Serbskim sposobem

Tego dnia serbscy internauci wzajemnie tweetowali, mailowali i zmieniali swój status w portalu społecznościowym Facebook na hasło: „Bildt potwierdził!”.

12.03.2012

Czyta się kilka minut

To właśnie szwedzki minister spraw zagranicznych, Carl Bildt, znany z proserbskich sympatii, jako pierwszy przekazał światu wieść – za pośrednictwem internetowego komunikatora Twitter – że Serbia ma zielone światło dla uzyskania statusu kandydata do Unii Europejskiej. Dwa dni później potwierdzili to Herman Van Rompuy, unijny „prezydent” i José Manuel Barroso, szef Komisji Europejskiej.

Nagroda z Brukseli

Dla serbskiego prezydenta Borisa Tadicia to świetny prezent przed tegorocznymi wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi. Serbia została nagrodzona za niedawny przełom w negocjacjach z Kosowem: Belgrad zgodził się, by najmłodsze bałkańskie państwo przedstawiane było na regionalnych spotkaniach pod nazwą „Kosowo”, tyle że z „przypisem” podkreślającym jego nieuregulowany status („Termin ten nie podważa statusu Kosowa i jest zgodny z rezolucją 1244 [ONZ] i decyzją Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości dotyczącą kosowskiej deklaracji niepodległości”).

Status kandydata do Unii to także nagroda dla rządu Partii Demokratycznej – za wysiłki podejmowane przez ostatnie cztery lata, zbliżające Serbię i Wspólnotę. Poczesne miejsce zajmują tu: wydanie głównych zbrodniarzy wojennych (Ratko Mladić i Goran Hadžić), polepszenie stosunków z sąsiadami (m.in. uchwalenie rezolucji o zbrodni w Srebrenicy, przeprosiny Tadicia w chorwackim Vukovarze), wreszcie szereg reform w kraju.

Brytyjski premier David Cameron mówił, że „taka decyzja nie byłaby możliwa bez odważnego przywództwa prezydenta Tadicia. To jemu zawdzięczamy aresztowanie Mladicia. To on jest tym, który powziął odważną decyzję o rozpoczęciu dialogu z Kosowem”. Serbii gratulowali wszyscy przywódcy Unii i państw ościennych.

Marzenie o lepszym życiu

Andja Mirković ze Zrenjanina – doświadczona pedagog i uczestniczka ruchu „Otpor”, który był ważnym aktorem demokratycznej rewolucji w Serbii w 2000 r. – integrację Serbii z Europą zaczęła już ponad dziesięć lat temu, na własną rękę. Latami organizowała kursy języka i kultury serbskiej dla studentów slawistyki i bałkanistyki w Polsce i innych krajach.

Jej małe auto, popularny jugo, mknęło po drogach Węgier, Słowacji czy Polski, szybciej wiążąc Serbię z Unią niż politycy w Belgradzie. To dzięki jej pracy, i pracy setek podobnych odważnych Serbów, ich kraj nie utonął w posępnym dziedzictwie lat 90. – Uzyskanie statusu kandydata do Unii to wielki krok dla nas wszystkich – mówi Mirković „Tygodnikowi”. – Przynależymy do Europy, tu jest nasze miejsce. Serbia w Unii to lepsza perspektywa dla mnie, mojej rodziny, dzieci i wnuków. To poczucie bezpieczeństwa, pewność, że moi bliscy z owoców swojej pracy będą mogli zapewnić porządne życie sobie i swym rodzinom.

Jednak niektóre komentarze w internecie dalekie są od zachwytów: „Jestem zadowolony ze statusu kandydata w Unii. Ale nie mogę się specjalnie cieszyć. Jestem głodny. Milko”. Podobnie „Sele”: „Dobrze, że dostaliśmy ten status. Ale o co ten hałas? Po tylu latach wypełniania wszystkich żądań, co w tym dziwnego, co to za sukces. Mnie tylko interesuje, czy przez to polepszy się nasze życie? Nic innego mnie nie interesuje”.

Jedną z szans na polepszenie sytuacji gospodarczej będą na pewno środki z Unii. Dotąd Serbia otrzymywała ok. 200 mln euro rocznie. Status kandydata to automatycznie więcej pieniędzy z funduszy przedakcesyjnych. Dotąd kraj nie wykorzystywał w pełni tych możliwości, głównie z braku odpowiednich projektów. Pomoc zadeklarowała tu już Słowenia.

Wlachowie się skarżą

Choć serbscy politycy liczą na szybkie rozpoczęcie negocjacji z Brukselą, Belgrad musi załatwić jeszcze trochę spraw, głównie dotyczących Kosowa. Rozwiązanie tam kwestii energetycznych i telekomunikacyjnych, a także przekazanie północnej części Kosowa pod zwierzchnictwo sił międzynarodowych KFOR i EULEX – bez tego nie można myśleć o rozpoczęciu negocjacji.

Drogę do Unii przyblokować może też Chorwacja z powodu sporu granicznego; wcześniej z takiego powodu to Zagrzeb przez prawie dwa lata był blokowany przez Słowenię. Niespodziankę sprawić może także Rumunia; już teraz na kilka godzin wstrzymała sąsiadującej z nią Serbii nadanie statusu kandydata, skarżąc się, że mniejszość Wlachów nie ma dostatecznych praw.

Większość Wlachów, zamieszkujących wschodnią Serbię blisko granicy z Rumunią, pozostaje pod wpływem proserbskiej Rady Narodowej Wlachów; ci uznają Serbię za macierz. Ale jest też grupa Wlachów prorumuńskich; tych reprezentuje Demokratyczna Partia Wlachów – i oni uważają się za Rumunów. Wielokrotnie skarżyli się w Bukareszcie na rząd serbski, żądając szkolnictwa w języku rumuńskim, i tych samych praw, które ma mniejszość rumuńska mieszkająca w serbskim Banacie.

Podziały między Wlachami są obiektem żartów w Serbii. Słynna jest rodzina Milana Petrovicia z Bora: w ostatnim spisie ludności Milan i jego córka zadeklarowali narodowość rumuńską, a jego żona Dragana i trzej synowie – narodowość wlaską...

Bałkany idą do Europy

Chorwacja, która w lipcu zostanie nowym, 28. członkiem Unii, na rozpoczęcie negocjacji członkowskich czekała ponad rok. Macedonia status kandydata ma od 2005 r., ale negocjacji dotąd nie zaczęła: blokuje ją Grecja, żądająca zmiany nazwy tej byłej jugosłowiańskiej republiki. Czarnogóra status kandydata dostała w 2010 r., a negocjacje powinna zacząć w czerwcu – jeśli przeprowadzi różne zmiany ustawowe. Kosowo o Unii na razie nie ma co marzyć. Podobnie Bośnia, gdzie politycy przez ponad rok nie byli w stanie wybrać rządu, a o integracji jakby zapomnieli...

Tymczasem w Unii powszechny jest pogląd, że przyjęcie Chorwacji będzie ostatnim rozszerzeniem Wspólnoty na wiele lat i dopiero po uregulowaniu wszystkich bałkańskich problemów – a zwłaszcza po przezwyciężeniu kryzysu finansowego w samej Unii – pozostałe kraje byłej Jugosławii mogą liczyć na przyjęcie. Być może w ramach jakiegoś zbiorowego „bałkańskiego pakietu”.

Ale Serbowie są przekonani, że w tym wyścigu wyprzedzą Czarnogórę, Macedonię i Bośnię. „Pozwoliliśmy, by wyprzedzili nas Bułgarzy i Rumuni, którzy jeszcze 7-8 lat temu kopali u nas rowy jako robotnicy fizyczni. Nie możemy pozwolić, by wyprzedziły nas Czarnogóra, Macedonia, Albania oraz Bośnia i Hercegowina. Ta ostatnia prędzej się rozpadnie, niż otrzyma status kandydata” – komentuje internauta „Zvezdarac” na stronie radia B92.

Na bankiecie partii Tadicia, zorganizowanym z okazji nadania Serbii statusu kandydata, prezydent zadeklarował: „Serbowie są dumnym narodem, który ma swoją przeszłość i tożsamość. Zostaniemy członkiem Unii na nasz, »serbski sposób«!”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2012