Polski bunt, polski wzór

Dla tych Czechów, którzy świadomie odrzucali ustrój komunistyczny, rozwój wypadków w Polsce był olbrzymim wydarzeniem, znajdującym się poza ich doświadczeniem tak samo chyba, jak różni się polski opór we wrześniu 1939 r. od czechosłowackiego Monachium. Tym bardziej smutny był powrót do domu, gdzie panowała jeszcze najciemniejsza ciemność - tak czeski historyk sztuki Pavel Zatloukal wspominał swój powrót z Polski pod koniec lat 80.

Co myśleli Czesi i Słowacy, patrząc na polski Sierpień 1980 r. i na kolejne wydarzenia burzliwych lat 80.? Ukazujące się w Ołomuńcu pismo kulturalno-polityczne “LISTY" cały swój numer (4/05) poświęca 25. rocznicy “Solidarności" (“Listy" można zaprenumerować z Polski, redakcja wprowadziła zniżkę - 35 euro za rok - wystarczy napisać na adres mailowy redakce@listy.cz).

W latach 80. w Czechosłowacji przejawem sympatii dla “Solidarności" były tłumaczenia polskiej literatury, ukazujące się w “drugim obiegu". Masowych przejawów takiej sympatii raczej nie było. Czy Czesi trzymali choć kciuki? Było podobnie, jak za czasów polskich XIX-wiecznych zrywów: bardziej radykalni popierali Polaków, a ci uważający się za rozsądnych kręcili głowami. “Solidarność" określano różnie: jako niemądry polski romantyzm czy nawet warcholstwo. Bywało, że potępiano “polskie lenistwo". “Po prostu nie chce im się pracować, a my ich karmimy" - można było usłyszeć.

Z czego to wynikało? Przecież po sowieckiej inwazji na Czechosłowację w 1968 r. o czeskie rusofilstwo było już trudno. Ale inwazja nie wzmocniła też sympatii propolskich. W Czechosłowacji przełomu lat 70. i 80. bywało bardzo źle, ale i bardzo dobrze. “Normalizacja", która nastąpiła po zdławieniu Praskiej Wiosny, przyniosła zakaz druku większości ważnych pisarzy, zlikwidowano większość pism intelektualnych i artystycznych, przeprowadzono czystki w wojsku i policji. Ale poziom życia był niezły. Czechosłowacja była bodaj jedynym państwem “bloku", gdzie bez kolejki można było kupić nawet samochód (byle jaki, ale jednak). Kolejki w ogóle były rzadkością. Chwalono się budowlami socjalizmu: autostradą, praskim metrem. Od obywatela państwo nie wymagało wiele: byle głosował na listę “Frontu Narodowego" i szedł na pochód pierwszomajowy. Załogi “Brygad Pracy Socjalistycznej" organizowały sobie towarzyskie życie. Nic dziwnego, że dziś ma się wrażenie, jakby Czesi wspominali dwa różne kraje: z jednej strony kraj niskich cen i miłej popkultury, z drugiej ideowo-intelektualną pustynię.

Wśród tych, którzy wspominają nadzieje wiążące się z “Solidarnością", jest Dagmar Vaněčková, działaczka opozycji, później na emigracji współpracowniczka Radia Wolna Europa. Mówi: “Po 1989 r. często było mi przykro, jak szybko u nas zapomniano świetnych polskich przyjaciół, którzy w trudnych czasach stali przy nas. Co zresztą dotyczy też naszego stosunku do Węgrów, Austriaków, obywateli dawnej Jugosławii lub byłego ZSRR".

W ankiecie “Listów" o Polsce wypowiada się kilkanaście osób z Czech i Słowacji. Václav Havel mówi, że powstanie “Solidarności" było “jednym z punktów szczytowych emancypacji sowieckich satelitów, jak wcześniej Praska Wiosna czy Węgry 1956 r., ale należało już do epoki, kiedy z wizji komunistycznych wyleczona była nawet ta część Europy Zachodniej, która wcześniej była skłonna do ich obrony". Jan Novotný, fizyk i publicysta z Brna, ocenia, że “prawdziwy wpływ polskich wydarzeń na nas pojawił się później. Polski bunt był pierwszym, który nie został pokonany. W Polsce czułem, że jestem w kraju, który zachował wewnętrzną wolność. We własnych papierach sprawdzam, że i ja zdobyłem się na odwagę pisania pod własnym nazwiskiem do nieoficjalnych pism od roku 1984, który w ten sposób stał się dla mnie rokiem antyorwellowskim. Polski wzór odegrał w tym zasadniczą rolę". Jan Vodňanský, twórca kabaretu literackiego z Pragi, wyznaje: “Nie potrafiłem się oprzeć i w 1979 r. pojechałem na pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski. Mówiłem sobie, że świadkiem tak historycznych wydarzeń mogę być tylko kilka razy w życiu. I rzeczywiście. Papież dokonał cudu od razu na początku swego pontyfikatu".

Bardziej gorzko lata 80. wspomina praski filozof Martin Profant: “O ile pamiętam, były tylko dwie marginalne grupy, które polskie wydarzenia przeżywały z rzeczywiście żywym i umotywowanym zainteresowaniem: dysydenci i aparatczycy. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że węgierski »gulaszowy komunizm« był dla oczekiwań wielu Czechosłowaków o wiele ciekawszym natchnieniem".

Wygląda na to, że nietrudno byłoby o rocznicową antologię czeskich wyrazów wdzięczności i podziwu wobec “Solidarności". I nie brakowałoby w niej nawet kompleksu niższości wobec Polaków.

VB

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2005