nielegalne decyzje prokuratury. Choćby ataki na rodzinę [Ziobry] i dom, na posłów PiS i SP – dodaje Janusz Kowalski.
Takie deklaracje nie dziwią, bo Suwerenna Polska, mimo sukcesu wyborczego jesienią (na tle wyniku całego PiS), nie ma aż tak wielkiego znaczenia politycznego, który gwarantowałby samodzielny sukces. Stąd też, wraz z pogłoskami o rozwodzie Suwerennej Polski z PiS, pojawiły się równoczesne spekulacje o możliwym sojuszu ziobrystów z Konfederacją. Jednak w Konfederacji to wykluczają – Przemysław Wipler mówi, że choć oba ugrupowania mają wiele wspólnych poglądów, to wolnościowej Konfederacji przeszkadza skłonność Ziobry i jego kolegów, by w każdym przedsiębiorcy widzieć z założenia przestępcę.
Donald Tusk „myślał, że sto dni to kawał czasu, niemal epoka”. Teraz musi zrozumieć, że rozliczanie PiS nie wystarczy. Wyborcy oczekują czegoś więcej
Suwerenna Polska jest więc raczej skazana na PiS, a w partii można usłyszeć wręcz pogląd, że w dłuższej perspektywie dojdzie do połączenia obu ugrupowań, tyle że poprzez wchłonięcie SP przez PiS, tak jak było z Republikanami Adama Bielana. Wiele tu zależy od stanu zdrowia Zbigniewa Ziobry. Jego przedłużająca się absencja oraz powolna utrata wpływów może cały proces przyspieszyć, choć w PiS można też usłyszeć, że jeśli Ziobro zwalczy raka i wróci do zdrowia, może chcieć zdyskontować współczucie wobec siebie i wystartować w wyborach prezydenckich, niezależnie od kandydata PiS. Żeby temu zapobiec, PiS może chcieć szybciej, niż planował, wchłonąć SP. Pozbędzie sie tym samym problemu, którym Ziobro i jego ludzie są dla formacji Kaczyńskiego od lat.
Związek po przejściach
Historia relacji PiS z Solidarną Polską (to nazwa ugrupowania Ziobry do maja 2023 r.) jest skomplikowana. SP powstała po drugich z rzędu przegranych przez PiS wyborach w 2011 r. Wówczas Zbigniew Ziobro wraz z Jackiem Kurskim i Tadeuszem Cymańskim – wszyscy trzej byli wtedy europosłami – zaczęli publicznie krytykować model przywództwa Jarosława Kaczyńskiego, a także zbyt silne hołdowanie „religii smoleńskiej”, co ich zdaniem przyczyniło się do porażki. Zostali za swoją krytykę wykluczeni z PiS. Jednak przed pierwszym posiedzeniem nowego Sejmu grupa wspierających ich posłów, wybranych z list PiS, utworzyła własny klub parlamentarny Solidarna Polska. Wkrótce taką samą nazwę przybrała partia, dodając do niej nazwisko Ziobry, co ukazywało dość autorytarny charakter ugrupowania.
PiS i SP działały niezależnie od siebie, chwilami mocno ze sobą konkurując, aż do wyborów do Parlamentu Europejskiego w maju 2014 r. Wówczas Solidarna Polska nie przekroczyła progu wyborczego, co skłoniło Ziobrę do podjęcia rozmów o porozumieniu z PiS. Zostało ono zawarte w lipcu 2014 r. – a trzecim partnerem Zjednoczonej Prawicy była Polska Razem Jarosława Gowina (poprzednia nazwa partii Porozumienie). Zjednoczenie przyniosło wielki sukces wyborczy w 2015 r., a Ziobro został ministrem sprawiedliwości w nowym rządzie Beaty Szydło. Pozwoliło mu to wrócić do politycznej pierwszej ligi, zajmować się najważniejszym dla nowej władzy celem (opanowanie wymiaru sprawiedliwości), a przede wszystkim zbudować lojalne zaplecze w resorcie sprawiedliwości. To ta ekipa – m.in. Sebastian Kaleta, Patryk Jaki, Jacek Ozdoba, Jan Kanthak, Michał Woś, Michał Wójcik – stała się nowym trzonem Solidarnej Polski.
Ziobro bardzo dobrze dogadywał się z Beatą Szydło, więc pierwsze poważne napięcia pojawiły się, gdy fotel premiera objął Mateusz Morawiecki, były bankier. Między politykami od razu zaiskrzyło, a konflikt umiejętnie podsycał Jarosław Kaczyński. Poważną rafą była zwłaszcza nowelizacja ustawy o IPN, przygotowana przez wiceministra Jakiego i zakładająca kary za przypisywanie narodowi polskiemu udziału w Holokauście. Wywołało to ostry konflikt z Izraelem, który uderzył w świeżo powołany gabinet Morawieckiego. Po wielu miesiącach oporu strona polska musiała pod międzynarodową presją wycofać się z tych przepisów. Cenę zapłacił PiS, a nie SP.
Formacja Ziobry stała się wówczas jeszcze mocniejsza i bardziej zwarta, a po kolejnych wygranych w 2019 r. wyborach liczba konfliktów wzrosła. Do najpoważniejszego kryzysu doszło we wrześniu 2020 r., gdy Solidarna Polska zagłosowała przeciwko tzw. piątce dla zwierząt. Prominentni politycy PiS, tacy jak Marek Suski czy Ryszard Terlecki, zaczęli publicznie wypowiadać się o konieczności pozbycia się ziobrystów i z rządu, i ze Zjednoczonej Prawicy. Po kilku dniach sprawa rozeszła się po kościach, a efektem kryzysu było wejście Kaczyńskiego do rządu z teką wicepremiera ds. bezpieczeństwa. Miał on pełnić rolę „rozjemcy” między Ziobrą a Morawieckim.
Nie do końca się to udało; ziobryści ostro krytykowali zgodę Morawieckiego na zasadę „pieniądze za praworządność” na szczycie UE w grudniu 2020 r. Nie popierali też kolejnych ustaw, których przyjęcie wymagało uzyskanie przez Polskę środków z KPO, sceptycznie wypowiadając się o samej idei tego programu. Uważali, że polski rząd ulegnie szantażowi Komisji Europejskiej, jeśli w zamian za KPO wycofa choćby część zmian w sądownictwie, np. dokona likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
Zmuszeni do tolerancji
Gdy Morawiecki zawarł z KE kompromis, zakładający przekazanie spraw dyscyplinarnych sędziów do NSA, ziobryści po prostu nie poparli zmiany ustawy. Jednak kierownictwo PiS musiało już wtedy tolerować tę nielojalność. Bez Solidarnej, a potem Suwerennej Polski rząd PiS nie miałby większości. Jedyną „ofiarą” po stronie SP stał się Janusz Kowalski, najostrzejszy krytyk Morawieckiego, który został na początku 2021 r. odwołany ze stanowiska wiceministra aktywów państwowych. Po jakimś czasie wrócił do rządu, tym razem na stanowisko wiceministra rolnictwa, co było widocznym dowodem wpływu i skutecznej asertywności Ziobry.
Po utracie władzy przez PiS rządowe spoiwo obu ugrupowań nagle zniknęło. Stąd gdy pojawiły się pierwsze sygnały o śledztwie w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, w partii Kaczyńskiego byli tacy, którzy chcieli potraktować SP jak kozła ofiarnego. Dziś już nikt tak nie myśli – sprawa uderza przecież w całą prawicę – a pogląd, by kryzys wokół Funduszu wykorzystać do politycznego zneutralizowania ekipy Ziobry, pojawia się w PiS coraz rzadziej.
– W sytuacji ataku ze strony Tuska na całą Zjednoczoną Prawicę nie powinniśmy się dzielić, nawet jeśli różnice między nami są bardzo istotne, co mogliśmy obserwować przez ostatnich 8 lat. Mimo to nasze zjednoczenie byłoby dla mnie zaskoczeniem – mówi polityk PiS, kojarzony z frakcją Morawieckiego. Inni zwracają uwagę, że ludzie byłego premiera nie są najsilniejszą grupą w PiS, a w partii są dziś wpływowi ludzie o poglądach zbliżonych do ziobrystów, jak choćby Przemysław Czarnek. Niedawno wypowiadał się przeciwko rozwodowi z SP i oświadczył, że w razie wyrzucenia jej działaczy ze Zjednoczonej Prawicy odejdzie z nimi. Co ciekawe, to właśnie Czarnek organizuje „kongres sił patriotycznych”, który według najnowszych planów ma się odbyć przed wyborami do europarlamentu. Wydarzenie może stać się okazją do podkreślenia dalszego zbliżenia PiS z SP.
Inne zdanie na temat sojuszu Kaczyńskiego z Suwerenną Polską ma Tadeusz Cymański, który w 2023 r. porzucił Ziobrę i wrócił do PiS, jednak nie ze względu na różnice ideowe z SP, tylko zbyt ostry sposób działania formacji i zarządzania Ziobry. – W szybkie zjednoczenie nie wierzę, choć w polityce niczego nie można wykluczyć – zastrzega.
Na bezpieczną obecnie sytuację Suwerennej Polski w Zjednoczonej Prawicy wskazują gwarancje, jakie dwoje europosłów SP – Patryk Jaki i Beata Kempa – otrzymało w sprawie kandydowania w najbliższych eurowyborach. Oboje dostali gwarancje „jedynek”, co jest znamienne wobec bardzo ostrej walki o miejsca na listach PiS. Polegli w niej tacy giganci, jak europosłowie Ryszard Legutko i Zdzisław Krasnodębski – obaj profesorowie zażądali dla siebie pierwszych miejsc, a gdy ich nie otrzymali, postanowili nie kandydować: w PiS jest bowiem przekonanie, że tylko pierwsze miejsce na listach będzie gwarantować mandat. Prezes Kaczyński był nawet skłonny dać Krasnodębskiemu „jedynkę”, ale nie spodobał mu się „szantaż” profesora.
***
Trudno przewidzieć dalsze relacje PiS i SP. Prominentni politycy obecnej koalicji rządzącej uważają, że wiele będzie zależeć od tego, jakiej wagi nieprawidłowości zostaną jeszcze wykryte w Funduszu Sprawiedliwości i czy okaże się, że ludzie Ziobry mieli jakiś związek z podsłuchiwaniem własnych kolegów Pegasusem. Jeżeli te informacje się potwierdzą, powstrzymanie rozpadu Zjednoczonej Prawicy może się nie udać. Dlatego w grze o losy prawicy ważnym graczem w najbliższych miesiącach będzie również Donald Tusk.