Pokoleniowy spór niemieckiej lewicy

Jako prorosyjski lobbysta Gerhard Schröder pozbawił się szansy na miejsce w panteonie niemieckich mężów stanu. Ale 76-letni dziś były kanclerz wciąż chce rozdawać karty.

22.06.2020

Czyta się kilka minut

Były kanclerz Gerhard Schröder i jego żona Soyeon Schröder-Kim otwierają regaty na Morzu Bałtyckim. Kilonia, 23 czerwca 2019 r. / AFP / EAST NEWS
Były kanclerz Gerhard Schröder i jego żona Soyeon Schröder-Kim otwierają regaty na Morzu Bałtyckim. Kilonia, 23 czerwca 2019 r. / AFP / EAST NEWS

Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) to nie jest po prostu jedno z wielu ugrupowań, które akurat teraz współrządzi w Niemczech razem z chadecją (CDU i CSU) jako jej mniejszy koalicjant. SPD to wielki polityczny statek z 420 tys. członków na pokładzie i długą historią, sięgającą drugiej połowy XIX w. Gdy po 1945 r. powstało demokratyczne państwo niemieckie, to socjaldemokraci i chadecy zdominowali jego scenę polityczną. Przez dekady obie formacje pracowały na miano Volkspartei – partii masowych, ogólnonarodowych, które potrafiły przekonać do siebie ogromną większość obywateli.

Tak było kiedyś. Bo ostatnia dekada to dla socjaldemokratów czas ciągłego kryzysu i spadających notowań (w czerwcowym sondażu dla telewizji RTL i NTV – 14 proc. poparcia). Każdy, kto ostatnio przejmuje stery w SPD i obiecuje jej restart, szybko ogłasza porażkę. Niektórzy socjaldemokraci uważają, że partia zbytnio pogrążyła się w kompromisach, wynikających z roli partnera koalicyjnego Angeli Merkel. Do tej grupy należą Saskia Esken i Norbert Walter-Borjans, którzy funkcję przewodniczących SPD pełnią w duecie od grudnia 2019 r. To lewicowcy z krwi i kości, przeciwnicy dalszych układanek z chadecją.

Podczas gdy niektórzy obserwatorzy niemieckiej polityki wciąż usiłują zapamiętać nazwiska nowych liderów, wystarczył jeden internetowy podkast, aby media przypomniały sobie o Gerhardzie Schröderze. W czasie epidemii ten były kanclerz, który Niemcami rządził w latach 1998–2005, postanowił przypomnieć o sobie i swoich ambicjach, wtrącając się w życie własnego ugrupowania oraz Niemiec.

Agenda byłego kanclerza

W swoim pierwszym wystąpieniu – ma to być początek serii podkastów – Schröder demonstracyjnie unika oceniania nowych władz SPD (choć wcześniej znajdował dla nich tylko słowa krytyki). Chwali za to swego faworyta Olafa Scholza, który wprawdzie przegrał wyścig o przywództwo socjaldemokracji, ale dziś ma duże szanse, by w 2021 r. zostać kandydatem SPD na kanclerza. Scholz, który w rządzie Angeli Merkel jest ministrem finansów i wicekanclerzem, zdobywa dziś popularność – to on odgrywa kluczową rolę w uruchamianiu kolejnych programów mających łagodzić skutki epidemii.

To, kogo kokietuje Schröder, wciąż ma w SPD znaczenie. To on jako ostatni socjaldemokrata zasiadał w fotelu kanclerza, dwukrotnie wygrywając dla SPD wybory. Poza tym od śmierci Helmuta Kohla w 2017 r. pozostaje on też jedynym żyjącym byłym kanclerzem. I w przeciwieństwie do targanej sporami SPD, Schröder wydaje się być w doskonałej formie. O takie wrażenie dba Soyeon Schröder--Kim, jego piąta już żona, którą poślubił w 2018 r. Pochodząca z Korei Południowej 52-latka publikuje na Instagramie zdjęcia uśmiechniętego męża, jak gotuje posiłek lub przynosi własnoręcznie zerwane kwiaty. Obraz domowej idylli dopełniają doniesienia prasy bulwarowej o lekcjach golfa, których Schröderowi udziela nowa małżonka.

Opublikowany pod koniec maja podkast wyraźnie pokazuje, że mimo swoich 76 lat Schröder nie zamierza udawać się na polityczną emeryturę. Już sama nazwa zapowiadanej serii („Agenda”) sugeruje, że chodzi tutaj o sprawy najważniejsze, dla kraju i dla świata.

Lewicowiec czy neoliberał

Wewnątrz SPD linia podziału w ocenie byłego kanclerza przebiega dziś między starszymi a młodszymi członkami tej partii.

Thorsten Klute, regionalny polityk SPD z Nadrenii Północnej-Westfalii, rocznik 1974, do SPD wstąpił już w wieku 16 lat. W rozmowie z „Tygodnikiem” wspomina rok 1998, gdy podczas kampanii wyborczej Schröder był kandydatem na kanclerza. – Byliśmy nim zafascynowani. On miał pomysł, jak po letargicznym okresie 16 lat rządów Kohla znów przyciągnąć wyborców do SPD. Wypracował wspaniały wynik – podkreśla Klute.

Starsi i zaprawieni w bojach działacze partyjni z nostalgią, młodsi zaś z niedowierzaniem wspominają dziś te niemal 41 proc. głosów, które Schröder wywalczył dla SPD w wyborach do Bundestagu w 1998 r. oraz prawie 39 proc., zdobyte w kolejnym głosowaniu cztery lata później.

Schröder budował wizerunek SPD wokół idei „nowego centrum”: programu wychodzącego poza tradycyjne postulaty socjalistów (te skierowane do uboższych i robotniczych grup wyborców), a teraz otwartego na przedsiębiorców i przemysł. Koncept ten, nazywany również „trzecią drogą”, na przełomie stuleci XX i XXI próbowali realizować także Bill Clinton w USA czy Tony Blair w Wielkiej Brytanii. Po erze konserwatywnych rządów Kohla, niemieccy socjaldemokraci mogli – przy koalicyjnym wsparciu Zielonych – wprowadzić wiele świeżych akcentów, np. bardziej przychylną politykę wobec migrantów lub przygotowywać transformację energetyki w stronę odnawialnych źródeł energii.

Jednak najbardziej dyskutowanym do dziś elementem rządów Schrödera pozostaje pakiet reform rynku pracy i systemu socjalnego pod nazwą „Agenda 2010”, który miał przywrócić dynamikę w kraju cierpiącym na coraz większą gospodarczą zadyszkę i rosnące bezrobocie. SPD wprowadziła wówczas rozwiązania, które dziś sami jej członkowie często nazywają „neoliberalnymi”. „Agenda 2010” podwyższyła wiek emerytalny, zmniejszyła świadczenia socjalne i wprowadziła większą elastyczność na rynku pracy.

Reformy Schrödera i ich skutki do dziś są więc tematem sporu w SPD. Thorsten Klute uważa, że z jednej strony ówczesne decyzje były potrzebne, aby przede wszystkim zmniejszyć bezrobocie, ale z drugiej strony pogłębiły nierówności społeczne. – Jednak teraz mamy inne czasy i inne problemy, a SPD udało się w polityce społecznej dokonać niezbędnych korekt – przekonuje.

Jusos wracają do korzeni

Bardziej krytycznie na rządy Schrödera patrzą młodsi socjaldemokraci, zrzeszeni w partyjnej młodzieżówce. Jusos, jak ich się w skrócie nazywa, to 80 tys. członków i konkretny wpływ na program partii. Od czasu historycznego „skrętu na lewo” w 1969 r., Jusos uważani są nie tyle za klasyczną młodzieżówkę, co za jedno ze skrzydeł partii – to najbardziej wysunięte na lewo.

Laura Loew, studentka historii na Uniwersytecie w Lipsku i członkini Jusos, zwraca w rozmowie z „Tygodnikiem” uwagę na postanowienia ostatniego zjazdu SPD, który odbył się w 2019 r. Większość delegatów przegłosowała wtedy uchwałę mówiącą o tym, że partia będzie chciała odejść od tzw. Hartz IV – najbardziej znienawidzonej przez lewicowe skrzydło części „Agendy 2010”, czyli zasiłku dla bezrobotnych, który w ocenie krytyków jest za niski i narzuca bezrobotnemu zbyt wiele represyjnych wymagań. – Ta decyzja zjazdu oznaczała zerwanie z tradycją Schrödera. Jusos długo na to naciskali – mówi Laura Loew.

Gdy Schröder wprowadzał swoje reformy, 20-letnia dziś Laura była w przedszkolu. Do partii wstąpiła w 2017 r., w reakcji na wygranie przez Trumpa wyborów w USA. Scheda Schrödera to dla niej kurs, z którego partia, ten „stary wielki statek” (również ona tak o niej mówi), teraz stopniowo schodzi. Laura tłumaczy, że prócz obiektywnych zalet – zmniejszenia bezrobocia i poprawienia gospodarczej pozycji Niemiec – „Agenda 2010” wprowadziła prekariat i umowy śmieciowe oraz zmniejszyła poczucie bezpieczeństwa socjalnego.

Z fotela kanclerza na stołek Gazpromu

Jednak emocje wokół Schrödera rozgrzewa nie tylko spór o jego reformy, lecz także decyzje, które podjął po roku 2005 – już po tym, gdy musiał oddać fotel kanclerza Angeli Merkel. Zamiast wpływać na losy kraju z ław opozycji, Schröder zasiadł w radzie nadzorczej spółki Nord Stream, kontrolowanej przez rosyjski Gazprom i mającej budować gazociąg po dnie Bałtyku. O to, aby taki gazociąg łączący Rosję i Niemcy mógł powstać, zadbał uprzednio jeszcze jako kanclerz, podpisując wszelkie niezbędne umowy. Odtąd Schröderowi towarzyszy drugi (obok „neoliberała”) wizerunek: przyjaciela Władimira Putina i przedstawiciela rosyjskich interesów w Niemczech i Europie.

W ocenie tego postępowania byłego kanclerza Laura Loew i Thorsten Klute są zgodni.

– Fatalna decyzja. Obecnie w ogóle nie mogę sobie czegoś takiego wyobrazić – mówi Loew.

– Jego zaangażowanie na rzecz rosyjskich spółek również z dzisiejszej perspektywy należy ocenić jako konflikt interesów. Trudno mi to zrozumieć – uważa Klute.

W sferze publicznej w Europie Środkowej lobbystyczna działalność Schrödera często rozciągana jest na całą SPD, a nawet na rząd Niemiec, który w sprawie gazociągu bałtyckiego stara się dogadać z Rosją ponad głowami sąsiadów. I o to pewnie chodziło Putinowi, gdy pozyskiwał dla swych usług byłego przywódcę największego kraju Unii.


Czytaj także: Na walkę z epidemią Niemcy uruchomiły gigantyczne fundusze. Organizm państwa radzi sobie dobrze, ale część obywateli okazuje się podatna na dezinformację.


 

Laura Loew podczas naszego spotkania pokazuje na smartfonie uchwały przyjęte na ostatnim zjeździe Jusos. W tym zapis dotyczący Ukrainy: „niezbędny jest powrót Krymu w skład Ukrainy i wycofanie wszystkich rosyjskich wojsk i grup paramilitarnych ze wschodniej Ukrainy. Dla nas nienaruszalność suwerenności państwa nie podlega negocjacjom i stanowi wyraźną czerwoną linię socjaldemokratycznej polityki zagranicznej”. W dokumencie mowa jest też o budowie bezpieczeństwa energetycznego Unii, które pozwoli na niezależność od rosyjskich surowców; znajdziemy tu także krytyczne uwagi wobec Nord Stream i Putina.

Brzmi to zgoła inaczej niż słowa Schrödera o rzekomo tradycyjnie rosyjskim Krymie czy jego obelgi wobec ukraińskiego ambasadora w Berlinie Andrija Melnyka; w swoim niedawnym podkaście Schröder nazwał go „karłem, którego zdanie nikogo nie interesuje”.

Thorsten Klute zwraca uwagę, że akces do rosyjskich firm wydobywających i eksportujących nieekologiczne surowce, jak gaz i ropa, jest sprzeczny z dorobkiem rządu Schrödera. – Jego gabinet prowadził postępową politykę energetyczną, stawiał na farmy wiatrowe, fotowoltaikę, biomasę i proponował odejście od atomu. Ubolewam, że podjął pracę dla Gazpromu. Ale to nie przekreśla tych działań z czasu jego kanclerstwa – mówi Klute.

Wzór, ale nie dla młodych

Z jego własnych wypowiedzi można sądzić, że wybielając Putina i rozwijając niemiecko-rosyjskie projekty, Schröder działa w zgodzie ze swymi przekonaniami. W ostatnim wtorkowym wydaniu podkastu wspomina pierwszą podróż do Związku Sowieckiego. „Pojechałem w latach 70. XX w. na zaproszenie Komsomołu, który utrzymywał oficjalne relacje z Jusos” – opowiada słuchaczom. „Należę do jednych z tych, którzy uważają, że po II wojnie światowej my, Niemcy, wciąż mamy historyczny dług wobec Rosji do spłacenia” – mówił niedawno w wywiadzie dla magazynu „Der Spiegel”.

Takie myślenie, nacechowane podziwem i wdzięcznością – nie tylko u Schrödera, lecz także u wielu starszych polityków SPD – prowadzi do romantyzowania Rosji i zamykania oczu na zamordyzm i korupcję, dwa główne filary utrzymujące Putina u władzy.

Osobiste przekonania to jednak nie wszystko. Bo przy kwotach, które zarabia w rosyjskich spółkach, nie sposób nie wspomnieć o słabości do blichtru i bogactwa, które zauważano już wtedy, gdy był kanclerzem. Schröder otrzymuje 250 tys. dolarów rocznie z racji zasiadania w radach Nord Stream I i II, a także 600 tys. dolarów jako przewodniczący rady dyrektorów Rosnieftu (jest nim od 2017 r.). Przy tych sumach jego kanclerska emerytura (8,7 tys. euro miesięcznie) może sprawiać wrażenie kieszonkowego na drobne wydatki.

– Nie jest dla mnie ważne, czy polityk jest biedny, czy bogaty. Ważne, czy jest w stanie zwalczyć ubóstwo – tak Thorsten Klute komentuje rosyjskie zarobki Schrödera. – Możliwość awansu społecznego to główna obietnica SPD: że awans będzie możliwy bez względu na to, czy twoi rodzice byli biedni lub bogaci. Schröder z jego biografią jest tego przykładem – dodaje Klute (sam Schröder lubi podkreślać, że pochodzi z biednej wielodzietnej rodziny, a na szczyty wybił się dzięki ciężkiej pracy).

Laura Loew nie ma dla byłego kanclerza tak dużo zrozumienia. Schröder wzbudza w niej jedynie negatywne skojarzenia. – Sprawy kobiece i społeczne to były dla niego nieistotne „pierdoły”, sam je tak określał. Jego przyjacielem jest dziś Putin. Dla mnie Schröder to osoba, którą trudno mi w ogóle kojarzyć z socjaldemokracją – kwituje działaczka Jusos.

A czy ma dla niej znaczenie, że za rządów Schrödera SPD cieszyła się 40-procentowym poparciem i była u władzy, a dziś, gdy deklaruje powrót do lewicowych korzeni, może liczyć na kilkanaście procent?

– Trudno w tak bardzo zdywersyfikowanym społeczeństwie wciąż próbować reprezentować większość – odpowiada Laura. – A Schröder krytykuje nowe władze SPD, bo jest sfrustrowany, że nie robią tego, czego on chce. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz mieszkający w Niemczech i specjalizujący się w tematyce niemieckiej. W przeszłości pracował jako korespondent dla „Dziennika Gazety Prawnej” i Polskiej Agencji Prasowej. Od 2020 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2020