Twarzą do Mekki

Jeśli podróż byłaby o dwa dni dłuższa, Papież przeszedłby na islam - zawyrokował jeden z tureckich publicystów. Kard. Roger Etchegaray porównał wizytę Benedykta XVI w Błękitnym Meczecie do modlitwy Jana Pawła II przed Ścianą Płaczu. Papież miał dać nowy impuls dialogowi z prawosławiem, a zapisał historyczny rozdział w kontaktach z islamem. Pielgrzymka do Turcji zaprzeczyła wszelkim prognozom.

04.12.2006

Czyta się kilka minut

"Ulice obstawione są wojskiem (może to policja) z karabinami maszynowymi, przewieszonymi przez pierś. Absolutna pustka. Dziennikarze, oficjalne osobistości i uzbrojeni po zęby żołnierze, to będzie tło wizyty niemal przez cały czas jej trwania. Dziennikarze porównują poprzednie podróże Ojca Świętego. Jakaż różnica. Tu nie będzie tłumów, nie będzie błogosławienia dzieci, transparentów. Życie, poza wyludnionymi trasami papieskich przejazdów, toczy się zwykłym rytmem".

Koty

To nie opis pielgrzymki Benedykta XVI do Turcji w listopadzie 2006 r. To fragment reportażu ks. Adama Bonieckiego, który w volo papale towarzyszył Janowi Pawłowi II w podróży nad Bosfor w listopadzie 1979 r. Z tekstu, który powstał przed dwudziestu siedmiu laty, mógłbym przepisywać całe akapity.

Trasy przejazdu Papieża z lotniska w Stambule do dzielnicy Fanar strzegą ustawieni co kilkanaście metrów żołnierze i policjanci. Na skrzyżowaniach błyskają policyjne koguty, transportery blokują przecznice. Nie ma wiwatów, chorągiewek. Ciszę przerywają natchnione wezwania muezinów. W rytm wibrującego azanu, wokół strzelistych minaretów, krążą spłoszone mewy. Z pobliskiego sklepu wychodzi sprzedawca. Pogwizdywaniem z dziur i zakamarków wywabia opasłe, krępe koty. Chociaż w pobliskich dokach polują na szczury, nie pogardzą też rybimi resztkami. Oprócz policjantów będą w tym miejscu jedynymi świadkami papieskiego przejazdu.

Kilkadziesiąt metrów dalej, przed dworcem kolejowym, zebrało się kilkuset przypadkowych gapiów. Nie przyszli pozdrowić Papieża. Odcięci policyjnym kordonem muszą czekać po obu stronach ulicy. A przecież jedni spieszą się na pociąg, drudzy - na cumujące niedaleko promy. Dopiero po kilkudziesięciu minutach pojawia się kolumna samochodów otaczających szczelnie czarną limuzynę z watykańską flagą. Za przyciemnionymi szybami można dostrzec białą sylwetkę. Ani głuche buczenie tłumu, ani przeciągłe gwizdy nie przenikną kuloodpornego szkła. Umilkną zresztą równie szybko, jak szybko przemknie papieska świta.

Przez tłum przechodzi pomruk ulgi. Dwie ludzkie masy puszczają się biegiem przez odblokowaną ulicę.

Półksiężyc

Jeszcze w drodze do Turcji, podczas rozmowy z dziennikarzami na pokładzie samolotu, Papież zastrzegł: "To nie podróż polityczna, lecz duszpasterska, i ma za cel dialog oraz wspólne zaangażowanie dla pokoju". Polityczne wątki zdominowały jednak doniesienia i komentarze przed pielgrzymką. Premier Recep Tayyip Erdođan nie zamierzał spotkać się z Papieżem. Tłumaczył się wyjazdem na szczyt NATO w Rydze, ale mało kto wierzył oficjalnym wyjaśnieniom. Zwłaszcza gdy szef tureckiego rządu ironizował, czy ma dostosowywać własny program do Benedykta. Nawet nad Bosforem nie brakowało opinii, że wprawdzie premier nie musi Papieża lubić, ale nie wolno mu lekceważyć dyplomatycznych zasad. Szczególnie w sytuacji, gdy Turcja stara się udowodnić, że jako cywilizowane państwo zasłużyła na członkostwo w UE.

Koniec końców premier spotkał się z Benedyktem XVI na lotnisku. Może ugiął się pod naciskiem prasy. Albo uznał, że Europa warta jest nie tyle Mszy, ile uściśnięcia dłoni papieża. Erdođan złamał nawet protokół i wyszedł aż pod trap papieskiego samolotu.

Efekt dwudziestominutowego spotkania w vipowskim salonie portu lotniczego przeszedł najśmielsze oczekiwania: premier poinformował dziennikarzy, że pytał Benedykta XVI o jego ewentualne poparcie dla wstąpienia Ankary do Unii. Usłyszał, że Papież nie jest politykiem, ale widziałby Turcję w roli członka struktur europejskich. Podobnie zabrzmiało późniejsze oświadczenie watykańskiego rzecznika. Ks. Frederico Lombardi napisał: "Choć Watykan nie ma władzy politycznej, by wydawać sądy o kandydaturze Turcji, to pozytywnie patrzy na proces dialogu i zbliżenia Turcji do Unii".

Miejscowe media przyjęły papieską deklarację z wielką radością. Zarazem nie kryły zaskoczenia; kard. Joseph Ratzinger uchodził przecież za zdeklarowanego przeciwnika tureckiego członkostwa. Dlaczego tak radykalnie zmienił zdanie? Sedna problemu dotknął Mehmet Ali Birand, komentator anglojęzycznego "Turkish Daily News". Zauważył, że Erdođan zakomunikował tylko, o czym rozmawiał z Papieżem. Tymczasem "My i Europa potrzebujemy usłyszeć to bezpośrednio z papieskich ust".

Tu nie chodzi o kwestionowanie prawdomówności premiera. Istotne byłoby jednak, aby Benedykt XVI wyjaśnił, jakie argumenty zmieniły jego opinię. Dotychczas Stolica Apostolska wyrażała przekonanie, że zjednoczona Europa powinna łączyć społeczeństwa ukształtowane przez cywilizację chrześcijańską. Jaki zatem fundament widziałby Papież dla tożsamości Unii, która obejmowałaby również Turcję?

Ciekawe, że turecka prasa, jak cały naród (nad)wrażliwa na kwestię Unii, uznała, że trzeciego dnia pielgrzymki Benedykt XVI zaczął powoli wycofywać się ze wsparcia dla Ankary. Dowodem miał być fragment deklaracji Papieża i ekumenicznego patriarchy Konstantynopola: "W Europie, pozostając otwartymi na inne religie i ich wkład do kultury, powinniśmy zjednoczyć nasze wysiłki dla zachowania korzeni, tradycji i wartości chrześcijańskich".

Powróćmy jednak do pytania, dlaczego Papież poparł tureckie starania o wejście do Unii. Czyżby uznał, że jako głowa Kościoła katolickiego powinien zrezygnować z wypowiadania prywatnych sądów? Liczy, że dzięki unijnym standardom poprawi się położenie chrześcijańskich mniejszości? Chciałby, aby zjednoczona z Europą Turcja promowała demokratyzację w innych krajach zamieszkałych przez islamską większość? Może przestał zadawać sobie pytanie, jakie następstwa przyniosłaby akcesja Turcji, a zaczął się zastanawiać, co by się stało, gdyby Unia Turcji nie przyjęła? Na razie nie znamy odpowiedzi.

Niewątpliwie Benedykt XVI nie szczędził Turkom ciepłych gestów i słów. Podczas spotkania z premierem powiedział o jego kraju: "To demokratyczne, islamskie państwo", które stanowi "pomost między religiami". Dodał także: "Chciałem przyjechać do Turcji, od kiedy zostałem papieżem, ponieważ darzę miłością kulturę tego kraju".

W Mauzoleum Atatürka w Ankarze złożył wieniec z białych i czerwonych kwiatów. Z czcią, w milczeniu, stał przed kamieniem, pod którym pochowano Ojca Turków. Czołówki niemal wszystkich dzienników obiegła fotografia Papieża, który podniósł osadzoną na długim drzewcu flagę z półksiężycem i gwiazdą. W Efezie, podczas Mszy przy tzw. Domku Maryi, Benedykt XVI zacytował Jana XXIII z jego "Dziennika duszy": "Kocham Turków, cenię naturalne cechy tego ludu, który ma również swoje miejsce przygotowane na drodze cywilizacji".

Pantofle

Jak od dosłownie pierwszych minut podróży Benedykt XVI chciał zyskać zaufanie Turków, tak starał się naprawić nadszarpnięte po przemówieniu w Ratyzbonie stosunki między katolikami i muzułmanami.

Podczas rozmowy na lotnisku w Ankarze potwierdził opinię wyrażoną przez premiera Erdođana, że islam jest religią pokoju. Zamiast o zderzeniu cywilizacji, mówił o ich koniecznym sojuszu. Zapewnił także, że lutowy mord w Trabzonie na włoskim kapłanie, ks. Andrei Santoro, był zdarzeniem przypadkowym. Tego samego dnia spotkał się z Alim Bardakođlu, przewodniczącym rządowego Biura Spraw Religijnych i wielkim muftim Turcji (tuż przed pielgrzymką mufti wypominał Ratyzbonę i zapowiadał, że "uświadomi Papieżowi jego błąd", teraz - chociaż skrytykował w przemówieniu islamofobię - uderzał przede wszystkim w tony pojednawcze; podkreślił, że "my, muzułmanie, potępiamy wszelkie przejawy przemocy i terroru, niezależnie od tego, przeciw komu są one skierowane"). Gdy Papież rozmawiał z akredytowanymi w Ankarze dyplomatami, oświadczył, że żywi "wielki szacunek do muzułmanów".

Trzeciego dnia Benedykt XVI miał odwiedzić miejsca, w których jeden nieostrożny krok spowodowałby gwałtowne protesty. Pierwszym była Hagia Sophia - niegdyś najwspanialszy kościół Konstantynopola, po jego upadku zamieniony na meczet, w 1934 r. - na muzeum. Drugim miejscem był Błękitny Meczet, który dzierży pierwszeństwo wśród islamskich świątyń Stambułu. Nie mylił się kard. Walter Kasper, gdy mówił, że papieska pielgrzymka przypomina spacer po polu minowym.

Benedykt XVI miał być trzecim papieżem w muzeum Hagia Sophia. W 1967 r. Paweł VI wszedł do środka i ukląkł. Jego gest wywołał sprzeciw muzułmanów. Usiłowali potem wedrzeć się do dawnego meczetu i odprawić modły.

Po dwunastu latach ks. Boniecki relacjonował wizytę Jana Pawła II: "Wspaniałe, ogromne wnętrze. Fotografowie wyglądają w tym miejscu groteskowo. Patrzę na Papieża. Wydaje mi się, że tym razem na pewno nie słucha objaśnień, których mu udziela ktoś z otoczenia tureckiego. Skupiony. Czasem podnosi wzrok ku górze, ogarnia nim sklepienie. Wysoko - tak wysoko, że podobno Turcy nie mogli go usunąć - w sklepieniu absydy obraz: Maryja z Dzieciątkiem. W tamtą stronę Ojciec Święty wielokrotnie podnosi wzrok. Potem idzie ze spuszczoną głową. Nieznacznie porusza wargami. Unikając drażniących kogokolwiek gestów, przez cały czas odmawia różaniec. Nie dochodząc do środka bazyliki, zawraca. Teraz jakby głośniej wymawia słowa modlitwy. W tym miejscu poczułem wstyd: do tej pory byłem tu tylko gapiem. Wyjmuję różaniec".

Benedykta XVI oprowadzał po Hagia Sophia gubernator Stambułu. Papież słuchał w skupieniu, uważnie rozglądał się dookoła. Nie z grzeczności stawiał pytanie za pytaniem. Raz po raz patrzył ku górze, na wysoką na ponad pięćdziesiąt metrów kopułę. Podobno gdy do wnętrza świeżo wzniesionego kościoła wszedł cesarz Justynian Wielki, zakrzyknął: "O Salomonie, przewyższyłem cię!". Po kilkunastu wiekach, z odprysków rozmów i ruchów rąk, można było wydedukować, że Benedykt stara się porównać rozmiary dawnego kościoła Mądrości Bożej do Bazyliki ­

św. Piotra. Potem Papież usiadł przed pamiątkową księgą i napisał: "W naszej różnorodności odnajdujemy się w wierze w jednego Boga. Niech Bóg nas oświeci i pozwoli znaleźć nam drogę miłości i pokoju". Na koniec spotkał się z kilkoma upośledzonymi muzułmańskimi dziećmi i nastolatkami: "Chwilę z nimi porozmawiał, położył im rękę na głowach" - relacjonował dziennikarzom ks. Lombardi.

Następnie Benedykt XVI ruszył do pobliskiego Błękitnego Meczetu. Powstał on na polecenie sułtana Ahmeda I, który chciał przyćmić starszą o tysiąclecie Hagia Sophia. Tuż przed początkiem papieskiej podróży nie było wiadomo, czy wizyta w meczecie znajdzie się w programie.

Gospodarzem był Mustafa Çađrici, wielki mufti Stambułu. Papież zdjął buty i założył białe pantofle. Mufti zaprowadził Benedykta XVI przed mihrab - marmurową niszę, która ma wskazywać kierunek na Mekkę. W mihrabie Błękitnego Meczetu umieszczono dodatkowo kawałki Czarnego Kamienia z Kaaby, świętego miejsca islamu. "Tu wszyscy zatrzymujemy się na chwilę modlitwy, aby odzyskać pogodę duszy" - wyjaśnił Çađrici. Mufti i Papież zwrócili się w stronę Mekki. Muzułmanin szybko zakończył modlitwę. Benedykt XVI długo stał bez ruchu. Przymknął oczy, założył ręce pod wiszącym na piersiach krzyżem i bezszelestnie poruszał wargami. Minęła może minuta, aż skłonił głowę i obrócił się do muftiego.

Zaraz potem do korespondentów dotarła informacja od ks. Lombardiego, że Papież "zwrócił się w myślach do Boga". Ta językowa ekwilibrystyka służyła dyplomatycznemu wyminięciu słowa "modlitwa", żeby przypadkiem nie urazić muzułmanów. Nie minęło wiele czasu, a do biura prasowego w podziemiach hotelu Hilton przyjechał - in propria persona - watykański rzecznik. Jezuita starał się wytłumaczyć dziennikarzom, że przed kilkudziesięcioma minutami oglądali jakby osobistą medytację Benedykta XVI.

Niepotrzebnie ks. Lombardi łamał sobie głowę. To chyba zresztą pierwszy przypadek, że rzymski kurialista - zamiast być plus catholique que le Pape - starał się być moins­ catholique que le Pape. Papieska modlitwa wzbudziła bowiem nie sprzeciw, lecz uznanie muzułmańskich duchownych. Sam Benedykt XVI, zanim wyszedł z meczetu, wprost powiedział muftiemu: "Dziękuję za tę chwilę modlitwy". Natomiast faktem jest, że muzułmański duchowny był wdzięczny, że Papież nie zrobił znaku krzyża i nie złożył dłoni. Tę postawę uznał za wymowniejszą niż jakiekolwiek przeprosiny: "W Błękitnym Meczecie Benedykt XVI przezwyciężył nieporozumienia związane z jego wrześniowym wykładem na Uniwersytecie w Ratyzbonie" - zaznaczył.

Symboliczna stała się również koincydencja przy wymianie prezentów w meczecie: Papież dostał od muftiego ceramikę przedstawiającą sylwetkę gołębia z wpisanym w nią imieniem Allaha. Benedykt XVI odwdzięczył się mozaiką z czterema gołębiami.

Większość tureckich dzienników nie kryła oczarowania zachowaniem Papieża. "W Stambule pisze się historię" - oceniał "Vanat". "Papież modlił się nie w Hagia Sophia, lecz w Błękitnym Meczecie" - chwalił "Hürriyet". A "Milliyet" ogłaszał: "Papież odwrócił się do Mekki".

Proboszcz

Sprawy polityczne i dialog z islamem zepchnęły na margines, zapewne wbrew intencjom Benedykta XVI, trzeci wymiar podróży: spotkaniem z honorowym zwierzchnikiem światowego prawosławia Bartłomiejem I, z Ormiańskim Kościołem Apostolskim i innymi mniejszościami chrześcijańskimi w Turcji, w tym z katolikami (nieco ponad 30 tys.).

Ta podróż była siłą rzeczy pielgrzymką solidarności. Tutejszy Kościół katolicki nie ma osobowości prawnej, dlatego nie może oficjalnie posiadać świątyń czy szkół. W Turcji dochodzi do ataków na duchownych. Nie lepsza jest sytuacja patriarchatu. Władze w Ankarze ślą ostre protesty, gdy Bartłomieja I tytułuje się honorowym zwierzchnikiem światowego prawosławia. Nazwa Konstantynopol - jak pisał w "TP" przed tygodniem Stanisław Guliński - działa alergicznie nawet na umiarkowanych Turków. Przywódca radykalnie prawicowych "Szarych Wilków" żąda wypędzenia patriarchy z Fanaru. Nacjonaliści usiłowali podpalić jego siedzibę.

Czy papieska pielgrzymka przyniesie poprawę położenia chrześcijan w Turcji? Mało prawdopodobne, chociaż prezydent Ahmet Necdet Sezer zapewnił Benedykta XVI, że jego ojczyzna szanuje prawa wszystkich obywateli bez względu na wyznawaną religię.

W środę w Efezie Papież celebrował liturgię przed tamtejszym Domkiem Maryi. Na moment mógł się poczuć jak proboszcz, ponieważ był w stanie przywitać się z większością spośród pięciuset wiernych. Po południu przyleciał do Stambułu. Z lotniska udał się do Fanaru, siedziby ekumenicznego patriarchatu Konstantynopola. Serdeczne, niewyreżyserowane powitanie pokazało, że Benedykta XVI i patriarchę łączy braterska więź. Następnego dnia, podczas liturgii ku czci św. Andrzeja Apostoła w prawosławnej katedrze św. Jerzego, hierarchowie modlili się o pełną jedność Kościoła, szczególnie w wymiarze Eucharystii.

Charakterystyczne, że Papież wspomniał encyklikę "Ut unum sint" Jana Pawła II, który zaprosił wszystkich chrześcijan do refleksji nad papieskim prymatem: jeszcze we wrześniu, podczas podróży do Bawarii, komentatorzy utyskiwali, że od początku pontyfikatu Benedykt XVI nie cytował tak fundamentalnego dla ekumenizmu dokumentu.

Po uroczystościach nastąpiło podpisanie wspólnej deklaracji. Tekst odczytali kard. Walter Kasper (po francusku) i metropolita Jan z Pergamonu (po angielsku). Papież złożył podpis srebrnym piórem, patriarcha - czarnym. Dokument nie dokonuje w dialogu ekumenicznym przełomu. Stanowi raczej potwierdzenie, że oba Kościoły chcą konsekwentnie podążać drogą do jedności.

Tego samego dnia, podczas wizyty w katedrze Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego, Papież wykazał się talentem dyplomatycznym, gdy wspomniał o rzezi Ormian: podziękował Bogu "za wiarę i chrześcijańskie świadectwo ludu ormiańskiego, przekazywane z pokolenia na pokolenie, często w prawdziwie tragicznych okolicznościach, jak te, których doświadczył w minionym stuleciu". Wieczorem spotkał się z przedstawicielem patriarchy syryjsko-prawosławnego Ignacego I Zakka Iwasa, potem z wielkim rabinem Turcji, Isaakiem Halevą.

W piątek Benedykt XVI odprawił Mszę na zakończenie wizyty. Niewielka katolicka katedra Świętego Ducha w Stambule mogła pomieścić nieco ponad tysiąc wiernych. Na liturgię przybyli Bartłomiej I oraz ormiański patriarcha Mesrob II. To był moment, w którym można było się poczuć jak na tradycyjnych pielgrzymkach. Młodzież skandowała "Benedetto, Benedetto", ale także "Bartolomeos" i "Mesrob secondo". W homilii Papież podkreślił, że Kościół nie chce nikomu nic narzucać. Prosi jedynie o możliwość wolnego działania, aby "objawiać Tego, którego nie może ukrywać".

Te słowa znalazły się nie tylko w depeszach światowych agencji. Musiały utkwić w pamięci również ks. Waldemarowi Niwińskiemu. Niedawno kapłan z Podlasia zastąpił w Trabzonie zamordowanego ks. Santoro. Dzień po wyjeździe Papieża musi wracać ze Stambułu nad Morze Czarne. Na niedzielną Mszę przyjdzie do jego kościoła piętnastu wiernych. Jednymi z nielicznych katolików będzie małżeństwo wolontariuszy z Rumunii. Inni to prawosławni albo protestanci (poza tym dwóch muzułmanów rozważa, czy rozpocząć przygotowania do chrztu). Dlaczego wybrał Trabzon? Odpowiada krótko: - Biskup nie miał chętnych. A ja nie chciałbym się za kilka lat obudzić i stwierdzić, że zmarnowałem szansę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2006