Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wspiera też inne ofiary, a ostatnio próbuje diagnozować skalę krzywdy (ze skutkiem, którego rzetelność można dyskutować) – niedawno fundacja przekazała papieżowi obszerny raport o pedofilii w polskim Kościele, a w internecie zamieściła mapę pokazującą skalę problemu.
Biskupi są różni, różnie też reagują na kryzys wywołany krzywdzeniem dzieci przez księży pedofilów. Robią jednak wiele, by udawać jednomyślność. Na przykład nigdy nie pozwalają sobie na głosy krytyczne względem siebie. Nawet jak jeden z nich zrobi coś, co kompromituje Kościół, inni otaczają go solidarnym milczeniem.
Dlatego tym razem pozwolę sobie na uogólnienie i zapytam: czym się różni Franciszek od polskiego biskupa?
Moja odpowiedź brzmi: między innymi tym, że nie boi się spotkać z Markiem Lisińskim, a spotkawszy go, okazuje szacunek i pokorę – całując go w rękę. Natomiast polski biskup wykorzystuje liturgię i ambonę, by publicznie postponować prezesa Fundacji Nie Lękajcie Się, ofiarę księdza pedofila.
Podczas transmitowanej przez Telewizję Trwam i Radio Maryja comiesięcznej pierwszoczwartkowej mszy w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu metropolita częstochowski abp Wacław Depo aluzyjnie, lecz czytelnie zarzucił autorom raportu brak wiary i miłości. „Trzeba mieć zaczyn wiary, żeby stawać wobec następców św. Piotra i żądać sądów” – mówił hierarcha. I wyjaśniał, żeby nie było wątpliwości, o kogo chodzi: „Ten zaczyn to miłość Chrystusa w Kościele, a nie jego krytyka. Chodzi o miłość, która wypływa z wiary i odpowiedzialności, a nie raporty o Kościele polskim czy Kościele w ogóle do Watykanu”. ©℗
Czytaj także: Spojrzeć w oczy ofiarom przemocy seksualnej - list katolików świeckich do polskich biskupów