Rzeczy, których nie wolno mówić na głos. Dlaczego mamy problem z rozmową?

Wolna dyskusja o sprawach, które dotyczą nas wszystkich, debata, w której każdy ma równe prawo głosu na każdy temat, to warunek istnienia demokratycznego społeczeństwa. W takiej dyskusji nie kryje się opresja.

16.04.2024

Czyta się kilka minut

Karol Paciorek dla TP
Tomasz Stawiszyński // Fot. Karol Paciorek dla „TP”

Że mamy dzisiaj – w Polsce, w Europie i na świecie – problem z rozmową, o tym nikogo chyba nie trzeba przekonywać. Polaryzacja jest zjawiskiem globalnym, a wpływ ma na to wiele czynników, spośród których w czołówce znajdują się: nowe technologie, ogólna niepewność i poczucie zagrożenia oraz rosnący rozziew pomiędzy religijnym a naukowym obrazem świata. A także rozmaite narracje, polityczne i nie tylko, wedle których racjonalna rozmowa nie stanowi żadnej specjalnej wartości, a nawet wprost przeciwnie: może być formą opresji.

Najpełniej wciela tego typu myślenie teza, że racjonalność jest, jak wszystko, konstruktem społecznym wypracowanym przez określoną grupę (białych mężczyzn) w celu podtrzymywania jej dominacji. Brzmi to na pierwszy rzut oka intrygująco, ale ktoś, kto stawia powyższą diagnozę, powinien odpowiedzieć sobie najpierw na jedno zasadnicze pytanie. Mianowicie: czy teza, że wszystko jest konstruktem społecznym, też jest konstruktem społecznym? Proszę zwrócić uwagę, że jeśli jest – wówczas nie obowiązuje obiektywnie, a zatem nie wszystko jest konstruktem społecznym. Jeśli natomiast nie jest – wówczas nie wszystko jest konstruktem społecznym, bo przynajmniej jeden element (teza, że wszystko jest konstruktem społecznym) znajduje się poza tym zbiorem. Gołym okiem widać, że jest to twierdzenie wewnętrznie sprzeczne, no ale oczywiście ktoś może zaraz powiedzieć, że niesprzeczność jest tylko konstruktem społecznym, nie należy się zatem nią tak bardzo przejmować. Zapytam wtedy: czy założenie, że niesprzeczność jest tylko konstruktem społecznym, też jest konstruktem społecznym? I tak dalej, w nieskończoność.

W każdym razie pogląd, że jest w racjonalnej dyskusji jakiś ukryty ładunek opresji, to jeden z czynników przyczyniających się do kryzysu rozmowy, a zatem zwiększania sumy nieporozumień w świecie. Co z kolei sprzyja rozwojowi jeszcze innego, stosunkowo nowego zjawiska, względem tego głównego pozostającego nieco z boku. Ale niewątpliwie również godnego uwagi. Mam na myśli krążące coraz częściej po internecie posty, w których asertywnie, a czasami wręcz impetycznie wylicza się rzeczy, jakich pod żadnym pozorem w określonych okolicznościach nie wolno wypowiadać na głos. Tego czy tamtego np. – wywodzi się w tych postach – mówić absolutnie nie wolno do kogoś, kto się źle czuje; tak albo siak nie mają prawa odzywać się starzy do młodych; o tym to a tamtym zabrania się dyskutować w obecności tego lub owego. Przy czym – zaznaczmy to jasno – nie chodzi o wypowiedzi, które naruszają kanony obyczajności czy kultury osobistej, o chamstwo czy grubiaństwo, lecz o sprawy z pozoru całkiem niewinne. Weźmy wspomniany przykład: komuś, kto się źle czuje, nie wolno ponoć oznajmić, że też się podobnie kiedyś czuliśmy albo teraz czujemy – jest to bowiem (zgaduję) jakiś zamach na intensywność bądź autentyczność jego złego samopoczucia.

Otóż pracuje tutaj, mam wrażenie, gdzieś pod spodem pewna fantazja – w gruncie rzeczy cokolwiek infantylna, a jednocześnie autorytarna (dość częste połączenie). Fantazja, że inni ludzie powinni od razu domyślać się, co siedzi w naszych głowach, i mówić do nas wyłącznie to, co życzymy sobie usłyszeć. I co potwierdza jednoznacznie nasz obraz siebie oraz inne posiadane już przekonania oraz emocje, w żadnym razie natomiast niczego nie kwestionuje albo nie opatruje znakiem zapytania, bo w dysonansie, z definicji, kryje się straszne niebezpieczeństwo. Usłyszenie od innych czegoś, czego usłyszeć nie chcemy, z czym się nie zgadzamy, albo w ogóle czegoś, co nie jest świadectwem głębinowej wobec nas uważności oraz wczuwania się w nasze potrzeby, staje się w takim ujęciu źródłem nieznośnej frustracji i zagrożenia. I właśnie dlatego produkuje się te instruktaże, a na ich naruszenie natychmiast reaguje – w najlepszym razie drażliwością, w najgorszym hejtem.

Tak jak powiedziałem wcześniej, jest to część szerszego zjawiska. Związanego zarówno z kryzysem dyskusji, jak i, niestety, z kryzysem widzenia i rozumienia innych (oraz siebie). A także z kryzysem komunikacji rozumianej jako – niekiedy trudny, ale konieczny – środek do wspólnego negocjowania kształtu świata i naszego w nim położenia. Bo, ostatecznie, ludzie mają prawo do nas mówić różne rzeczy, a my możemy im na to odpowiadać, zwłaszcza jeśli coś nam się w tym ich mówieniu nie podoba lub nie zgadza. Co oczywiście nie oznacza z automatu, że muszą się oni naszym odpowiedziom podporządkować, podobnie jak i my nie mamy obowiązku podporządkowywania się z automatu ich pragnieniom i oczekiwaniom.

Po prostu – nie czytamy sobie nawzajem w myślach i dlatego właśnie musimy ze sobą rozmawiać. Jest to warunek sine qua non demokratycznego społeczeństwa: wolna dyskusja o sprawach, które dotyczą nas wszystkich, debata, w której każdy ma równe prawo głosu na każdy temat. Drażliwe oczekiwanie, że wszyscy mają obowiązek telepatycznie rozpoznawać, co też drzemie w naszych duszach, a następnie stuprocentowo się do tego dopasowywać, prowadzi niestety do coraz dalej idącej izolacji i agresji. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Eseista i filozof, znany m.in. z anteny Radia TOK FM, gdzie prowadzi w soboty Sobotni Magazyn Radia TOK FM, Godzinę filozofów i Kwadrans Filozofa, autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii”, „Co robić przed końcem świata” oraz „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Czego nie wolno mówić