Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Spowodowane ingerencją Kremla w wybory prezydenckie w USA i trwającą agresją wobec Ukrainy, mogą być dla Putina szczególnie bolesne: uderzają w gazociąg Nord Stream 2 i mogą dotknąć europejskie firmy uczestniczące w tym projekcie (stąd nerwowa reakcja Niemiec). Co znamienne: Kongres ogranicza również Trumpowi możliwość samodzielnego zniesienia sankcji.
Gdy było już jasne, że Kongres przyjmie nowe sankcje, Moskwa wyszła z ciosem: wezwany na dywanik ambasador USA otrzymał notę z żądaniem zmniejszenia personelu amerykańskich placówek dyplomatycznych w Rosji aż o 755 osób i opuszczenia dwóch obiektów użytkowanych przez dyplomatów. Na linii Rosja–USA znów iskrzy.
Formalnie to odpowiedź na sankcje wprowadzone przez Obamę za rosyjską cyberingerencję w wybory: jeszcze w grudniu 2016 r. Obama wydalił 35 rosyjskich dyplomatów i zajął dwie rezydencje użytkowane przez rosyjską ambasadę. Ku zdziwieniu obserwatorów Rosja wtedy nie zareagowała: w Moskwie widoczne było oczekiwanie na reset z Trumpem. Brak zwyczajowej reakcji był wtedy sygnałem: jesteśmy otwarci, chcemy rozmawiać po dobroci. Ale potem w grze pojawiło się wiele nowych elementów, powyłaziły ciekawostki o kontaktach sztabu Trumpa z Rosjanami. Przełomu nie przyniosła rozmowa Trumpa z Putinem w Hamburgu.
Obecny rosyjski odwet oznacza, że romantyczny okres upajania się w rosyjskich elitach Trumpem i oczekiwanie na nowe rozdanie na linii Rosja–USA definitywnie się skończyły. Ciekawe, co będzie dalej. Przede wszystkim: jakie będą wymierne skutki sankcji gospodarczych i personalnych. Te pierwsze dotykają najważniejszych dla rosyjskiej gospodarki sfer: wydobycia surowców energetycznych i handlu bronią. Te drugie – osób z rosyjskiego świecznika, a niektórzy twierdzą, że nawet samego Putina. ©
Więcej: labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl