Najgorsze jest możliwe

Wśród bodźców prowadzących do poczynań zbrojnych niepoślednią rolę odgrywa uporczywe poczucie krzywdy, zniewolenia i niesprawiedliwości.

04.08.2009

Czyta się kilka minut

Jak kruche i zawodne są podstawy naszej wiary, że wojna w Europie jest już nie do pomyślenia ukazuje - traktując to jako ćwiczenie w worst case scenario - Bartłomiej Sienkiewicz w artykule "Wojna w Europie (czas przyszły)" (str. 14). Sześćdziesiąt lat od zakończenia ostatniej wojny, dwadzieścia od upadku komunizmu sprzyja błogiemu przekonaniu, że koszmary wojny zostały już na zawsze, przynajmniej w Europie, zażegnane. Przekonanie jednak nie ma mocy zaklinania rzeczywistości, a rzeczywistość, czyli stan naszego świata niczego nie ręczy, wprost przeciwnie, każe brać pod uwagę wszelkie, nawet najstraszniejsze możliwości.

Wizja Europy jako "swoistej szklarni, w której spełniły się marzenia ludzkości o wiecznym szczęściu" jest równie pociągająca, co naiwna. "Europa wraz ze wszystkimi swymi mieszkańcami musi niestrudzenie angażować się w budowanie pokoju w obrębie swoich granic i na całym świecie" - mówił w Parlamencie Europejskim Jan Paweł II, świadom konsekwencji postępującego procesu globalizacji.

Wśród bodźców prowadzących do poczynań zbrojnych niepoślednią rolę odgrywa uporczywe poczucie krzywdy, zniewolenia i niesprawiedliwości. Narastanie wściekłości społeczeństw beznadziejnie ubogich wobec bogatych musi w końcu wymknąć się spod kontroli rozsądku i doprowadzić do gestów desperackich. O jakiej desperackiej wściekłości mówię - wie każdy, kto odwiedzał kraje Ameryki Łacińskiej i próbował tam rozmawiać o Stanach Zjednoczonych. Te uczucia będą narastały i pewnie narastają w rozpaczliwie zapóźnionych i bezlitośnie eksploatowanych przez Zachód krajach afrykańskich.

Przypomnijmy znane zestawienia: blisko miliard ludzi na świecie codziennie cierpi głód. 3 miliardy ludzi na świecie usiłuje przeżyć za 2 dolary dziennie. Blisko 1/4 ludzi - 1,3 miliarda - żyje za mniej niż dolara dziennie. 1,3 miliarda ludzi nie ma dostępu do czystej wody, z drugiej strony do wyprodukowania jednego samochodu zużywa się 380 ton wody, kilograma bawełny - 50 ton wody, a 1 kg wołowiny - 100 ton!

Tymczasem aktywa 358 miliarderów przewyższają łączne dochody roczne krajów, które zamieszkuje 45 proc. ludności świata. Suma aktywów trzech najbogatszych ludzi świata jest większa niż łączny PKB wszystkich krajów najmniej rozwiniętych. Aby pokryć niezaspokojone potrzeby świata w zakresie higieny i żywności, wystarczy 13 miliardów dolarów - tyle, ile ludzie w USA i Unii Europejskiej wydają co roku na perfumy.

Wraz z coraz lepszą informacją będzie wzrastała świadomość dysproporcji, które powyższe dane ilustrują, a ta prędzej czy później doprowadzi do jakiejś eksplozji.

Według takiego klucza należy czytać mało popularną encyklikę "Caritas in veritate". Mało popularną, bo Papież idzie w niej pod prąd. Rozpaczliwie ostrzega przed ograniczaniem się do, nawet rozszerzonej, "logiki rynku" i podważa żelazną jej zasadę - "logikę równoważnej wymiany oraz zysku jako celu samego w sobie", głosząc, że "w epoce globalizmu działalność ekonomiczna nie może abstrahować od bezinteresowności, która szerzy i ożywia solidarność". W encyklice bodaj ani razu nie znajdziemy odwołania się wprost do niebezpieczeństwa wojny, jednak w podtekście dokumentu to odwołanie jest obecne.

Wszelkie dotychczasowe próby doprowadzenia do równowagi, jeśli przyniosły efekty, to efekty niezadowalające, bowiem bogaci nadal nie zamierzają rezygnować z "logiki rynku", której zaprzeczeniem jest zasada bezinteresowności. Gdzie więc jako społeczność globu idziemy? Ku jakiej zmierzamy katastrofie? Czy poniżeni chwycą za broń i jak niegdyś ludy barbarzyńskie wyruszą na podbój cesarstwa rzymskiego? A może zestarzałe społeczeństwa wspaniałej Europy okażą się po prostu niezdolne do kontynuowania swej egzystencji i w ciągu najbliższych lat nasze kraje i miasta - Paryż, Berlin, Londyn, Warszawę, zapełnią "nowi barbarzyńcy", przybysze z innych stron świata. Wielu z nich zresztą będzie znakomicie wykształconych na najlepszych naszych uniwersytetach i politechnikach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2009