Od pucybuta do głowy państwa: Lula prezydentem Brazylii

Jako dziecko marzył, aby być kierowcą tira. Potem pracował w fabryce, awansując na związkowego lidera. W ostatnią niedzielę października został prezydentem Brazylii – już po raz trzeci. Kim jest Lula da Silva?

07.11.2022

Czyta się kilka minut

Luiz Inácio Lula da Silva na wiecu wyborczym, Belford Roxo, stan Rio de Janeiro, październik 2022 r. / CARL DE SOUZA / AFP / EAST NEWS
Luiz Inácio Lula da Silva na wiecu wyborczym, Belford Roxo, stan Rio de Janeiro, październik 2022 r. / CARL DE SOUZA / AFP / EAST NEWS

W ciasnym pokoju z aneksem kuchennym leży ośmioro rodzeństwa: pięciu chłopców i trzy dziewczynki. Zaraz otworzą drzwi do łazienki, żeby zrobić jeszcze miejsce dla trzech kuzynów.

Najmłodszy z chłopców to Luiz Inácio Lula da Silva, obecny prezydent Brazylii, a wtedy jeszcze po prostu śpiący Luiz. Kiedy ktoś tak jak on urodził się w 1945 r. w Caetés, w samym środku biednego stanu Pernambuco, nie mógł od życia wymagać zbyt wiele.

Miał za to wszystko, czego trzeba, żeby zostać nikim. Na świat przyszedł w skrajnym ubóstwie, pośrodku niczego, i nawet imię miał pospolite. Jego matka, Dona Lindu, robiła wszystko, aby dzieci wychować na przysłowiowych ludzi. Sama była niepiśmienna, więc za cel obrała sobie, aby cała ósemka nauczyła się pisać i czytać. Luiz, jej ulubieniec, miał znacznie przewyższyć jej oczekiwania. Ale o tym Dona Lindu nigdy się nie dowiedziała, zmarła wcześniej.

W tamtych czasach z Caetés do São Paulo jechało się dziewiętnaście godzin starym autobusem, który przypominał bardziej pojazd do przewozu bydła, a nie ludzi. Luiz marzył, żeby jeździć prawdziwym samochodem transportowym. Najlepiej takim żółtym, jakie posiadała firma Shell. W wieku 14 lat to był szczyt jego marzeń.

Jego ledwo wiążąca koniec z końcem matka postanowiła zabrać dzieci do São Paulo. Tam odkryła, że jej wiecznie nieobecny mąż, ojciec Luiza, nie tylko ma romans z jej własną kuzynką, lecz również posiada z nią czworo dzieci. Łącznie ojciec przyszłego prezydenta spłodził dwadzieścia siedmioro dzieci; na koniec umarł w samotności. Może dlatego dekady później Luiz powie, że chce być dla Brazylijczyków niczym matka, a nie ojciec.

Sprzedawca wszystkiego

Kiedy jesteś z Brazylii, a los (albo Bóg) nie dał ci łaski urodzenia się wśród elit, możesz zacząć od czyszczenia butów, pobierając za to drobną opłatę.

Tak zrobił Luiz w wieku lat dwunastu. Zapewne nie był profesjonalnym czyścibutem w stylu latynoamerykańskim – to znaczy z własnym krzesłem z podstawką na stopy oraz, co ważne, z własnym parasolem – tylko takim zwyczajnym, ze szmatką w ręce. W każdym razie za pierwsze odłożone pieniądze, dwa lata później, kupił sobie kauczukową piłkę, wierząc, że kiedyś uda mu się grać w klubie Corinthians. W międzyczasie sprzedawał na ulicy owoce tropikalne, które dla niego były czymś tak oczywistym jak dla nas jabłka.

Ten sam los (albo Bóg), który zgotował mu skrajne ubóstwo, pomógł mu później znaleźć pracę w fabryce. Luiz miał wtedy siedemnaście lat i pięć lat szkoły za sobą. Umiał czytać i pisać. Ukończył szkołę zawodową w ramach Serviço Nacional de Aprendizagem Industrial (Krajowej Służby Praktyk Przemysłowych). Wiele lat później w budynku jego dawnej szkoły powstanie wystawa jego imienia, z gablotami i ze zdjęciami, na których jego twarz wezmą w czerwone kółko, żeby zaznaczyć, że tam był.

Wtedy jako siedemnastolatek nie oczekiwał większego sukcesu i pewnie myślał, że to, co najgorsze, jest już za nim. Mylił się. Ostatniej nocy marca, w roku 1964, pracował na zmianie w fabryce karoserii. Tę noc do końca życia zapamiętają Brazylijczycy żyjący w tamtym okresie, a Luiz w szczególności.

W kraju doszło bowiem do zamachu stanu. Władzę przejęło wojsko, a Luiz da Silva stracił mały palec u lewej dłoni – na skutek chwilowej nieuwagi podczas pracy przy maszynie. Pierwszy dzień kwietnia roku 1964 był początkiem najbardziej krwawej dyktatury wojskowej w Brazylii. Tej, którą Lula miał pomóc obalić ponad dwie dekady później.

Albo związki, albo narzeczona

Od tamtego 1 kwietnia 1964 r. Brazylijczycy żyli w ciągłym strachu. Wielu opozycjonistów w tamtym okresie siedziało w celach, czując biegnący po całym ciele prąd. Jedną z torturowanych osób był brat Luiza – Frei Chico – którego wojsko wsadziło do więzienia, ponieważ był członkiem Partii Komunistycznej, zdelegalizowanej w październiku 1965 r.

Ten sam Frei, przydomek „Jose”, załatwił Luizowi pracę w przedsiębiorstwie metalurgicznym Industrias Villares. Luiz zaczął zarabiać równowartość pięciu pensji minimalnych i szczerze gardził polityką. Co prawda był członkiem związków zawodowych, ale po godzinach wiódł w miarę, jak na tamte czasy, spokojne życie. Kupił samochód, miał żonę i powody do tego, żeby myśleć – teraz naprawdę – że to, co najgorsze, jest już za nim.

Znowu się mylił. W 1971 r. umarli jego żona i syn. Rok później wybrano go na dyrektora Wydziału Ochrony Socjalnej. Luiz nie marzył o takiej karierze. Co więcej, jego ówczesna narzeczona, Marisa Letícia, postawiła mu ultimatum: albo ona, albo związki zawodowe. Luiz, na podstawie własnej naiwności, zapewnił Marisę, że nie trafi do więzienia.

Para wzięła ślub, a w roku 1975 Luiz stanął na czele związków zawodowych.

Narodziny „Luli”

Luiz nie chciał tajnych spotkań ani roznoszenia po cichu nielegalnej „bibuły”. To, co chciał powiedzieć, mówił otwarcie. Tak, żeby go wszyscy dobrze słyszeli.

W maju 1978 r. zaczął się największy strajk robotników, jaki do tej pory miał miejsce w Brazylii. We wrześniu strajkowało 235 tys. robotników, a w marcu kolejnego roku strajk generalny objął już sześćset fabryk w rejonie São Paulo. Robotnicy z Luizem na czele zorganizowali demonstracje na stadionie „1 Maja” w São Bernardo do Campo.

Historia Ameryki Południowej dowodzi, że te najważniejsze, jak i te najtragiczniejsze wydarzenia historyczne prawie zawsze miały miejsce na stadionach piłkarskich. Tak było i w tym przypadku.

Luiz – w białej koszuli, z brodą typową dla końca siódmej dekady XX stulecia – przemawiał do ponad 100 tys. zebranych. Miał charyzmę, porywał tłumy, które skandowały jego imię. Już nie „Luiz”, a „Lula”.

Strajk przekroczył najśmielsze oczekiwania zarówno robotników, jak i dyktatury. Aby zneutralizować nastroje, rząd podniósł pensje – i to nawet bardziej, niż żądali tego protestujący.

W lutym 1980 r. powstała Partia Pracy, którą Lula współtworzył. Jednak i tym razem chwilowa poprawa była zapowiedzią nadchodzącego dramatu. Rząd, reprezentowany przez prezydenta João Figueiredo, usunął Lulę i całą dyrektywę związków zawodowych metalowców z São Bernardo do Campo ze stanowisk. Zdelegalizowano strajki. Mimo to w marcu 1980 r. wznowiono protesty.

Lula nie musiał długo czekać, aby do jego drzwi zapukali żołnierze. Żona błagała, żeby nie zabijali go na oczach dzieci.

Wtedy trafił do więzienia na 31 dni. Niedługo zaczęli nazywać go „brazylijskim Wałęsą”.

Prezydentura, reformy, wyrok

Każde zło ma kiedyś swój koniec. Dyktatura wojskowa w Brazylii zakończyła się 15 marca 1985 r. Potem w wyborach w roku 1986 Partia Pracy zdobyła najwięcej głosów ze wszystkich partii lewicowych.

Lula miał coraz większe ambicje. Trzy razy kandydował na urząd prezydenta. Za każdym razem, kiedy w listopadzie przegrywał, w styczniu kolejnego roku zaczynał nową kampanię. Nie poddał się – i w 2003 r. został pierwszym w historii Brazylii robotnikiem pełniącym funkcję głowy państwa.

Podczas jego drugiej kadencji 36 mln Brazylijczyków wyszło ze skrajnej biedy – dzięki programowi socjalnemu o nazwie Bolsa Família. Był najpopularniejszym politykiem w kraju; cieszył się też popularnością na świecie. Pod koniec 2011 r. miał ponad 80-procentowe poparcie społeczne.

I jak już można odgadnąć, po tym sukcesie nastąpiła tendencja spadkowa. W czasie największej afery korupcyjnej w kraju – nazwanej „Lava Jato”, czyli „Myjnia Samochodowa” – Luli przedstawiono zarzuty brania łapówek od koncernów za kontrakty publiczne oraz prania brudnych pieniędzy. Zarzuty postawiono także jego żonie. Niedługo po tym Marisa Letícia dostała nagle wylewu i zmarła, Lula zaś trafił do więzienia.

Wiosną 2021 r., po 580 dniach, wyszedł na wolność – Sąd Najwyższy Brazylii uznał (przewagą ośmiu do trzech głosów) wyrok skazujący Lulę za nieważny. Uzasadnienie miało charakter formalny: stwierdzono, że sąd niższej instancji, który wydał wyrok skazujący, nie miał prawa tego czynić, gdyż proces wobec byłego prezydenta mógł się toczyć tylko przed sądem federalnym.

Znów zaczęła się dla Luli epoka pomyślności.

Po raz trzeci

W niedzielę 30 października Lula po raz trzeci został wybrany na prezydenta kraju. Wygrał zaledwie o włos z przedstawicielem skrajnej prawicy Jairem Bolsonaro, zdobywając 50,9 proc. głosów. Teraz stoi przed nim niełatwe zadanie: zjednoczyć na wskroś podzielone społeczeństwo, z którego część nie pamięta już ani dyktatury, ani tamtego Luli-opozycjonisty.

Lula da Silva musi więc wymyślić Brazylię na nowo. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Studiowała nauki polityczne na Universidad de los Andes w Bogocie. W latach 2015-16 pracowała dla Hiszpańskiego Instytutu Nauki CSIC w departamencie antropologii w Barcelonie. Mieszkała w Kolumbii, Meksyku, Peru i Argentynie. Przeprowadzała wywiady m.in. z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2022