Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Utarło się nazywać Tomasza Apostoła niewiernym, a Judasza Iskariotę zdrajcą. To prawda, że jeden i drugi w pewnym momencie nie dotrzymali kroku Jezusowi, ale czy popełnili grzech, tego nie wiemy. Wie to tylko Bóg. My możemy mówić o wyrządzonej Jezusowi krzywdzie, o złu, ale nie o grzechu. Nie znamy przecież wszystkich motywów, jakimi człowiek kieruje się w swoim działaniu. Zna je jedynie Bóg.
Dlatego nikt inny nie jest w stanie człowieka osądzić, to znaczy w pełni zrozumieć, a to znaczy usprawiedliwić. We mszy przecież modlimy się za tych, którzy „nie chodzili z nami”, i prosimy Boga: „Pamiętaj także o tych, którzy odeszli z tego świata w pokoju z Chrystusem, oraz o wszystkich zmarłych, których wiarę jedynie Ty znałeś”. Wiarę, czyli sposób życia. Świadczy o tym sposób, w jaki Jezus, „obraz Boga niewidzialnego”, potraktował tych, którzy zadawali Mu śmierć. Osądzając, oceniając ich postępowanie, prosi Boga: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”. My zaś, zapominając o tym, przez całe wieki wmawialiśmy sobie i innym, że przeprowadzający egzekucję wiedzieli aż za dobrze, co robią. Nie umieliśmy też popatrzeć po Chrystusowemu na Judasza, który przecież „opamiętał się”, i na Tomasza, któremu uczciwość względem Jezusa nie pozwalała wierzyć towarzyszom na słowo.
Tomasz nie dowierza apostołom, podobnie jak oni nie dowierzali kobietom twierdzącym, że Jezus żyje. Tym samym stał się on przedstawicielem tych, którzy aż do dnia dzisiejszego borykają się z nauczaniem Kościoła. Którym nie wystarczają wykłady, kazania, świadectwa, jak też cuda, te biblijne i te dzisiejsze, którzy świadomie czy nieświadomie za Tomaszem powtarzają: „Jeżeli nie zobaczę śladów gwoździ na Jego rękach i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mej w Jego bok, nie uwierzę”, czyli chcą dotknąć Jezusa. Ale jak to zrobić?
Wśród wielu odpowiedzi mamy i taką, sformułowaną przez filozofa, któremu trudno zarzucić, że ulega religijnemu omamieniu. Leszek Kołakowski mówi: „W Jezusie znajduję Boga, [gdy] decyduję się iść za Jego wezwaniem. Przez tę decyzję nabieram zaufania do Boga i mogę już nie bać się przyszłości, ponieważ, choć przyszłość jest nieznana, jej sens wyznacza rzeczywista obecność Jezusa i jest to, z konieczności, sens zgodny z »boską« dobrocią”. Zatem dotykać ran Jezusa znaczy dotykać wszystkiego, co przeczy Bożej dobroci. Przestańmy więc Tomasza Apostoła nazywać niewiernym, a Judasza zdrajcą, gdyż dzięki ich podejściu do rzeczywistości uzyskaliśmy dokładny adres zamieszkania Boga. Żyje on tam, gdzie w sensie dosłownym i przenośnym krwawi człowiek. „Pragnę miłości, a nie ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń” – mówi Bóg.