Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie chodzi również o to: co. Chodzi o to: czym.
Można prawie wszystkim, a akurat Wayne Gilbert maluje ludzkimi prochami. Wygląda to tak: ktoś się rodzi, żyje, umiera, zostaje poddany kremacji, a następnie ląduje na sztaludze w formie obrazu. No, nie cały - dusza nie. Chyba.
Tak czy owak, artysta z Houston jest zasypywany propozycjami z całego świata. Ludzie chcą, aby uwiecznić ich bliskich malowidłem. W malowidle, konkretnie. Za pieniądze. Wayne Gilbert odmawia. Materiał bierze z miejscowych domów pogrzebowych, spośród "bezpańskich" urn. Ludzkich resztek, których rodziny straciły zainteresowanie dalszym losem.
Gilbert maluje czasem figuratywnie, czasem nie. Zawsze ponadczasowo. Nigdy nie miesza dwóch osób na jednym obrazie. Na odwrocie zapisuje dane osobowe zmarłego.
Kolory są różne. Czasem beżowe. Czasem ochrowożółte. Czasem ciało spopieli się na czarno. Zależy. Ludzki pigment. Sztuka cenniejsza niż złoto.